A czy komunizm jest gorszy od kapitalizmu?
Choć na boisku emocji nie było zbyt wiele, to nie brakowało ich poza zieloną murawą. Śmierć kibica na stadionie, pożar w sektorze gości i komunizm na konferencji prasowej – takie wydarzenia nie zdarzają się zbyt często.
Nie doczekał derbów
Zaczynamy od wydarzenia najsmutniejszego. Kilkadziesiąt minut przed meczem na trybunach stadionu zasłabł mężczyzna, który opadł na ziemię. 50-latkiem szybko zajął się lekarz klubowy, po dwóch minutach zjawili się przy nim sanitariusze z karetki będącej na obiekcie, a po chwili na stadion dotarła kolejna karetka pogotowia na sygnale. Niestety, mimo kilkudziesięciominutowej akcji reanimacyjnej, mężczyzna zmarł. Prawdopodobną przyczyną zgonu był wylew krwi do mózgu. Z powodu tego tragicznego wydarzenia doping podczas meczu zamilkł na kilka minut, a z „młynu” zdjęto niemal wszystkie flagi.
Gorąco w sektorze „Jagi”
Kilkanaście minut po zakończeniu spotkania, gdy na trybunach nie było już kibiców Korony, w sektorze gości wybuchł pożar. Z ogniem szybko sobie jednak poradzono. Co było jego przyczyną? Jak się później okazało, kibice Jagiellonii spalili oprawę, którą zaprezentowali w trakcie spotkania. Cóż, widocznie nie chcieli zabierać do Białegostoku rzeczy, które przypominałaby im o porażce…
Kapitalistyczna riposta Sasala
„Panie trenerze, kiedyś powiedział pan, że czuje się w Kielcach, jakby wciąż tu był komunizm. Jak czuł się pan dzisiaj?” – zapytano na konferencji prasowej Marcina Sasala, nawiązując do jego słów, gdy był jeszcze trenerem Dolcanu Ząbki. „A kto powiedział, że komunizm jest gorszy od kapitalizmu? Taka rozmowa do niczego nie prowadzi, więc ja ją w tej chwili zakończę” – odpowiedział niewzruszony szkoleniowiec Korony.
Smudzie spodobał się… Sobolewski
Zgodnie z zapowiedziami, na meczu zjawił się selekcjoner reprezentacji Polski, Franciszek Smuda. „Franz” bardzo długo i życzliwie witał się z prezydentem Wojciechem Lubawskim i byłym właścicielem klubu, Krzysztofem Klickim. Z twórcą potęgi Kolportera oglądał zresztą większą część meczu. Smuda, w odróżnieniu od swojego poprzednika, Leo Beenhakkera, nie uciekł także przed końcem spotkania. Co więcej, zgodził się na wywiad telewizyjny. „Najbardziej podobała mi się gra Pawła Sobolewskiego” – powiedział na antenie Orange Sport.
Z tego „Franka” niezły kłamczuch
Dużo mniej rozmowy był snajper Jagiellonii, Tomasz Frankowski. „Franek” długo nie opuszczał swojej szatni, a gdy w końcu z niej wyszedł, spławił czekających na niego dziennikarzy. „Czekają na mnie w autokarze, bo zaraz odjeżdżamy” – powiedział. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że Frankowski wyszedł zupełnie innym wyjściem i udał się do samochodu osobowego. A autokar odjechał do Białegostoku oczywiście bez byłego reprezentanta Polski…
Niemcy oglądali Wilka i Kiełba
Na trybunach oprócz Franza było także sporo innych ciekawych gości. Mecz Korony z „Jagą” obserwował m.in. znakomity trener Henryk Kasperczak – nomen omen jeden z konkurentów Smudy w walce o stołek selekcjonera. Było także kilku menedżerów. Nasza redakcja wypatrzyła m.in. Mariusza Piekarskiego, który po spotkaniu długo rozmawiał z początkującym w tej branży Tomaszem Górą, menedżerem m.in. Michała Michałka. A, jak donosił „Przegląd Sportowy”, w Kielcach mieli też zjawić się scouci Bayeru Leverkusen, którzy zamierzali obejrzeć w grze m.in. Jacka Kiełba i Cezarego Wilka.
Hermesa musieli zawracać
Po przyjeździe na stadion, zespół Jagiellonii Białystok prędko udał się do szatni. Hermes zamiast jednak skręcić w prawo, z rozpędu skierował się w lewą stronę, idąc w kierunku szatni gospodarzy. Brazylijskiego pomocnika powstrzymał dopiero członek sztabu szkoleniowego Jagiellonii, który wskazał mu odpowiednią drogę. „Po prostu nie wiedziałem, gdzie jest szatnia gości” – tłumaczył później z uśmiechem roztargniony „Hermi”.
Dwóch kapitanów Korony
Utarł się międzynarodowy schemat ustawienia drużyn przed meczem – najbliżej sędziów stoi kapitan, dalej bramkarz i pozostała część zespołu. Wczoraj w Koronie było inaczej. Najpierw stanął Nikola Mijailović – nowy lider zespołu, a tuż obok niego Edi Andradina – stary kapitan. Dopiero dalej ustawili się Zbigniew Małkowski i pozostali piłkarze. To wyraz szacunku dla Brazylijczyka, którego w roli kapitana widziała połowa zespołu. Przypomnijmy, że Nikola styczniowe głosowanie wygrał niewielką różnicą głosów. A jak sam przyznał nam kilka tygodni temu: „Ja głosowałem na Ediego, bo to on powinien być kapitanem drużyny”.
fot. Paula Duda
Franciszek Smuda wyjątkowo gorąco przywitał się z Krzysztofem Klickim
Wasze komentarze
Sasal jest juz Koroniarzem - ty nim kmiocie nigdy nie bedziesz.