Umieramy na treningach
- Nie potrzebujemy chłopców oderwanych od pianina, którzy chcą tylko ładnie wyglądać w lśniącym kasku. Futbol nie jest sportem dla każdego. My już się o tym przekonaliśmy – mówi wyróżniający się zawodnik Scyzorów, Kamil Piwowar.
Futbol amerykański w Kielcach to było spore zaskoczenie. Plany ambitne, chęci duże, ale problemów nie brakowało.
- Nie wiem dokładnie jak było na samym początku, ponieważ dołączyłem do Scyzorów dopiero w październiku ubiegłego roku. Ale pierwsze kroki kielczan w lidze nie były takie złe. Zarząd szybko pozyskał sponsora, jakim jest Kielecki Katalog Firm, który zagwarantował nam fundusze na rozegranie sezonu 2009. Sporo problemów mieliśmy za to z boiskiem. Władze miasta Kielce nas zlekceważyły i dlatego zmuszeni byliśmy grać w Nowinach. W połowie sezonu dotknęły nas problemy kadrowe – z różnych przyczyn rozsypał się skład drużyny i ostatni mecz rozegraliśmy 20-osobowym składem. Mamy nadzieję, że władze miasta uświadomią sobie, że istnieje inny sport jak piłka nożna i sezon 2010 rozegramy w Kielcach. W końcu nazywamy się Scyzory Kielce, a nie Scyzory Nowiny.
W opinii większości kibiców, a także twoich kolegów z drużyny, jesteś najlepszym zawodnikiem Scyzorów. Co jest kluczem do uznania w tym sporcie?
- Nasza dyscyplina jest jedną z najbardziej zespołowych gier na świecie. Samemu nie da się zbyt wiele zdziałać. Zdobycie nawet jednego jarda w meczu wymaga pracy i zaangażowania całego zespołu. Moja dyspozycja w dużej części zależna jest od siły kolektywu. Wierzę w to, że efektem naszej ciężkiej pracy będą lepsze wyniki w przyszłym roku.
Jednak to wymaga również wielkiego wysiłku poza ligowymi rozgrywkami. Jak wygląda wasz trening?
- Na początek jest rozgrzewka. Następnie ćwiczymy w poszczególnych grupach – osobno trenują liniowi, skrzydłowi z rozgrywającymi oraz biegacze wraz ze wspomagającymi. W przypadku treningu kondycyjnego czy technicznego wszyscy zawodnicy trenują razem. Czasami na zakończenie gramy wewnętrzny mecz.
Jak wiele wymaga od was szkoleniowiec Tommy Holt?
Nie ukrywam że czasami jest ciężko i wręcz „umieramy” podczas ćwiczeń, ale nikt nie mówił że będzie łatwo. Treningi mają być symulacją wysiłku meczowego. Jesteśmy bardzo zadowoleni z pracy Tommy’ego Holta. On najlepiej wie jak ma wyglądać trening, w końcu uprawia tę dyscyplinę od dziecka.
Niektórzy narzekają na frekwencję na treningach.
- Frekwencja jest dużym problemem w każdej amatorskiej drużynie - nie inaczej jest u nas. Znaczna część zawodników studiuje, dodatkowo w czasie sesji frekwencja jest jeszcze niższa. Nieobecność jednostek ogranicza nam zakres ćwiczeń na treningu, przez co spowolniony jest rozwój ogółu. Mam nadzieję, że w tym roku będzie znacznie lepiej.
Mimo zapotrzebowania kadrowego nie przyjmujecie do składu pierwszego lepszego „Kowalskiego”. Jak wygląda i na czym polega rekrutacja do waszego zespołu?
- Rekrutacja do zespołu nieustannie trwa, jednak na 10 października zarząd przewidział akcję na szerszą skalę. Poszukujemy osób, które mają ukończone siedemnaście lat oraz wcześniej uprawiały jakąś inną dyscyplinę sportu. Mam tu na myśli piłkę nożną, koszykówkę, piłkę ręczną, sztuki walki. Każdy przedstawiciel tej dyscypliny jest mile widziany w naszym zespole. Nie potrzebujemy tutaj chłopców oderwanych od pianina, którzy chcą ładnie wyglądać w lśniącym kasku. Nie ma co ukrywać, że futbol nie jest sportem dla każdego. Przekonaliśmy się o tym w ostatnim sezonie, w którym ludzie na wskutek najmniejszych kontuzji przestawali chodzić na treningi. Ale nikomu niczego nie bronimy – każdy może się sprawdzić.
Kogo szczególnie cenisz w waszych szeregach?
- Szczególnie cenię i szanuję zawodników, którzy wylewają litry potu na treningach i zostawiają serce na boisku. Z pewnością na wyróżnienie i duże brawa zasługuje Bartek Muszyński (#50). Gra zarówno w ataku, jak i w obronie, co wymaga znakomitej kondycji, woli walki i agresji. W opinii wielu ludzi Bartek jest jednym z najlepszych liniowych w drugiej lidze. Sieje postrach wśród przeciwników. To z zablokowaniem „Muchy” wszyscy mieli największe problemy. Jego postawa na boisku jest wzorem dla reszty drużyny.
A w jaki sposób Kamil Piwowar radzi sobie z nalepką najlepszego zawodnika Scyzorów?
- Jako wyróżniający się gracz Scyzorów na pewno nie mam łatwo podczas spotkań. Przeciwnicy znają moje możliwości, przez co nie mam łatwego zadania w lidze. Zawsze daję z siebie „maxa” i robię co mogę. Dla mnie najważniejszy jest sukces drużyny. Jednak samej nalepki najlepszego zawodnika Scyzorów nie czuję… Chyba się nie przykleiła na plecach (śmiech).
Kilka tygodni temu zakończył się wasz premierowy sezon. Teraz czeka was okres przygotowawczy na kolejny rok. Jak zagospodarujecie przerwę miedzysezonową?
- Przez kilka pierwszych tygodni część z nas będzie leczyła kontuzje. Później zabieramy się do ciężkich treningów. Ten sezon pokazał nam, że mamy nad czym pracować. Mimo że zaczynamy w kwietniu, musimy zabrać się do roboty.
Gdzie i kiedy będzie można was zobaczyć przed wiosną?
- Treningi naszej drużyny odbywają się w każdą sobotę i niedzielę. W okresie jesiennym będziemy się przygotowywać na sztucznym boisku przy Szkole Publicznej 33 (osiedle Świętokrzyskie). W zimę natomiast przeniesiemy się do hali w gimnazjum nr 7 (osiedle Słoneczne wzgórze). Ponadto do dyspozycji mamy basen w Morawicy oraz w najbliższym czasie wyjaśni się również sprawa siłowni.
Większość zawodników to studenci. A ty co robisz prywatnie w życiu?
- W tym roku ukończyłem studia na Politechnice Świętokrzyskiej. Obecnie pracuję w biurze projektów. Moje zainteresowania skupiają się głównie wokół futbolu amerykańskiego, który jest moim hobby i poświęcam mu sporo czasu.
Fot. G. Skrzypczak