Gajtkowski: Byliśmy o klasę lepsi
- Bełchatów w tabeli zajmuje piąte miejsce, my walczymy o utrzymanie, ale na boisku wcale tego nie było widać. Zagraliśmy dobre spotkanie, jedyne czego zabrakło to skuteczności – mówi zawodnik Korony Kielce, Krzysztof Gajtkowski.
To był jeden z najlepszych meczów Krzysztofa Gajtkowskiego w barwach kieleckiej Korony. Wychowanek Szombierek Bytom, niczym za swoich najlepszych lat, w pojedynku z GKS-em błyszczał dynamiką, szybkością, przeglądem pola, i - co najważniejsze – wykazywał się dużą łatwością w dochodzeniu do dogodnych sytuacji strzeleckich. Okazji do zdobycia bramki napastnik „żółto-czerwonych” miał bez liku, ale zazwyczaj na drodze stawał mu niesamowity tego dnia Łukasz Sapela. Najbliżej strzelenia gola 29-letni snajper był w 15. minucie spotkania, kiedy to piłka po jego atomowym uderzeniu wylądowała na poprzeczce bramki gości. Ostatecznie „Gajtek” zakończył mecz bez trafienia, ale ze swojej gry i tak mógł być jak najbardziej zadowolony.
Pomimo dobrego występu, Gajtkowski nie krył po meczu rozczarowania, wynikającego z tego, że kielczanie – już po raz piąty z rzędu – nie potrafili odnieść ligowego zwycięstwa. We wtorek podopieczni Marcina Sasala podzielili się punktami z czołowym zespołem ligi, GKS-em Bełchatów. Według Gajtkowskiego wynik tej rywalizacji nie odzwierciedla tego, co działo się na murawie. - Wydaje mi się, że byliśmy zdecydowanie lepszym zespołem, niż Bełchatów. Nasi rywale zajmują w tabeli piąte miejsce, ale jakoś specjalnie na boisku tego nie było widać. Postawiliśmy im naprawdę ciężkie warunki i to pomimo tego, że to my gramy o utrzymanie, a oni są w ligowej czołówce. Zabrakło przede wszystkim szczęścia, mieliśmy dużo dobrych sytuacji podbramkowych, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Graliśmy dobrze i uważam, że kibice nie mogli się nudzić patrząc na boiskowe wydarzenia – przyznał popularny „Kusza”.
Gajtkowski zdaje sobie sprawę z tego, że strata punktów w meczu z GKS-em znacznie komplikuje sytuację kielczan w ligowej tabeli. Napastnik uważa jednak, że inne drużyny - na sześć kolejek przed końcem rozgrywek - są w jeszcze trudniejszym położeniu. - Nie mamy jeszcze pewnego utrzymania, ale nie uważam, że widmo degradacji już powoli zagląda nam w oczy. Co mają w takim wypadku powiedzieć zawodnicy Odry Wodzisław, Polonii Warszawa, czy Arki Gdyni, a więc zespołów, które w tabeli plasują się za nami. Tym, że jesteśmy wyżej nie ma się jednak co podniecać. Musimy wygrywać najbliższe mecze i jak najszybciej wydostać się z tego dołka do góry – stwierdził.
Już w piątek „żółto-czerwonych” czeka kolejne arcyważne spotkanie w Gdyni, gdzie ich rywalem będzie miejscowa Arka. Kielczanie do konfrontacji z zespołem z Trójmiasta przystąpią po długiej podróży i zaledwie jednym treningu przeprowadzonym na sztucznej murawie Narodowego Stadionu Rugby. Gajtkowski zaznacza, że on i jego koledzy zrobią wszystko, aby do Kielc wrócić z trzema „oczkami”. – Każdy mecz – nie tylko ten najbliższy w Gdyni – jest dla nas bardzo ważny. Zostało już tylko sześć kolejek i w każdym ze spotkań będziemy grać o trzy punkty. W meczu z Bełchatowem pokazaliśmy, że potrafimy grać w piłkę. We wtorek byliśmy o klasę lepsi od naszych rywali. Jeżeli z takim przeciwnikiem jak GKS jesteśmy w stanie pokazać się z dobrej strony, to czemu z Arką miałoby być inaczej? Na pewno zrobimy wszystko, aby wygrać w Gdyni. Czy może mieć na nas jakiś wpływ to, że zagramy tam po długiej podróży i jednym treningu na sztucznej murawie? Cóż, ja wole grać często, co trzy dni, niż tylko trenować – zakończył.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze