Bartczak: Nie chcieliśmy dopuścić do katastrofy
- Bardzo miło było mi wrócić do Kielc, na „stare śmieci”. Spędziłem tutaj trzy lata i mam do tego miejsca duży sentyment. Atmosfera w hali jak zwykle niesamowita, publiczność wspaniała! – zachwycał się po wczorajszym meczu były zawodnik Vive, a obecnie prawoskrzydłowy Travelandu–Społem Olsztyn, Michał Bartczak.
Nie udało się zawodnikom z Olsztyna zdobyć w niedzielnym spotkaniu choćby jednego punktu. Kieleccy gracze nie pozostawili złudzeń, dominując na parkiecie prawie od samego początku meczu. – Próbowaliśmy ale nie udało się. Myślę, że Vive jest taką drużyną, z którą ciężko wygrać polskim zespołom, szczególnie na ich własnym terenie. Przewyższają nas klasą zawodników, zgraniem oraz umiejętnościami. My jedynie mogliśmy im przeciwstawić wolę walki i ambicję. Niestety, to nie wystarczyło, by urwać kielczanom choćby punkt - mówił Bartczak.
Olsztynianie starali się pokazać z jak najlepszej strony, momentami prezentowali się naprawdę dobrze. - Do końca meczu nie zwątpiliśmy i cały czas staraliśmy się walczyć o jak najkorzystniejszy wynik. Niestety w pewnym momencie popełniliśmy zbyt wiele błędów, które Vive wykorzystało. Gospodarze odskoczyli nam na kilka bramek i narzucili swój styl gry. Nie byliśmy już w stanie ich dogonić, mogliśmy jedynie za wszelką cenę nie dopuścić do katastrofy i walczyć o jak najniższy wymiar kary – podkreśla skrzydłowy z Olsztyna.
Bartczak wspomina także, że bardo ucieszył się z przyjazdu do Kielc. Zawodnik miło wspomina czas, kiedy grał w Vive i nie ukrywa, iż pewnego dnia chciałby stanąć ponownie na boisku, reprezentując barwy „żółto-biało-niebieskich”. - To oczywiście są jakieś marzenia, ale na razie ciężko mówić o czymś konkretnym. W tym momencie Vive to zespół światowej klasy, mają tu świetnych zawodników, a w klubie dzieje się wiele dobrego – przyznał zawodnik.