Kiełb: Kto by nie chciał wygrać z Wisłą?
- Nic nie słyszałem na temat tego, że Lech jest mną zainteresowany. Przywykłem już do tego, że po dobrych występach dziennikarze zaczynają łączyć mnie z jakimiś klubami. Nie myślę o transferze, skupiam się na grze dla Korony – mówi pomocnik Korony Kielce, Jacek Kiełb.
Wspominacie jeszcze spotkanie z Legią, czy też staracie się już wymazać ten mecz z pamięci?
- Jeszcze żyjemy trochę tym pojedynkiem. Wytykamy sobie błędy, jakie popełniliśmy po to, aby nie powtórzyć ich w meczu z Wisłą. Oglądaliśmy mecz krakowian z Piastem, trener był zresztą na meczu w Gliwicach, tak więc analizujemy już grę naszych najbliższych przeciwników i przygotowujemy się teraz pod kątem piątkowego spotkania. Chcemy wygrać z Wisłą. Zresztą kto by nie chciał ich pokonać?
Z Legią punktów nie zdobyliście, ale ze swojej gry chyba możecie być zadowoleni. Pochwały za dobry występ spłynęły zwłaszcza na ciebie. Zdaniem wielu byłeś najlepszym piłkarzem poniedziałkowego meczu.
- Cieszę się z tego, że niektórzy tak mówią, ale jeszcze raz powtarzam: dla mnie najważniejszy jest wynik zespołu. Gdybyśmy wygrali, wówczas zainkasowalibyśmy ważne trzy punkty i można powiedzieć, że mielibyśmy wtedy już prawie pewne utrzymanie. Na razie jednak nadal musimy walczyć o nasz cel. Nawet gdybym zagrał słabiej z Legią, ale Korona by wygrała, wtedy byłoby więcej powodów do zadowolenia.
Pojedynkiem z warszawianami zburzyliście mit, że polskie drużyny nie potrafią grać co trzy dni. Błyszczeliście dynamiką, szybkością, zaangażowaniem. Można powiedzieć, że póki co z tym natłokiem spotkań radzicie sobie całkiem nieźle.
- Myślę, że tak. Mamy dobre treningi, w czym duża zasługa naszych trenerów. Nie jesteśmy wcale przemęczeni i to było widać na boisku. Wiem po sobie, że w spotkaniu z Legią czułem się bardzo dobrze i to pomimo tego, że to nagromadzenie spotkań jest duże i gra się teraz w zasadzie cały czas co trzy dni.
Pracowaliście albo może zamierzacie pracować jakoś szczególnie w tym tygodniu nad skutecznością? Gdyby nie indolencja strzelecka pewnie tych punktów w ostatnim czasie udałoby się wam uzbierać nieco więcej.
- Raczej nie będzie już czasu na pracę nad tym elementem. Teraz zresztą ważniejsze jest to, abyśmy sobie pewne sprawy poukładali w głowach. Brakuje nam nie tyle koncentracji, czy zimnej krwi przy wykańczaniu tych sytuacji, ale odrobiny szczęścia. W spotkaniu z Legią można było w kilku przypadkach uderzyć kilka centymetrów niżej, dogodne okazje miałem ja, także Krzysiek Gajtkowski, i wtedy ta rywalizacja pewnie zakończyłoby się na naszą korzyść. To jest jednak Legia. Warszawianie potrafią wykorzystywać swoje sytuacje, my z kolei nie popisaliśmy się w tym meczu skutecznością.
Twoim zdaniem Wisła jest mocniejszym zespołem niż Legia?
- Przekonamy się o tym w piątek. Wiemy, że Wisła jest bardzo dobrym zespołem. Będzie ciężko, ale my lubimy takie drużyny, które grają otwartą piłkę i nie zamykają się na własnej połowie. Postaramy się sprostać Wiśle. Nie będziemy grać w tym meczu o remis, a o zwycięstwo.
Pavol Stano mówił mi po meczu z Legią, że na spotkanie z Wisłą za nic w świecie nie możecie wyjść ze strachem w oczach. Inaczej mówiąc, musicie być pewni własnej wartości i nie możecie przestraszyć się Wisły. To jest ten klucz do sukcesu?
- Na pewno po ostatnim meczu czujemy w sobie taką siłę. Ja na pewno się Wisły nie boję. Gramy z Mistrzem Polski, ale my tak naprawdę wolimy rywalizować z drużynami z góry, niż z dołu tabeli. Chciałbym żebyśmy nawet zagrali słabo, ale wygrali ten mecz. To na pewno bardziej ucieszyłoby naszych kibiców niż dobra gra i po raz kolejny strata punktów.
Ma dla was jakieś znaczenie to, że z „Białą Gwiazdą” spotkacie się na Suchych Stawach? Stadionu Hutnika raczej nie wspominacie za dobrze, bo już raz w tej rundzie tam przegraliście.
- Zupełnie nieistotne jest dla nas to, że znów będziemy tam grać. Do ostatniego spotkania z Cracovią podeszliśmy źle, przede wszystkim od strony mentalnej, ale nie ma co już grzebać w trupach. Teraz gramy z Wisłą, a nie z Cracovią i zrobimy wszystko, aby w piątek uradować naszych kibiców i wygrać ten mecz.
Wracając na koniec do twojej osoby. We wtorek dziennik „Polska” poinformował, że zainteresowany pozyskaniem ciebie jest Lech Poznań. Miałbyś w „Kolejorzu” zastąpić Sławomira Peszkę. Jest coś na rzeczy, czy to tylko plotka?
- Nic o tym nie słyszałem. W każdym razie dobrze wiedzieć, że się mną Lech interesuje (śmiech). Wcześniej można było usłyszeć, że chce mnie Legia, czy Jagiellonia. Po każdym moim dobrym występie, ktoś musi napisać coś o tym, że jakiś klub jest mną zainteresowany. Na razie nic mi nie wiadomo na temat tego, że Lech chce mnie ściągnąć do siebie.
Gdyby jednak pojawiła się taka oferta z Poznania?
- Nie wiem, póki co nie myślę o tym. Na razie chcę utrzymać Koronę w ekstraklasie i to jest dla mnie najważniejsze. Później się będę nad tym zastanawiał.
Rozmawiał Grzegorz Walczak.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze