Podsiadło: Hamburg? To są tylko ludzie!
- Musimy wykorzystać swoją szansę. Hamburg jest do ugryzienia i można z nim nawiązać równorzędną walkę. Recepta na sukces jest prosta: trzeba zagrać z „zębem”, nie popełniać prostych błędów i być w pełni skoncentrowanym – mówi rozgrywający Vive Targów Kielce, Paweł Podsiadło.
Do meczu z Hamburgiem pozostały zaledwie dwa dni. Czy w zespole można już wyczuć atmosferę wyczekiwania w związku ze starciem z jedną z najmocniejszych drużyn Europy?
Paweł Podsiadło: - Na razie nie czujemy jakiegoś wielkiego napięcia przed tym meczem. Nie znaczy to jednak, że nie myślimy o rywalu, bo oczywiście analizujemy grę Hamburga, rozmawiamy wspólnie z trenerem i we własnym gronie, jakie są jego słabe, mocne punkty i w jaki sposób powinna wyglądać nasza gra. Dzisiaj (czwartek - przyp. red.) będziemy oglądać kasetę wideo, jutro tak samo, do tego dochodzą jeszcze dwa treningi, na których na pewno skupimy się na ćwiczeniu różnych wariantów gry na zbliżające się spotkanie. Nie można jednak za bardzo przeżywać tego pojedynku, bo wtedy łatwo jest się spalić. Wiadomo, że przyjeżdża do nas jedna z najlepszych drużyn na świecie i należy podejść do niej z szacunkiem, jednak my zrobimy wszystko, aby z nią powalczyć i rozegrać dobry mecz.
Wielu kibiców w kontekście waszego meczu z Hamburgiem mówi: nie macie nic do stracenia, za to wiele do zyskania. Czy wy też tak podchodzicie do tego spotkania? Swój cel, jakim był awans do 1/8 finału, i tak już przecież osiągnęliście...
- Faktycznie udało nam się awansować do kolejnej rundy, czego niewielu od nas oczekiwało, ale my nie zadowalamy tym, co już osiągnęliśmy. Każdy sportowiec ma taką naturę, że chce wywalczyć jak najwięcej i podobna sytuacja jest z nami. Wiadomo, że osiągnęliśmy już priorytetowy dla nas cel, czyli wyszliśmy z grupy Ligi Mistrzów, ale teraz chcemy ugrać jeszcze więcej, bo z Hamburgiem też można powalczyć.
Komentując wynik losowania stwierdziłeś, że Hamburg to zespół kompletny. Mariusz Jurasik z kolei mówi, że lider niemieckiej Bundesligi, to personalnie najlepsza drużyna na świecie. Jaka jest recepta na to, aby z tym piłkarskim dream teamem nawiązać równorzędną walkę?
- Hamburg ma w swoich szeregach niesamowitych zawodników. O sile tego zespołu świadczy to, że nie ma w jego składzie szczypiornisty, który nie gra w reprezentacji swojego kraju. Zgadzam się z tym, że jest to jedna z najmocniejszych ekip na świecie. To, czy znajdziemy receptę na HSV przekonamy się dopiero w sobotę, ale w poznaniu ich gry na pewno pomogą nam materiały na wideo. Trener z pewnością zwróci nam uwagę na to, jak powinniśmy grać, a my jego założenia będziemy się starali wypełnić najpierw na treningach, a potem w meczu.
Można się doszukiwać w drużynie HSV jakiś słabszych stron?
- Na pewno, każda drużyna ma jakieś słabsze strony. Z pewnością w sobotę pojawi się dla nas szansa na to, żeby coś ugrać. Musimy jednak zagrać „z zębem” i w żadnym wypadku nie możemy sobie pozwolić na żadne przestoje, bo z takim zespołem jak Hamburg, każda chwila naszej słabości zostanie całkowicie wykorzystana. Trzeba grać bardzo uważnie i być maksymalnie skoncentrowanym przez cały mecz.
Wspomniałeś o tym, że w Hamburgu niemal każdy piłkarz ręczny prezentuje poziom światowy. Igor Vori, Pascal Hens, bracia Gille – długo można by wymieniać gwiazdy tej drużyny. Na grę którego ze szczypiornistów HSV patrzysz z największą przyjemnością i najwyższym uznaniem?
- Ciężko powiedzieć. Teraz już raczej nie patrzę na grę zawodników pod tym kątem. Pamiętam, że za młodszych lat podziwiałem Blażenko Lackovica i na nim też się troszkę wzorowałem. Trudno jednak w tej drużynie kogoś szczególnie wyróżnić, bo każdy z zawodników Hamburga – na czele z braćmi Lijewskimi, którzy są po prostu super „grajkami” - reprezentuje bardzo wysoki poziom.
Z drużyną HSV mieliście okazję mierzyć się stosunkowo niedawno, na ubiegłorocznym Kielce Cup. Oglądaliście nagranie z tego pojedynku? Jak ty wspominasz tamto spotkanie?
- Nie oglądaliśmy tego spotkania i raczej już go nie będziemy oglądać. Powód jest prosty: to był zupełnie inny mecz i nie należy z niego wyciągać zbyt daleko idących wniosków. To był tylko sparing, Hamburg nie przyjechał do Kielc w pełnym składzie i co najważniejsze – ten mecz odbywał się prawie rok temu. Zarówno my, jak i Hamburg graliśmy wtedy inaczej, niż teraz, dlatego nie ma co tego meczu wspominać. Bardziej interesują nas ostatnie pojedynki HSV, bo to one są najlepszym wyznacznikiem formy tej drużyny.
Jak w takim razie oceniasz aktualną formę Hamburga? HSV w marcu chyba nieco spuścił z tonu, o czym świadczy porażka z Gummersbach, a także minimalne zwycięstwa z Fusche Berlin i Lemgo.
- Mecze te pokazały, że Hamburg jest do ugryzienia. Musimy swoją szansę wykorzystać. Inne drużyny udowadniają, że z HSV można powalczyć i spróbować coś ugrać, w związku z czym powinniśmy się na tym wzorować. W trakcie meczu nie możemy patrzeć na to, że gramy przeciwko jednej z najlepszych drużyn na świecie. To są tylko ludzie i z nimi też można wygrać.
Niektórzy po cichu liczą na to, że Niemcy mogą was zlekceważyć. Na serio chyba taką teorię należy jednak odrzucić, bo szczypiorniści HSV, a także trener Martin Schwalb, z dużym respektem wypowiadają się o waszych dotychczasowych osiągnięciach.
- Nie ma się co łudzić, na pewno nas nie zlekceważą. To są zbyt dobrzy zawodnicy, żeby podchodzić do spotkania na zasadzie, że samo się ono wygra. Nie jesteśmy już tak anonimowym klubem, jakim byliśmy jeszcze kilka lat temu. Zawodnicy z Hamburga zdają sobie sprawę z tego, że coś w tej Lidze Mistrzów już osiągnęliśmy i dlatego spodziewam się, że podejdą do nas z szacunkiem oraz zaprezentują wszystko to, co mają najlepsze.
Waszym atutem, zresztą po raz kolejny w tym sezonie, będzie doping pełnej hali kibiców...
- To prawda. Kibice bardzo nam pomagają i zwłaszcza w tych trudnych momentach dodają nam siły do tego, aby się podnieść z kolan i walczyć. Bardzo chciałbym, aby w sobotę hala była pełna i aby każdy sympatyk naszego klubu dawał z siebie wszystko. Na pewno nam to pomoże i przy głośnym dopingu kibiców będzie nam się grało zdecydowanie łatwiej.
Rozmawiał Grzegorz Walczak
fot. Paula Duda
- Nie ma się co łudzić, że Hamburg nas zlekceważy - przekonuje Podsiadło