Hermes: Nie wiedziałem, gdzie jest szatnia gości
- Do spotkania z Koroną przystąpiliśmy niezwykle skoncentrowani, ale co z tego, skoro już na początku meczu straciliśmy bramkę. Próbowaliśmy, walczyliśmy, ale nie udało nam się wyrwać tego punktu – mówi były kapitan Korony, a obecnie gracz Jagiellonii, Hermes Neves Soares.
Dla Hermesa pojedynek rozgrywany na stadionie przy ulicy Ściegiennego był szczególnie ważny. Zawodnik, który przez ponad pięć lat bronił barw kieleckiej Korony, po blisko dwóch latach wrócił na stare śmiecie, tyle że z zamiarem pokonania zespołu, w którym jeszcze nie tak dawno występował. Kieleccy kibice nie zapomnieli jednak o zasługach Brazylijczyka, który przez wiele lat gry w Kielcach doczekał się miana ikony klubu, i jeszcze przed pierwszym gwizdkiem nagrodzili go gromkimi brawami. Hermes nie ukrywał wzruszenia tym, że fani „złocisto-krwistych” cały czas go doceniają i pomimo zawirowań wokół jego odejścia mają o nim bardzo dobre zdanie. - Na pewno cieszy mnie to, że kibice o mnie pamiętają i przyjęli mnie bardzo miło. Zawsze w Kielcach jest świetna atmosfera i gra się tutaj bardzo fajnie. Tak samo było dzisiaj. Przyjemnie się gra przed tak wspaniałą publicznością – powiedział.
Brazylijczyk przyznał po meczu, że radość z powodu powrotu na Arenę Kielc zmąciła mu porażka jego zespołu. „Jaga” nie wygrała na wyjeździe aż od 32 spotkań, a Hermes, podobnie jak i inni zawodnicy „Pszczółek” jest tym faktem wyraźnie poirytowany. - Wróciłem na ten stadion po dwóch latach, ale niestety nie będę tego powrotu wspominał zbyt miło, bo przegraliśmy. Myślę, że zagraliśmy niezły mecz, ale niestety zabrakło nam tej "kropki nad i" w postaci bramki. Przyjechaliśmy tutaj, żeby wygrać, ale niestety znowu nam się to nie udało. Walczyłem na tyle, na ile mogłem, po to, aby pomóc drużynie w wywalczeniu trzech punktów. Coś jest jednak nie tak, bo dalej nie możemy zwyciężyć w meczu na wyjeździe – stwierdził.
Pomocnik "Jagi" po spotkaniu starał się także odpowiedzieć na pytanie, jaka była przyczyna tego, że on i jego koledzy wyjeżdżają z Kielc bez choćby jednego punktu. - Myślę, że jedną z przyczyn naszej porażki było złe wykonywanie wcześniej przygotowanych stałych fragmentów gry. Przystąpiliśmy do tego spotkania bardzo skoncentrowani, ale już na początku meczu straciliśmy bramkę. Później staraliśmy się, walczyliśmy, ale tej straty nie udało nam się już odrobić. Korona tak naprawdę wykorzystała jedną sytuację, a potem grała już spokojnie z kontry. W końcówce meczu bardziej się otworzyliśmy, na boisku zrobiło się więcej miejsca, przez co i Korona dochodziła łatwiej do dogodnych okazji strzeleckich. Niestety nie udało nam się znaleźć recepty na kielczan – przyznał.
Jak zawodnik Jagiellonii ocenia swoją byłą drużynę? - Korona jest bardzo mocnym zespołem. To widać zwłaszcza wtedy, gdy zawodnicy z Kielc grają z kontry i mogą pokazać swoje umiejętności w ofensywie. Już na odprawie trener uprzedzał nas na to, że Korona gra bardzo dobrze z kontrataku i po dzisiejszym meczu można powiedzieć, że miał on całkowitą rację. Mogliśmy ten mecz zremisować, ale równie dobrze to Korona mogła strzelić drugą bramkę – powiedział.
Hermes przyznał, że nie miał zbyt wiele czasu na to, aby porozmawiać ze swoimi byłymi kolegami. - Jedynie po spotkaniu udało nam się zamienić kilka słów – stwierdził. Co ciekawe, Brazylijczyk przed samym meczem nieco zagubił się na korytarzach klubowego budynku i nawet pomylił szatnie. – Po prostu nie wiedziałem, gdzie jest szatnia gości – zakończył z uśmiechem były kapitan Korony.
fot. Paula Duda