Nie chcieliśmy być chłopcami do bicia - wywiad z Rafałem Glińskim (cz. I)

15-03-2010 00:21,

Rafał Gliński bez tajemnic. Z zawodnikiem Vive Targów Kielce porozmawialiśmy o wszystkim – o sportowych aspektach jego życia, ale też o wydarzeniach spoza parkietu. Zapraszamy do przeczytania pierwszej części wywiadu z Rafałem. Część druga już jutro.

Na początek powiedz jak to wszystko się zaczęło? To Rafał Gliński wybrał piłkę ręczną czy to piłka ręczna wybrała Rafała?

- Jako dziecko w szkole podstawowej łapałem się każdego sportu,  bo jedyną dla mnie taką super atrakcją było wyjść po szkole i pograć sobie w piłkę nożną czy w koszykówkę. Wiadomo - dzieciaki na podwórku nigdy nie grają w piłkę ręczną, ale jeśli chodzi o takie formy ruchowe, to  zawsze sport był na pierwszym miejscu. Wcześniej przed piłką ręczną trenowałem kanadyjki. To jest coś takiego jak kajaki, tylko że klęczy się na kolanie i pływa na rzece bądź na zatokach. Ćwiczyłem to rok, ale ponieważ moja szkoła podstawowa była bardziej sytuowana w kierunku szczypiorniaka, to wuefista   zawsze nas zachęcał do gry i jakiegoś tam bakcyla w nas zasiał. Trenowałem, chodziłem na wszystkie „sksy”, później przyszedł czas na pierwszy wyjazd na obóz z MOS-u. Choć wtedy to był tylko atrakcyjny dodatek do wakacji.  Chodziło o to, żeby pojechać i pobawić się z chłopakami, ale w sumie był to obóz piłki ręcznej  i siłą rzeczy ten kontakt z grą był. Moi rówieśnicy zaczęli później chodzić na treningi i ja tez. Bardzo mi się podobało i potem nastąpiła kontynuacja tego wszystkiego.

Wtedy właśnie zaczęło się na poważnie?

- Może nie aż tak na poważnie… Trzy razy w tygodniu miałem trening. Zawsze się cieszyłem, że mogę na niego iść, pobiegać na hali, porzucać, nawet pokopać piłkę na rozgrzewce. To była taka odskocznia od rzeczywistości podwórka, które miałem na co dzień. Dla odmiany na przykład we wtorek, gdy nie miałem treningu, szedłem sobie na boisko i rzucałem do kosza albo grałem w piłkę nożną z chłopakami. W środę wiedziałem jednak, że mam trening i byłem zadowolony, że mogę sobie pobiegać w hali i pograć w piłkę ręczną. Im dalej „w las”, tym bardziej mnie to fascynowało, i tak jakoś się to potoczyło…

A w momencie, kiedy zaczynałeś grać, spodziewałeś się, że zajdziesz tak daleko?

- Jak każde dziecko miałem swoich idoli. To jest normalne, że chciałoby się być jak największym sportowcem, ale to jest ciężka droga… Na początku w ogóle nie myślałem o tym. Chciałem to robić, chciałem trenować, chciałem być w gronie swoich kolegów, którzy ten sport uprawiali. Później przychodzi jednak taki okres, gdy człowiek ma 15-16 lat i już myśli troszeczkę w tym kierunku, że fajnie byłoby grać  w zespole pierwszoligowym. Na początku, jeszcze w Śląsku Wrocław, jeździło się na mecze ligowe i do tego najpierw dążyłem.

Liczyłeś na to, że kiedyś trafisz do reprezentacji?

- Tego się nie spodziewałem. Oczywiście, chyba każdy chciałby grać w reprezentacji - to jest normalna sprawa i to są najwyższe cele, które sportowiec może sobie wyznaczyć. Ja jestem zaszczycony, że mogę być reprezentantem Polski i że mogłem grać w fajnej imprezie. Ale do tego można dojść tylko ciężką pracą i swoją grą, którą musi zobaczyć i docenić trener. Żeby to osiągnąć, trzeba pokonać naprawdę wiele schodów.

Pamiętasz swoje pierwsze powołanie?

- To był 2008 rok, bodajże marzec, nie pamiętam dokładnie. Ale to były sparingowe mecze ze Słowakami  w Łodzi, a później w Warszawie. Wtedy właśnie pierwszy raz pojechałem na kadrę Polski seniorów, trener dał mi szansę. Od tamtego momentu mniej lub bardziej przekonałem go swoją osobą i do tej pory jeżdżę na kadrę. Mam nadzieje, że dobrze to wygląda.

Najważniejsza impreza to mistrzostwa świata w Chorwacji w 2009 r.?

- Osobiście dla mnie tak. To było bardzo duże wyróżnienie. Fajnie, że mogłem z chłopakami być tam razem, w jednym składzie. Zdobyliśmy brązowy medal Mistrzostw Świata i niewątpliwie jest to mój największy sukces.  Jeszcze walczyłem z drużyną o awans olimpijski, jednak na same igrzyska nie udało mi się załapać. Nie ma jednak czego żałować. Zawsze trzeba sobie stawiać jakieś wyższe cele, bo będzie kolejna impreza i trzeba dążyć do tego, żeby się dalej rozwijać i polepszać swoje umiejętności. Może następnym razem się uda…

Po tych mistrzostwach pojawiły się o tobie opinie, że byłeś odkryciem tej imprezy. Dotąd mało znany zawodnik nagle znalazł się w kadrze i zrobił kawał dobrej roboty.

- Byłem wtedy zmiennikiem Tomka Tłuczyńskiego, który w Chorwacji grał świetne zawody przez cały turniej. Na tyle na ile mogłem, starałem się pokazać z dobrej strony. Mam nadzieję, że tak było… Nie wiem, to już nie mnie oceniać tylko trenerom. Ale cieszyłem się z każdego epizodu – czy trwał dziesięć, czy piętnaście minut. Tym bardziej, że mogłem wnieść jakąś swoją małą cegiełkę i pomoc drużynie. To już w ogóle dla mnie było kosmiczne szczęście!

A miałeś żal do trenera, że w tym roku nie dostałeś szansy wyjazdu na Mistrzostwa Europy?

- Nie, tu o żadnym żalu nie ma mowy!  Oczywiście, każdy chciałby pojechać na taką super imprezę jak Mistrzostwa Europy, ale od razu powiedziałem sobie, że skoro trener tak zadecydował, to znaczy, że byli ode mnie lepsi. Wróciłem do Kielc, do klubu, żeby pomócc chłopakom, przygotowywałem się po tych dwóch tygodniach na kadrze z pozostałymi zawodnikami  Vive i trzymałem kciuki za tych, którzy grali w Austrii. O żalu i zawiści nie ma mowy. Wiem, że będzie następna impreza, trzeba walczyć o miejsce w składzie. Wydaje mi się, że to bardzo dobrze, że jest rywalizacja, bo można przez to podnosić swoje umiejętności sportowe.

Ale chyba niełatwo się ogląda takie mecze w telewizji? W środku czujesz przecież, że mogłeś tam być…

- Dokładnie, ale ciężko się o tym rozmawia, jak to już było, minęło…  Każdy jest najmądrzejszy wtedy, gy ktoś na przykład nie rzuci bramki, albo coś źle zrobi. Większość mówi, że „ja bym to zrobił lepiej”. Ale nie, to właśnie ten zawodnik w danym momencie gra na tym boisku i on sam wie co ma na nim  robić. Takie opinie mnie irytują… A skąd pewność, że nie zrobiłbym tego gorzej? Cieszy mnie to, że chłopaki zajęli czwarte miejsce i tyle.

No właśnie, to czwarte miejsce to sukces, czy jednak porażka?

- Osobiście chyba dla każdego z zawodników jednak porażka. Oni oczekiwali czegoś więcej, oni oczekiwali medalu, bo ten medal był w zasięgu reki…

A jechali nawet po złoto.

- Sam nie wiem czy jechali po złoto… Na pewno jak już byli w półfinale, gdzieś tam w środku myśleli, że będą walczyć o złoto i jeśli tak, to dadzą z siebie wszystko! Ale jeszcze wcześniej był mecz półfinałowy z Chorwacją,  który przegrali i później była walka o brąz… W każdym razie myślę, że medal był w zasięgu i tego trochę im zabrakło. Czwarte miejsce też jest dobre, dało nam bezpośredni awans do Mistrzostw Świata w Szwecji, także można to w dwojaki sposób odbierać.

Ty jeszcze będziesz tej reprezentacji potrzebny?

- Mam taką nadzieje. Będę starał się dobrze pracować, spełniać role, które są mi powierzone w klubie przez trenera i mam nadzieję, że tak będzie. Oczywiście o tym wszystkim decyduje sztab szkoleniowy reprezentacji, także ja mogę tylko swoją grą i swoim nastawieniem udowadniać i potwierdzać trenerowi, że może jeszcze będę tej reprezentacji potrzebny.

Jak to się stało, że po powrocie z Mistrzostw Świata w Chorwacji jednego dnia grałeś w Niemczech, a kolejnego spakowałeś się i pojechałeś do Kielc?

- Sam byłem tym zszokowany, bo nasze aspiracje, jeśli chodzi o klub niemiecki, to był awans do pierwszej Bundesligi. Mieliśmy w sumie dobrą pozycję, bo gdy wróciłem z Chorwacji, zajmowaliśmy drugie miejsce i do pierwszego  mieliśmy chyba punkt lub dwa starty. A do końca sezonu było pół roku. Zagrałem tam dwa tygodnie, dosłownie dwa mecze po powrocie z mistrzostw i ni stąd, ni zowąd przyszedł nasz prezes i powiedział, że niestety klub nie ma pieniędzy i nie utrzymają tego wszystkiego, a  zawodnicy mogą sobie szukać nowych klubów. Dla nas to by szok, bo żadnych problemów wcześniej nie było. To było jak jakieś nowe odkrycie, totalny szok! I sam zadecydowałem, że chce się rozwijać, a przecież jeśli odejdzie z klubu 5-6 osób i zostanie odgórnie zdegradowany w następnym sezonie do niższych lig, to ja stanę w miejscu. Dlatego zdecydowałem się odejść, dostałem propozycje z Kielc i przyszedłem tutaj.

Długo się zastanawiałeś?

- Dosłownie dwie godziny! Wiedziałem, że Vive to bardzo dobry klub, który wtedy walczył o puchar oraz mistrzostwo Polski i wiedziałem także, że są tu jakieś aspiracje, że to miejsce gdzie można  grać jeszcze lepiej, tym bardziej że był tu trener Wenta.

Jak przyjęła cię drużyna?

- Częśćchłopaków już tutaj znałem, między innymi z kadry. Część może nie osobiście, ale mniej więcej kojarzyłem kto jest kim. Chłopaki bardzo sympatycznie mnie tutaj przyjęli, zresztą tak samo jak i kibice, więc można było się z tego tylko cieszyć.

W pierwszym roku twojej gry w Vive zdobyliście jednocześnie puchar i mistrzostwo Polski, wywalczyliście awans do Ligi Mistrzów. Nie przyszło wam to za łatwo, za szybko?

- Dlaczego za szybko? Zresztą, łatwo też chyba nie było, choćby nawet te mecze finałowe z Płockiem… Mieliśmy trochę problemów zdrowotnych, bo wypadł nam Mateusz Zaremba, praktycznie graliśmy z jednym leworęcznym zawodnikiem, Kamilem Sadowskim i trener tez musiał jakoś szachować tym składem. Przez to też znajdowałem się na prawej połówce w tamtym sezonie. Wydaje mi się, że im szybciej tym lepiej. Wiadomo, to są takie mecze, gdzie łapie się bardzo duże doświadczenie i nawet nie chodzi o ogranie, bo je już gdzieś tam wcześniej miałem, ale to jest  gra o najwyższą stawkę. Dlatego osobiście cieszę się, że potrafiliśmy się zmobilizować i tam wygrać jeden mecz, a później już poszedł taki łańcuszek, gdy byliśmy mistrzem Polski, wygraliśmy kwalifikacje do Ligi Mistrzów. No i o dziwo jakoś dobrze nam to się układa. Może te ostatnie mecze z gorszym skutkiem jeśli chodzi o wyniki końcowe, ale na pewno gdzieś tam mówią już o Kielcach, o Vive Targi, że to nie jest jakiś tam klub, że nie jesteśmy „chłopczykami do bicia”, beniaminkiem, który jest dostarczycielem punktów. Staramy się swoją grą udowodnić, że naprawdę potrafimy grać, wychodzimy na każdy mecz zmobilizowani i staramy się wygrać.

Przed rozpoczęciem rozgrywek Ligi Mistrzów pojawiały się właśnie takie głosy, że będziecie raczej „chłopcami do bicia”, bez większych szans na awans…

- Nie wiem dlaczego tak ktoś od razu myślał… Że co? Położymy się na parkiecie i oddamy 2 punkty za darmo? To podejście troszeczkę bez sensu. Osobiście wydaje mi się, że każdego można pokonać. Choćby ten mecz z Rhein-Neckar na wyjeździe…. Zremisowaliśmy tam, co może trochę było dziełem przypadku, szczęścia… Nieważne!  Istotne, że przywieźliśmy stamtąd punkt. Teraz jesteśmy na trzecim miejscu, ale na pewno nie spoczniemy na laurach. Musimy sami pracować nad sobą i polepszać się w każdym meczu, bez względu na to, czy to pojedynek w Lidze Mistrzów, czy ligowy. Na pewno będziemy chcieli sami sobie udowodnić, że zasługujemy na to trzecie miejsce, awans i wygrywać kolejne spotkania. Co będzie później, to czas pokaże….

Wróćmy do rozgrywek ligowych. Po zeszłorocznym finale zawodnicy Wisły Płock strasznie się wam odgrażali, że w tym roku pokażą wam na co ich stać, że mistrzostwo powróci do nich. Tymczasem już teraz macie nad nimi ogromna przewagę punktowa. Co się stało w Płocku?

- W polskiej lidze mamy system play-off, więc jeszcze nic nie jest pewne. Oni mogą się odgrażać, to normalne zachowanie z ich strony. Teraz wiemy, że na pewno będą w play-offach  i my też tam będziemy. Jest pierwsza runda, później druga runda i dopiero finał. Wtedy okaże się, czy te słowa, które oni wypowiadali, były rzucane tylko na wiatr, czy faktycznie odbiorą nam tytuł. Czas pokaże, jednak na pewno będziemy  walczyć, bo też mamy jakieś swoje założenia i swoje cele, dlatego na pewno łatwo im nie będzie!

W tym roku znów celujecie w podwójną koronę?

- Tak byśmy chcieli. Tak sobie tego wcześniej życzyliśmy i mam nadzieję, że to zrobimy, że nam się to uda.

A co z pozostałymi drużynami w lidze? Ewidentnie jesteście poza ich zasięgiem, dominujecie na boisku… Nie jest wam czasem ciężko mobilizować się na takie mecze?

- Mi się wydaje, że mobilizacja jest zawsze taka sama, chociaż wiadomo, że w takich meczach trener próbuje już jakieś inne warianty w ataku czy obronie. Jeżeli się wygrywa powiedzmy dziesięcioma bramkami, to jest normalna sprawa, można grać wtedy bardziej na luzie, przećwiczyć coś innego, żeby w następnych meczach lepiej zagrać. A jeśli chodzi o inne zespoły, to ciężko mi coś powiedzieć. Ja nie patrzę na inne drużyny, tylko skupiam się na nas, jak my gramy, jak my coś robimy, co można lepiej zrobić, co nam jeszcze nie wychodzi….

Co takim razie wam jeszcze nie wychodzi? Nad czym musicie popracować?

- W sumie to mogę powiedzieć, że nad wszystkim, bo perfekcyjni nigdy nie będziemy. Zresztą nikt nie jest perfekcyjny, dlatego chyba każdy element można jeszcze bardziej doskonalić i do każdego elementu można dopowiedzieć swoje jakieś zdanie. Wydaje mi się, że jeśli każdy będzie tak myślał i każdy będzie do tego dążył, to możemy grać jeszcze o wie lepiej.

A jak oceniłbyś swoje dotychczasowe występy?

- To już chyba nie mnie oceniać… Co do formy, to wydaje mi się, że jestem dobrze przygotowany, jeśli chodzi o wydolność i kondycję, o siłę… Z przygotowaniem fizycznym chyba nie ma najmniejszego problemu, a  występy na pewno były lepsze i gorsze, może czasami mniej grałem, czasami więcej, ciężko powiedzieć. To już zostawię do oceny przede wszystkim trenerów, a w drugiej kolejności do oceny kibiców.

Schodząc z parkietu nie masz czasem poczucia, że coś zepsułeś, albo wręcz przeciwnie, że zagrałeś dobre zawody?

- Oczywiście każdy zawodnik czuje w sobie, że na przykład danego dnia więcej mu się rzeczy udawało, a w drugim dniu siadasz sobie w domu i mówisz, że faktycznie to czy tamto mogłeś zrobić lepiej. To jest sport i chyba każdy zawodnik ma takie przemyślenia. Najważniejsze to żeby dać z siebie wszystko,  powalczyć, a błędy zawsze będą się zdarzały…

No właśnie ta walka to chyba twoja specjalność, szczególnie mocno widać to w obronie...

- Bardzo lubię grać w obronie, zawsze lubiłem. Ogólnie nie mam z tym problemu, gdzie gram, czy to skrzydło czy trener daje mi szansę czasem pograć na drugim skrzydle w obronie. Jeżeli jakieś tam jego założenia spełniam i on wie o tym, że mogę to zrobić, to próbuję to robić i mam nadzieję, że dobrze mi to wychodzi.

W tym sezonie jednak trener rotuje cię na pozycjach, co chwile grasz gdzie indziej. Nie czujesz trochę, że jesteś tutaj po to, żeby wejść w miejsce zawodnika, który przykładowo złapał kontuzję? Bo na swojej nominalnej pozycji lewoskrzydłowego grasz ostatnio mało…

- Faktycznie ostatnio grałem trochę rzadziej na lewym skrzydle, ale w sumie nie mam z tym problemu. Jeśli trener ma jakieś zadania i stwierdzi, że potrafię daną rzecz zrobić, nawet grając na środku czy na prawej stronie, to ja to robię. Tak jak ostatnio, kiedy Paweł Piwko miał kontuzję, a  był wówczas jeszcze tylko jeden prawoskrzydłowy, Patryk Kuchczyński. On też potrzebuje zmiany, potrzebuje odpoczynku, nie może grać po sześćdziesiąt minut w meczu, bo wtedy nie utrzyma jakiegoś równego rytmu przez całe spotkanie. Także ja mogę grać na prawym skrzydle.

A jakim trenerem jest Bogdan Wenta?

-Na pewno wszyscy już to mówią, ale przede wszystkim ma swoją charyzmę. Według mnie potrafi odpowiednio zmobilizować zawodników, podejść, czasami głośniej krzyknąć, czasami uspokoić. Jest bardzo dobrym trenerem.

Jest tak, że możecie iść do niego, porozmawiać o swoich problemach? Czy raczej jest zdystansowany?

- Wydaje mi się, że dla wszystkich chce jak najlepiej, że do wszystkich chce dotrzeć - w takim sensie, żeby zespół osiągał jak najlepsze wyniki. Nieraz sobie rozmawiamy między sobą wśród zawodników, nawet na odprawach i jak coś się dzieje, to zawsze mówimy sobie, że zespół to zespół, w tym jest siła i musimy grać razem.

Mówią o tobie, że jesteś pierwszym motywatorem drużyny. Często podczas meczów wstajesz z ławki, pokrzykujesz do kolegów, mobilizujesz ich do walki.

- Gdy siedzę na ławce, to też staram się jakoś być z chłopakami, którzy grają. Kiedy ja jestem na boisku też nie wszystko widzę, ale ktoś mi coś krzyknie z ławki i wtedy szybciej reaguje na przykładowo jakiś wbieg rywala . Czasem właśnie takie pokrzyknięcie czy jakiś gest, mobilizacja, może dodatkowo pobudzić.  Akurat ja jestem takim człowiekiem, że próbuje tym żyć, mimo że nie gram w danym momencie, że odpoczywam na ławce, to chciałbym jeszcze bardziej przekazać coś chłopakom, krzyknąć, jakoś dodatkowo ich zmobilizować. To jest też oczywiście kwestia człowieka i charakteru.

Niektórzy zawodnicy są raczej wyciszeni.

- To też jest może kwestia koncentracji każdego zawodnika. Jednemu jest potrzebne więcej spokoju i wyciszenia, ale ja bym tak nie potrafił  siedzieć na ławce i pić wodę, oglądać sobie spokojnie mecz, gdy na tablicy dajmy na to jest wynik remisowy i coś się dzieje na boisku…

A jak Ty koncentrujesz się przed meczem? Masz jakieś swoje rytuały?

- Mam swoje zwyczaje, ale w sumie wolałbym to pozostawić dla siebie. A co do koncentracji to chyba jak każdy - słucham muzyki i skupiam się generalnie na meczu. Do tego dobra rozgrzewka, raczej nic szczególnego…

Stresujesz się przed wyjściem na boisko?

- Zawsze jakiś lekki stres mi towarzyszy, ale odbieram to jako pozytyw. Wiem, że gdy się leciutko stresuje, gdy jestem taki lekko pobudzony i gdzieś tam we krwi krąży adrenalina, to będzie dobrze. Bez tej adrenaliny ciężko wejść w mecz i ciężko się zmobilizować. Przed ostatnimi meczami miałem to i wszystko było pozytywnie.

Jak wygląda świętowanie po wygranym meczu w wykonaniu zawodników Vive?

- Nie ma świętowania. To znaczy wiadomo, ktoś tam nieraz przyjdzie do domu na kolację czy wypić jakieś jedno piwo, ale żeby świętować teraz po meczach to raczej nie ma na to czasu… Obecnie gramy co trzy dni i w sumie największym świętowaniem jest dla nas odpoczynek. Ostatnio po meczu przyjechałem do domu i chyba o godzinie 23 zasnąłem oglądając film. Później w nocy się obudziłem i wyłączyłem telewizor, bo naprawdę jak się gra co trzy dni i jeszcze dochodzi do tego trening, to człowiek potrzebuje tego odpoczynku.

Zmęczenie daje wam się już we znaki?

- Wydaje mi się, że jesteśmy dobrze przygotowani, ale wiadomo, że to zmęczenie będzie narastało. Ciągle gramy co trzy dni, ale wierzę, że wytrzymamy to i będzie dobrze. Odpukać, nie ma na szczęście żadnych poważniejszych kontuzji. Jest OK ze zdrowiem u wszystkich i to najważniejsze.

Ale przy tym całym zmęczeniu potraficie też wprowadzić takie pozytywne elementy. Skąd u was taka ogromna euforia, kiedy ktoś rzuci czterdziestą bramkę?

- Powiedzmy, że mamy pewne punkty zapisane w naszym wewnętrznym regulaminie i ta osoba coś musi potem zrobić, ale może nie piszmy co dokładnie (śmiech) W każdym razie zawsze jest takie pobudzenie, tym bardziej jest to fajne jeśli ta osoba nie wie, że jest trzydziesta dziewiąta bramka, rzuca. Ławka mu pokazuje „tak jest, rzuciłeś!”,  on się cieszy, patrzy do góry na tablicę i… „ojej nie ta bramka”. Wydaje mi się, że takie coś też jest potrzebne i  że jest pozytywnie odbierane wśród naszej drużyny.

Poza boiskiem też jesteście taką paczką, spotykacie się ze sobą?

- Oczywiście nieraz, jak jest jakiś weekend wolny, to nikt się nie spotka w pubie całą drużyną…  Ale fakt, trzymamy się razem, tym bardziej, że wśród zawodników z Kielc jest chyba tylko Paweł Podsiadło. Wszyscy, którzy swoje rodziny mają poza Kielcami, to muszą między sobą się trzymać. Oczywiście jeden z tym, jeden z tamtym, ale nie ma grupek. Wszyscy jakoś się spotykamy w miarę możliwości, jeżeli jest taka okazja, rozmawiamy na różne tematy, ale broń Boże - nigdy o piłce ręcznej!

A inne sporty? Oglądacie czasem jakieś mecze?

- Ja osobiście tak. Oglądam w szczególności ligę angielską, jeśli chodzi  o piłkę nożną, i ligę hiszpańską. To znaczy w sumie w lidze hiszpańskiej tylko Barcelonę, ale ligę angielską lubię całą i oglądam zawsze w weekendy, jeśli mam czas wolny. Bardzo lubię też NBA, zresztą chyba jak każdy sportowiec. Tam są największego pokroju gwiazdy, więc można zobaczyć tę całą otoczkę związaną z ich sportem, jak to jest fajnie wszystko zorganizowane, super zrobione. Ogólnie interesuję się sportem, ale te dwie dyscypliny szczególnie lubię oglądać.

W Kielcach ta oprawa na meczach też wygląda coraz lepiej, głównie dzięki waszej świetnej grze. Dodaje wam to skrzydeł, kiedy wychodząc na rozgrzewkę przed meczem słyszycie czterotysięczną publiczność?

- Oczywiście ze tak! To jest taki zastrzyk dodatkowych emocji. My sobie mówimy, że wiadomo  -  gramy dla siebie, ale gramy też dla ludzi, dla tych wszystkich kibiców, którzy tu przychodzą, którzy nas wspierają, nieważne czy to jest mecz wygrany, czy przegrany. Wiemy, że zawsze będą z tyłu za nami stali, to jest nasz 8 zawodnik. Może to dziwnie zabrzmi, ale gdy są jakieś ciężkie momenty i gdy cztery tysiące osób krzyknie albo ryknie, to naprawdę wtedy więcej rzeczy wychodzi. I to jest super! Dlatego takie coś jest jak najbardziej potrzebne tutaj w Kielcach, to bardzo fajnie funkcjonuje i z meczu na mecz jest coraz lepiej. Kibice są jak zwykle fantastyczni, oby więcej zespołów miało takich kibiców jak my!

Wydaje mi się, że dzięki wam to też poszło dalej w Polskę, że gdziekolwiek jedziecie, to ludzie przychodzą, bo chcą zobaczyć to wspaniałe Vive Targi.

- To jest bardzo miłe i fajnie, że ludzie tak to postrzegają. Ale naprawdę super by było, gdyby więcej zespołów i ludzi z danych miast podchodziło do tego sportu, tak jak nasi kibice. Mogę na przykład powiedzieć jak to wyglądało we Wrocławiu, bo nigdzie indziej w Polsce nie grałem. Tam też było w  porządku, ale później przez jakieś zawirowania między działaczami a kibicami zrobiła się dziwna atmosfera i coraz mniej kibiców przychodziło na mecze… Hala na powiedzmy trzy tysiące osób, a na trybunach było ich około czterystu, także to tak jakby grać sparing na treningu. Tutaj jest zupełnie inaczej i mam nadzieję, że to będzie zmieniało się w całej Polsce.

U nas bardzo mocno to widać, nawet jeszcze parę sezonów wstecz, kiedy zespołowi nie szło, to zawsze była ta grupa, która murem stała za drużyną…

- Dokładnie, właśnie to jest to! Wiadomo, że zawsze kibic będzie mówił różnie, to jest jego prawo. Może jemu się nie podobać  gra konkretnego zawodnika, to jest normalne, ale jeżeli chodzi o całokształt, to z tego co widzę, kibice stoją za nami murem, jeżdżą praktycznie na wszystkie nasze mecze, czy to w Polsce, czy zagranicą, w mniejszej lub większej grupie, ale zawsze są z nami. To jest super!

A czy jest jakiś mecz, który tak szczególnie zapadł ci w pamięć? Może taki, który ty zagrałeś świetnie?

- Ja zupełnie nie patrzę z takiej perspektywy, że ja zagrałem super. Chyba największy taki mecz, który pamiętam z ostatniego roku, to ten z Mistrzostw Świata z Norwegią, gdy Artur Siódmiak rzucił zwycięską bramkę. Wszyscy mówili, że to jakiś cud, że to niemożliwe… Później oglądaliśmy to jeszcze, te ostanie dwie minuty, po kilka razy i sam jeszcze się zastanawiałem kilka godzin: „Boże, co by było gdyby on nie trafił?”, albo „co by było gdyby ktoś tam wcześniej obronił?”…  Ale to już było po wszystkim, mieliśmy półfinał.  To chyba był taki najbardziej dramatyczny mecz, jaki przeżyłem w całej karierze. Z drugiej strony był też ostatni mecz finałowy z Płockiem. Niesamowita euforia, wszyscy kibice na parkiecie... Takie mecze chyba się najbardziej zapamiętuje, chociaż nie mówię, że jest zawsze wszystko pięknie i ładnie, bo są nieraz takie mecze, że człowiek nakryje sobie głowę ręcznikiem i musi sobie pewne rzeczy przemyśleć. Później trzeba jednak podnieść głowę do góry i walczyć dalej.

Rozmawiała Ewa Stempniowska.

------------

Dziękujemy, że jesteś z nami i wspierasz twórczość dostępną na CKsport.pl. Kliknij w link poniżej i postaw naszej redakcji symboliczną kawę.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Wasze komentarze

kibic2010-03-15 16:21:53
Glina to prawdziwy walczak! Do tego gra w obronie, na rozegraniu, na skrzydle i do tego bardzo dobrze czuje się jako wysunięty obrońca na jedynce. Wszechstronny gracz. Dzięki za walkę w każdym meczu i ... rób tak dalej.
Maciek2010-03-15 16:40:18
Wywiad pierwsza klasa
fly2010-03-15 20:48:46
Z niecierpliwością czekam na część drugą!
maden2010-03-15 21:11:02
"A inne sporty? Odgadacie czasem jakieś mecze?"

macie literówkę:P
Iskra!2010-03-15 22:26:31
Powodzenia Glina i oby jak najdłużej w Kielcach! :) Za Wami murem - zawsze! :)
M_M2010-03-15 23:17:16
Super wywiad! Oby więcej takich redakcjo! :)
gieroj2010-03-15 23:34:09
widzę że redaktorzy cksport nie ustają w komentoweaniu własnych tekstów
red2010-03-16 13:18:04
gieroj, proponuję skontaktować się z redakcją i rzucić okiem na adresy IP, zamiast srać jadem.
kibic2010-03-16 15:43:32
Zawsze znajdzie się jakiś sfrustrowany koleś

Ostatnie wiadomości

W 31. kolejce PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce podejmie na Suzuki Arenie Piasta Gliwice. Kamil Kuzera przedstawił sytuację kadrową „żółto-czerwonych” przed tym starciem.
Industria Kielce po dramatycznym meczu odpadła z Ligi Mistrzów. – Nie wiem, co stało się w ostatniej akcji, czy to był faul, czy o co tam chodziło – powiedział po spotkaniu Dani Dujszebajew, rozgrywający „żółto-biało-niebieskich”.
Industria Kielce po dramatycznym meczu odpadła z Ligi Mistrzów. – Uważam, że sędziowie w tej sytuacji powinni pójść z duchem gry i puścić akcję – powiedział po spotkaniu Krzysztof Lijewski, drugi trener „żółto-biało-niebieskich”.
Mecz pełen zwrotów akcji przyszło nam oglądać podczas rewanżowego starcia Industrii Kielce z Magdeburgiem w ramach ćwierćfinału Ligi Mistrzów, którego stawką było Final4 w Kolonii. Kielczanie walczyli bardzo zaciekle doprowadzając do rzutów karnych. Tutaj lepsi okazali się gospodarze.
Ponad 600 fanów Industrii Kielce pojawiło się w Magdeburgu, aby wspierać drużynę w ćwierćfinałowym starciu Ligi Mistrzów. Kibice „żółto-biało-niebieskich” przemaszerowali przez miasto.
Przed Koroną Kielce najważniejszy miesiąc w sezonie. Czy maj okaże się szczęśliwy i „żółto-czerwoni” pozostaną w PKO BP Ekstraklasie?
Industria Kielce zgłosiła sześciu młodych zawodników do decydujących starć w Orlen Pucharze Polski. Są to wychowankowie klubu, którzy przed kilkoma tygodniami świętowali znaczący sukces.
W 30. kolejce PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce zremisowała wyjazdowy pojedynek z Puszczą Niepołomice 1:1. – Nie jesteśmy zadowoleni z tego meczu, ponieważ musimy walczyć o zwycięstwa – powiedział po spotkaniu Dominick Zator, obrońca „żółto-czerwonych”.
W poniedziałek nie udało się wykonać milowego kroku w stronę utrzymania. Korona Kielce zremisowała w Krakowie z Puszczą Niepołomice 1:1 i wciąż znajduje się w strefie spadkowej. Kto Waszym zdaniem zasłużył na miano najlepszego piłkarza żółto-czerwonych w tym meczu?
W 30. kolejce PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce zremisowała wyjazdowy mecz z Puszczą Niepołomice 1:1. – Wszystko zależy od tego jak gramy po stracie gola, a wtedy najczęściej tracimy kontrolę nad meczem – powiedział po spotkaniu Martin Remacle, pomocnik „żółto-czerwonych”.
W 30. kolejce mecze najwyższej klasy rozgrywkowej obejrzało 144 475 osób.
Lider oraz wicelider na tarczy. Czy seria Hutnika doprowadzi krakowian do 1 ligi?
Już w najbliższą środę (1 maja) rozstrzygną się losy Industrii Kielce w Lidze Mistrzów. „Żółto-biało-niebiescy” rozegrają wówczas rewanżowy mecz 1/4 finału z SC Magdeburg.
Po 139 dniach zawodnicy Bruk-Betu Termaliki Nieciecza doczekali się kolejnego zwycięstwa w sezonie. Podbeskidzie coraz bliżej spadku do 2 ligi.
Kolejny przegrany mecz mają za sobą zawodnicy Radomiaka Radom. Na szczycie tabeli robi coraz ciaśniej.
Puszcza Niepołomice z kolejną zaliczką punktową prowadzącą do utrzymania. Klub grający ten sezon na stadionie Cracovii zremisował z Koroną 1:1, ma 33 punkty na koncie i kosztem żółto-czerwonych plasuje się nad strefą spadkową.
Korona Kielce wciąż w dramatycznym położeniu. Kielczanie zremisowali z Puszczą 1:1. Gola na wagę jednego punku zdobył Martin Remacle. Żółto-czerwoni aktualnie plasują się na 16. miejscu w tabeli. – Spodziewaliśmy się tego, co możemy zastać w Krakowie i rzeczywiście rywal postawił nam trudne warunki – mówi trener Kamil Kuzera.
W 30. kolejce PKO BP Ekstraklasy Korona Kielce zremisowała wyjazdowy mecz z Puszczą Niepołomice 1:1. Bramkę dla „żółto-czerwonych” zdobył Martin Remacle, a dla gospodarzy Roman Yakuba.
Pokaźna grupa fanów Korony Kielce po 15.00 wyruszyła spod stadionu przy ulicy Ściegiennego do Krakowa, gdzie na miejscu będą wspierać swoją drużynę podczas walki o trzy punkty. Na arenie Cracovii podopieczni Kamila Kuzery zmierzą się z Puszczą Niepołomice. Początek starcia o godzinie 19.00.
Przed Industrią Kielce rewanżowym mecz ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Kielczanie zagrają na wyjeździe z SC Magdeburg – Najważniejsze natomiast jest serce i charakter. Uważam, że w tym meczu będzie decydowało wiele rzeczy – powiedział przed spotkaniem Artsem Karalek, obrotowy gości.
W rewanżowym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów Industria Kielce zagra na wyjeździe z SC Magdeburg – Jeśli będziemy robić to samo, co robiliśmy w pierwszym pojedynku, to znów wygramy jedną bramką – powiedział przed spotkaniem Andreas Wolff, bramkarz „żółto-biało-niebieskich”.
To historyczny moment dla kieleckiego klubu. W niedzielę łupem juniorów Polonii Kielce padły dwa medale!
Już w najbliższą środę (1 maja) rozstrzygną się losy Industrii Kielce w Lidze Mistrzów. Mistrzowie Polski rozegrają wówczas rewanż 1/4 finału z SC Magdeburg. – Jeżeli zagramy kompaktowo i zespołowo jako drużyna, nieszablonowo i nieprzewidywalnie, to właśnie tą jednością możemy ich pokonać – powiedział przed spotkaniem Krzysztof Lijewski, drugi trener „żółto-biało-niebieskich”.
Podano dokładny terminarz fazy grupowej turnieju olimpijskiego szczypiornistów. W zmaganiach o medale może wziąć udział nawet ośmiu graczy Industrii Kielce.
To będzie mecz, którego stawką może być utrzymanie na najwyższym szczeblu rozgrywek! Korona Kielce gra dziś wyjazd z Puszczą Niepołomice. Czy żółto-czerwoni dźwigną ciężar gatunkowy tej rywalizacji i zdołają na stadionie Cracovii ograć beniaminka? Zapraszamy na relację tekstową NA ŻYWO!
Orlen Superliga podała dokładne terminy rozegrania meczów finałowych pomiędzy Industrią Kielce a Orlenem Wisłą Płock.
Korona Kielce wraca w tym sezonie na stadion Cracovii, by tym razem zmierzyć się z Puszczą Niepołomice. Stawka meczu jest bardzo duża, gdyż rywalizują ze sobą zespoły pretendujące do spadku z PKO BP Ekstraklasy. Gdzie można obejrzeć to spotkanie?
Bezpieczeństwo to jeden z kluczowych obszarów, na który zwracają uwagę osoby, które aktualnie poszukują pracy. Zgodnie z raportem „Kształtowanie kultury bezpieczeństwa i higieny pracy w organizacji” jest to jeden z najważniejszych czynników, który może zaważyć na tym, czy oferta zostanie uznana za atrakcyjną. Nie powinno więc dziwić, że coraz więcej przedsiębiorstw na poważnie analizuje ceny kursów KPP – byle tylko zapewnić pracownikom możliwość rozwoju w tym kierunku. Komu takie szkolenie przyd
Piłkarze Korony Kielce będą mogli liczyć na wsparcie licznej grupy „żółto-czerwonych” kibiców.
W 27. kolejce III Ligi grupy IV świętokrzyskie drużyny zanotowały różne rezultaty. Jakie?

Copyright © 2024 CKsport.pl Redakcja Reklama

Projekt i wykonanie: CK Media Group