To jest tylko ekstraklasa. Raz można spróbować
Sobotnia wygrana Jagiellonii Białystok z Koroną w Kielcach przyniosła białostoczanom dużą ulgę. Podopieczni Ireneusza Mamrota przełamali się po trzech kolejnych porażkach z rzędu i w dalszym ciągu są w grze o ligowy tytuł.
- Wyszliśmy dziś na boisko po to, aby zwyciężyć. Bardzo potrzebowaliśmy tego przełamania, a często bywa tak, że gdy się przełamujesz, to kilkoma bramkami. Dzisiaj się to udało – mówił po końcowym gwizdku Taras Romanczuk, pomocnik Jagiellonii.
- Pierwsza połowa była trochę senna z obu stron. Nie było żadnego zagrożenia pod bramkami. Byliśmy rozbici po całym boisku, musieliśmy pressować, ale to nie przynosiło efektu, bo Korona z tego wychodziła. Zbierała dużo drugich piłek. W drugiej połowie graliśmy znacznie bliżej siebie, nie cofnęliśmy się i byliśmy znacznie lepiej zorganizowani. To przyniosło efekt. Kilka razy złapaliśmy Koronę na kontrę i wygraliśmy ten mecz – analizował reprezentant Polski.
Zwycięstwo “Jagi” mogło być jeszcze bardziej okazałe, gdyby białostoczanie wykorzystali rzut karny. Fatalny błąd w tej sytuacji popełnił Akos Kecskes, który przytrzymał jednego z rywali podczas egzekwowania przez gości rzutu rożnego i tym samym dał sędziemu jasny powód do podyktowania jedenastki. Do piłki podszedł Arvydas Novikovas, ale zlekceważył golkipera żółto-czerwonych podcinając piłkę w sam środek bramki.
- Było 2:0, pomyślałem “czemu nie?!” - uśmiecha się strzelec dwóch bramek dla Jagielloni - Byłem pewny, że bramkarz rzuci się w którąś ze stron, ale jednak został w środku. To jest tylko ekstraklasa, raz można tak zrobić – dodaje w żartach.
Po tym spotkaniu Jagiellonia nadal pozostaje na drugim miejscu w tabeli. Kielczanie z dorobkiem 48 punktów są szóści, jednak z powodu wygranej Wisły Płock tracą do czwartego miejsca już 5 “oczek”. W następnej kolejce żółto-czerwoni zagrają przy Łazienkowskiej w Warszawie z Legią. To spotkanie odbędzie się w piątek o godz. 20:30.
fot: Maciej Urban
Wasze komentarze