Zieliński: Nie jestem piłkarskim bandytą
- Radzewicz symulował, a ja dostałem czerwoną kartkę. Krzyczał tak, jakby mu nogę urwało - mówił po meczu z Polonią wyrzucony z boiska Michał Zieliński. Co na to sam „poszkodowany”? - Chyba ja wiem lepiej, czy mnie bolało, czy też nie! – twierdzi pomocnik Polonii.
Piątkowe spotkanie pomiędzy drużynami Korony i Polonii dostarczyło wielu kontrowersji. Sędzia zawodów, Piotr Siedlecki z Warszawy, wyraźnie nie radził sobie z tym, co działo się na murawie kieleckiego stadionu. Jedną z wielu dyskusyjnych decyzji, podjętych przez arbitra tego meczu, była ta z 85. minuty, kiedy to Siedlecki na skutek sygnalizacji sędziego bocznego zadecydował o wyrzuceniu z boiska napastnika „żółto-czerwonych”, Michała Zielińskiego. Zawodnik Korony zaatakował przy linii bocznej boiska pomocnika Polonii Marcina Radzewicza, jednak zdaniem wielu obserwatorów przewinienie to zasługiwało co najwyżej na żółtą, a nie czerwoną kartkę.
Jak sam Zieliński ocenia zaistniałą sytuację? – W życiu bym się nie spodziewał, że za ten faul otrzymam czerwoną kartkę. W momencie, gdy sędzia mi ją pokazywał byłem zszokowany. Może i niepotrzebnie zaatakowałem Marcina na środku boiska, ale jak to często bywa - emocje wzięły górę – przyznał, a po chwili dodał. - Nie jestem żadnym piłkarskim bandytą. Jakbym mógł chcieć zrobić krzywdę swoim byłym kolegom? Nie miałem w zamiarze sfaulować Marcina Radzewicza. To była stykowa sytuacja, poszedłem wślizgiem, być może leciutko go zahaczyłem, ale w żadnym wypadku to nie było przewinienie na czerwoną kartkę. Sędzia boczny stał 2-3 metry od całej sytuacji, stąd nie mogę uwierzyć, że popełnił taki błąd – mówił po meczu rozżalony Zieliński.
Napastnik Korony twierdzi, że o tym, iż sędzia zdecydował się pokazać mu czerwoną kartkę, w największej mierze przesądziły umiejętności aktorskie samego Radzewicza. - Czy Marcin udawał? Zdecydowanie tak! Przewracając się krzyczał tak, jakby mu nogę urwano, a po 15 sekundach był rześki i biegał po boisku. Nic wielkiego nie mogło mu się stać, skoro dalej był zdrów, by grać. Rozmawiałem już po meczu z Marcinem i powiedziałem mu, że to było symulowanie i wymuszanie. Co on na to? Marcin chyba sam nie wie, czy był naprawdę faulowany. Czasu już jednak nie cofniemy. Kartka jest, a teraz jedyna szansa w tym, że uda się od niej skutecznie odwołać - powiedział.
Na zarzuty o symulowanie starał się odpowiedzieć także sam Radzewicz. - Czy to był faul na czerwoną kartkę? Nie wiem, nie mi to oceniać. Ja poczułem nogę Michała, ale czy powinien on za to otrzymać czerwoną kartkę nie mam pojęcia. Michał mówi, że symulowałem? Chyba ja lepiej wiem, czy mnie bolało, czy też nie. On mówi, że mnie nie sfaulował, a ja mówię, że mnie sfaulował. Gdyby mnie nie sfaulował, to bym się nie przewrócił – ocenił rudowłosy pomocnik.
Zieliński przyznał po meczu, że nie mógłby sobie wybaczyć, gdyby przez wyrzucenie go z boiska ucierpiała cała drużyna, która do ostatnich chwil musiała się bronić przed rosnącym naporem gości z Bytomia. - Osłabiłem zespół i do końca drżałem o wynik tego spotkania. Przeżywałem niesamowicie ten mecz i na pewno denerwowałem się o wiele bardziej, niż wówczas, gdybym występował na boisku. Całe szczęście, że chłopcy utrzymali ten wynik do ostatniej minuty. Wydaje mi się, że odnieśliśmy zasłużone zwycięstwo – stwierdził Zieliński.
Czerwona kartka oznacza dla Zielińskiego absencję w kilku najbliższych meczach. O tym, jak długa czeka go przerwa, były napastnik bytomskiej Polonii dowie się w następnym tygodniu. Istnieje jednak cień nadziei na to, że PZPN po przeanalizowaniu zaistniałej sytuacji zdecyduje o anulowaniu otrzymanej przez zawodnika kartki. - Rozmawiałem z trenerem Sasalem i z tego co wiem, to będziemy się odwoływać od tej "czerwieni". Wydaje mi się, że nasza apelacja powinna zostać uznana. Kiedy ostatnio dostałem czerwoną kartkę? Nie pamiętam, czy kiedykolwiek ją otrzymałem! Być może raz mi się zdarzyło, ale jeśli już to było to wynikiem zgromadzenia dwóch żółtych kartoników, a nie bezpośredniego faulu – mówił Zieliński.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze