Gliński: Jest mi trochę wstyd
- Staram się nauczyć wszystkich piosenek klubowych, by móc świętować wraz z naszymi wspaniałymi kibicami. Ale dziś jest mi trochę wstyd, bo usłyszałem jedną której słów zupełnie nie znam i nie pamiętam. Teraz przerwa między sezonami, więc na pewno na wakacjach będę się uczył kieleckich piosenek – obiecał z uśmiechem na ustach Rafał Gliński.
W poniedziałkowy wieczór mogliśmy jeszcze raz przeżywać wielkie emocje związane ze zdobyciem przez zespół Vive Targi Kielce ósmego w historii klubu Mistrzostwa Polski. Wiele atrakcji przygotowanych przez organizatorów uświetniło galę, jednakże to zawodnicy byli głównymi bohaterami tego wspaniałego spektaklu. Podobnie jak przed rokiem, kiedy to skoczył ze sceny w tłum skandujący jego imię, również tym razem ulubieńcem publiczności okazał się Rafał Gliński.
Popularny „Glina” zaintonował wraz z przedstawicielami klubu kibica „Szły mróweczki przez zielony las i cichutko zaśpiewały tak: do boju, do boju, do boju Iskierka!”, za co został nagrodzony gromkimi brawami przez publiczność zgromadzoną w Hali Legionów. Niewątpliwie Rafał jest jednym z tych zawodników, którzy wzbudzają ogromną sympatię kibiców, jednak on sam pozostaje skromny. - Nie czuję się ulubieńcem ani showmanem. Po prostu lubię wszystkich i myślę, że ja też mogę dać się lubić –powiedział Gliński.
Nominalny lewoskrzydłowy Vive Targów nie krył zadowolenia ze zdobycia po raz drugi z rzędu „podwójnej korony”, czyli Mistrzostwa i Pucharu Polski. – Przeżywałem to już w zeszłym roku i to jest coś nie do opisania. Wrażenia są wspaniałe, a emocje naprawdę niezapomniane. Gliński zaznaczył jednocześnie, że jest coś, czego z zespołem ogromnie żałuje. – Szkoda, że nie mogliśmy świętować od razu po meczu z naszymi kibicami tak, jak to było w tamtym roku, bo to zwycięstwo należy także do nich. Bardzo fajnie, że zorganizowaliśmy tutaj coś takiego i mogliśmy się z nimi podzielić naszym szczęściem – podsumował zorganizowaną przez klub fetę.
W zakończonym przed kilkoma dniami sezonie Vive Targi zdecydowanie zdominowało polskie parkiety ligowe, jednakże sama walka o mistrzostwo wcale nie była taka łatwa. Gliński, poproszony o wskazanie tego z tytułów mistrzowskich, który kosztował naszych zawodników więcej sił i energii, odpowiedział dopiero po chwili zastanowienia. – Wydaje mi się, że ciężko porównywać te dwa finały. Rok temu było troszeczkę inaczej, bo graliśmy przeciwko Płockowi i było chyba o tyle trudniej, że musieliśmy rozegrać pięć spotkań. W tym roku w finale zagraliśmy tylko trzy mecze, aczkolwiek Kwidzyn też zawiesił poprzeczkę wysoko – zaznaczył nasz skrzydłowy.
Zapytany o plany na kolejny sezon oraz o to, kiedy zobaczymy kielecki zespół na podium Ligi Mistrzów, Rafał Gliński przestrzegał przed zbytnim optymizmem i uleganiem emocjom. – Nie wybiegałbym aż tak daleko, ale wiadomo, że w miarę jedzenia apetyt rośnie. Na pewno w kolejnym sezonie będziemy chcieli zrobić jeszcze jakiś mały kroczek do przodu, a ponadto utrzymać to, co obecnie prezentujemy na polskich parkietach - zakończył szczęśliwy z kolejnego mistrzowskiego tytułu „Glina”.
fot. Tomasz Kubicki
Wasze komentarze
BARDZO DZIĘKUJE:*