Podsiadło: Znów ta nieskuteczność...
- Nie wiem co się z nami stało w drugiej połowie. Mieliśmy już niezłą przewagę, ale Kwidzyn rzucił nam siedem bramek, my odpowiedzieliśmy tylko jednym trafieniem i zrobiła się nerwówka. Nie możemy tak grać – mówi rozgrywający Vive Targów Kielce, Paweł Podsiadło.
Mało kto spodziewał się tego, że do 50. minuty MMTS Kwidzyn będzie walczył z wami jak równy z równym. Jak wytłumaczysz to, że ten mecz miał tak nieoczekiwany przebieg?
Paweł Podsiadło: - W pierwszej połowie udało nam się odskoczyć na cztery, czy pięć bramek, ale później całą tę przewagę straciliśmy. Nie powinniśmy tak łatwo zgubić tej kilkubramkowej zaliczki. Nie wiem co się z nami stało, ale w drugiej połowie przegraliśmy jakiś fragment gry aż 1:7. Może byliśmy mniej skoncentrowani i myśleliśmy, że już jest po meczu? Nie powinniśmy dopuszczać do takich sytuacji. Musimy nad tą naszą koncentracją popracować i zaprezentować się lepiej już w meczu w Kwidzynie. Niepotrzebne są takie nerwówki w trakcie meczu.
A może to Kwidzyn był taki mocny? W końcu wczoraj goście też zawiesili wam dosyć wysoko poprzeczkę...
- Musimy patrzeć przede wszystkim na nas, a nie na rywali. Jeżeli nie wykorzystuje się paru dogodnych sytuacji, to wtedy przeciwnik nas dochodzi, łapie wiatr w żagle i przez to gra na jakiejś euforii, tak jak w niedzielę Kwidzyn. Patrzymy na siebie. Musimy w każdym meczu zachować koncentrację i starać się robić wszystko, aby zyskiwać, a następnie powiększać przewagę.
Trener Bogdan Wenta po sobotnim meczu zwracał uwagę na to, że graliście bardzo nieskutecznie. W niedzielę nie poprawiliście się w tym elemencie. Znów obijaliście słupki, poprzeczki i bramkarzy gości.
- Zgadza się. W niedzielę też ta skuteczność nie była wysoka. Nie wiem czemu tak się dzieje. Musimy naszą indolencję strzelecką przełamać w Kwidzynie i w końcu zacząć trafiać z tych czystych pozycji. Pierwsze dwa mecze już się skończyły i teraz trzeba zacząć się koncentrować nad tym, co będzie w środę.
Obrona MMTS-u też chyba robiła swoje. Musieliście się sporo napracować, by przejść przez blok defensywny kwidzynian. I w sobotę i w niedzielę nie udało wam się przekroczyć granicy trzydziestu bramek.
- Defensywa, jak defensywa, graliśmy już przeciwko lepszym. Tak jak wcześniej, tak i teraz, dochodzimy do tych sytuacji, ale szwankuje cały czas skuteczność. Poza tym w poprzednich meczach graliśmy bardziej zespołowo. Czasami zamiast rzucić lepiej się rozejrzeć i podać do kolegi, który jest na jeszcze lepszej pozycji. Musimy zwrócić większą uwagę na to, aby grać zespołowo, aby widzieć siebie nawzajem. Czasami jedno podanie dalej decyduje o tym, że otwiera się droga do bramki i jest gol.
W niedzielę zagraliście w innym, niż w sobotę, zestawieniu personalnym. W pierwszym składzie znaleźli się między innymi Kazimierz Kotliński, Batrosz Konitz, Mateusz Zaremba. Twoim zdaniem te rotacje bardziej wam pomogły, czy zaszkodziły?
- Na pewno nie miało to żadnego wpływu na to, co działo się na boisku. U nas każdy zawodnik jest równie wartościowy. Nie dzielimy zespołu na pierwszą, czy drugą „siódemkę”. Po prostu trener wiedząc, że ma tylu zawodników, dał w niedzielę szansę innym, którzy wcześniej może dostawali mniej okazji do grania. Ci, co mieli możliwość gry od pierwszej minuty, wywiązali się zresztą ze swoich zadań bardzo dobrze. To jest właśnie nasza siła, że mamy czternastu równych zawodników, a nie tylko siedmiu.
Wracając na chwilę do waszych rywali. Po tych dwóch pierwszych spotkaniach finału fazy play-off, można chyba otwarcie powiedzieć, że kwidzynianie jak najbardziej zasłużyli na to, aby walczyć o złoto Mistrzostw Polski.
- MMTS pokazał się z bardzo dobrej strony już w półfinale z Wisłą. Nieprzypadkowo znalazł się w tym finale, i teraz zresztą –zarówno w sobotę, jak i niedzielę – znów udowodnił swoją wartość. Na dzień dzisiejszy jest to druga siła w Polsce.
Jak będzie w środę, w pojedynku numer 3?
- Na pewno zrobimy wszystko, żeby zakończyć tę rywalizację w trzech meczach. Wiem, że w Kwidzynie nie gra się łatwo. Pamiętam zresztą kilka spotkań, w których ciężko nam się tam rywalizowało. Co do nas – jesteśmy już taką drużyną i mamy już tak duże doświadczenie, że jedziemy tam tylko i wyłącznie po zwycięstwo.
Mówisz, że w Kwidzynie gra się wam ciężko, ale ostatnio wygraliście tam aż dwunastoma bramkami.
- Tak, ale to już było dawno temu. Teraz Kwidzyn jest już całkiem inną drużyną. Grają w finale, nabrali doświadczenia w rozgrywkach europejskich, więc to co było kiedyś, jest już bez znaczenia. Nie możemy patrzeć na to, że kilka miesięcy temu wygraliśmy tam dwunastoma bramkami.
Rozmawiał Grzegorz Walczak
fot. Oskar Patek