Vuko znaczy jakość
Nie chcieli Aleksandara Vukovicia w Legii, nie chcieli też w Grecji. Chciano go za to w Kielcach i raczej nikt dzisiaj tego nie żałuje. Bo czy ktoś wyobraża sobie obecną Koronę bez Vuko?
Vuković w polskiej lidze brylował w barwach Legii Warszawa. W stolicy spędził siedem lat - był liderem drużyny, dwa razy sięgnął po mistrzostwo Polski. Zdobył także Puchar Polski, Puchar Ligi oraz Superpuchar. Do tego przyjął polskie obywatelstwo.
Z Legii odszedł, bo w grudniu nie chciano z nim przedłużyć kończącego się sześć miesięcy później kontraktu. Dla ambitnego Serba, w dodatku kapitana zespołu, był to cios w policzek. - Byłbym nikim, gdyby zdecydował się zostać. Po prostu zwykłym zerem - mówił wtedy zawodnik.
\"Vuko\" trafił do Iraklisu Saloniki. W Grecji przez pół roku był podstawowym zawodnikiem zespołu, zagrał w 9 meczach. Latem trenerem Iraklisu został jednak Oleg Protasow, który Vukovicia nie widział w składzie. Piłkarz stanął na głowie, by rozwiązać kontrakt. – Już wtedy postanowiłem, że wracam do Polski. Zgłosiło się po mnie kilka zespołów z zagranicy oraz polskiej ekstraklasy. Ale wiedziałem, że nad Wisłą są kluby, w których nigdy bym się dobrze nie czuł. W Kielcach jest inaczej, to idealne miejsce dla mnie do gry. Korona to klub, który cały czas się rozwija. I ja chcę w tym uczestniczyć - mówił po podpisaniu kontraktu.
Dużo pochwał dostali za ten transfer kieleccy działacze. Oni zresztą nie ukrywali radości z powodu zakontraktowania byłego legionisty. - Aleksandar jest bardzo dobrym zawodnikiem. Cenią go polscy kibice. Mamy nadzieje, że za jego sprawą uda nam się zmienić obraz gry całego zespołu - mówił wiceprezes Korony, Jarosław Niebudek. - Vuković to nie tylko dobry piłkarz, ale też szanowana osobistość piłkarska. Wierzymy, że wpłynie pozytywnie na drużynę - dodawał prezes Tadeusz Dudka. Dziś obaj panowie mogą przybić sobie \"piątkę\", bo transfer okazał się świetnym posunięciem.
\"Aco\" w Kielcach radzi sobie bowiem bardzo dobrze. Piłkarz szybko stał się oparciem dla drużyny oraz wzorem do naśladowania dla młodszych piłkarzy. Jego charyzma i waleczność udziela się całemu zespołowi. Dzięki jego świetnej grze w środku pola w przeciągu kilku kolejek „złocisto-krwiści” zrobili ogromne postępy. – „Vuko” w meczu z Gliwicami pokazał po raz kolejny, że jest dużym oparciem dla całej drużyny. Zagrał bardzo dobry mecz – ocenił rodaka Nikola Mijailović.
Mijailović nieco przesadził - Vuković świetnego spotkania w sobotę nie rozegrał. Ale choć długo był niewidoczny i chwilami dość nieporadny (jak zresztą cała drużyna), to obudził się w idealnym momencie. To on pociągnął zespół do walki, a także dołożył swoje trzy grosze (a nawet więcej) do końcowego rezultatu. Najpierw sam zdobył wyrównującego gola, a niedługo potem asystował przy bramce Cezarego Wilka.
W krótkim czasie Vuković stał się podwaliną zespołu z Kielc. – Aleksandar bardzo dobrze wszedł w naszą drużynę. Z pewnością zdobyta przez niego bramka dodatkowo pomoże mu rozwinąć tutaj skrzydła – mówi Paweł Buśkiewicz. Sam \"Vuko\" też nie narzeka. Wręcz przeciwnie - jest zachwycony. - Już pierwszego dnia zostałem świetnie przyjęty. Wszyscy są bardzo życzliwi, więc bez problemu wkomponowałem się w zespół. Miasto też jest OK! - zapewnia. - Największy kłopot to oczywiście kwestia zgrania się z zespołem na boisku. Do tego potrzebny jest czas, ale każdy kolejny mecz działa na naszą korzyść - dodaje.
Ale faktem jest, że od meczu z Odrą Wodzisław podopieczni Marka Motyki przestali grać przypadkową piłkę. W sobotę pokazali, że nawet ze stanu 0:2 są w stanie się podnieść i przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść - a to obrazek w meczach Korony wyjątkowo rzadki.
Co zadecydowało o sukcesie w tym spotkaniu? Nic niezwykłego - po prostu w meczu z Piastem piłkarze Korony zaprezentowali siłę kolektywu. Kolektywu, którego bardzo ważnym ogniwem jest właśnie Vuković.
fot. Artur Starz
Vuković: każdy mecz działa na naszą korzyść