Hernani: To nie był remis, to porażka
– Walczyłem z Bueno o tę piłkę, chciałem ją wybić, ale podskoczyła przez co źle ją uderzyłem. Później jeszcze napastnik Odry chyba dotknął futbolówkę… Nie wiem do końca jak to było – twierdzi obrońca Korony Kielce, Hernani.
Po dzisiejszym spotkaniu Korony pozostał ogromny niedosyt. „Złocisto-krwiści”, mimo dobrej gry i przewagi na boisku, zgarnęli tylko jeden punkt. – Nie jesteśmy zadowoleni z dzisiejszego wyniku… Traktujemy to jak porażkę. Szkoda, że po takiej grze nie wygraliśmy z Odrą – mówił rozgoryczony Brazylijczyk.
Ekipa Marcina Brosza miała dziś dużo szczęścia. Korona mimo nieustającej fali ataków w pierwszej części spotkania, tylko raz zdołała pokonać Arkadiusza Onyszkę. Kolejne czterdzieści pięć minut już nie było tak efektowne. – Pierwsza połowa była w miarę dobra. Po przerwie zagraliśmy niestety słabiej, ponieważ przegraliśmy walkę w środku pola. Plany skutecznie pokrzyżował nam Mauro Cantoro, który zagrał naprawdę dobrze. Później jeszcze straciliśmy pechową bramkę. W końcówce trener wpuszczał na boisko ofensywnych piłkarzy, ale niestety nieudało się tego już wygrać – stwierdził Hernani.
Chyba małym pocieszeniem dla kieleckich kibiców jest fakt, że Korona dziś strzeliła dwie bramki… Niestety, jedną z nich jest ta trafiona przez Hernaniego na korzyść wodzisławian. „Scotty” ostatni raz taki błąd popełnił cztery lata temu, gdy w meczu z Górnikiem strzelił na korzyść zabrzan honorowego gola. Wtedy Korona wygrała 4:1, dziś niestety tak dobrze już nie było. – Nie pamiętam, czy od tamtej pory coś takiego mi się przydarzyło. Dziś boisko nie było takie, jak powinno być. Walczyłem z Bueno o tę piłkę, chciałem ją wybić, ale podskoczyła przez co źle ją uderzyłem. Później jeszcze napastnik Odry chyba dotknął futbolówkę… Nie wiem do końca jak to było – zastanawiał się defensor „złocisto-krwistych”.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze