Gajtkowski: Nie wiem czemu mnie skreślili
Przez jednych skreślony, przez drugich chwalony. Krzysztof Gajtkowski, bo o nim mowa, rozpoczyna ostatnią już walkę o potwierdzenie swojej przydatności do drużyny kieleckiej Korony. – Zrobię wszystko, żeby przekonać do siebie kibiców – zapowiada popularny „Gajtek”.
Wiele pochwał podczas zakończonego okresu przygotowawczego do rundy wiosennej zebrał nowy-stary napastnik kieleckiej Korony, Krzysztof Gajtkowski. 29-letni zawodnik w trakcie spotkań kontrolnych zdobył wprawdzie tylko jedną bramkę, ale imponował zaangażowaniem, ambicją oraz wolą walki. O tym, jak bardzo zależy mu na udowodnieniu swojej wartości świadczy to, że w jednym ze sparingów podczas tureckiego zgrupowania uporczywie prosił szkoleniowca „żółto-czerwonych”, Marcina Sasala, aby ten w trakcie przerwy nie zdejmował go z boiska. Z zawodnika, który po rundzie jesiennej został wystawiony na listę transferową i uznany za niepotrzebnego, stał się istotnym ogniwem zespołu oraz piłkarzem mocno walczącym o wyjściową jedenastkę.
Sam zainteresowany dosyć niechętnie wypowiada się na temat zawirowań wokół swojej osoby, jakie miały miejsce po zakończeniu poprzedniej rundy. Jak podkreśla – stara się już o tym nie pamiętać, a jego myśli skupiają się teraz na zbliżających się niebawem rozgrywkach. - Nie wiem, czy to jest moja kolejna szansa. Rzeczywiście przez pewien czas zostałem odrzucony od drużyny, chociaż tak naprawdę nie wiem czemu. Zresztą mniejsza z tym – najważniejsze jest to, że robię swoje, trenuje ciężko i sumiennie, a moja forma idzie do góry, co daje jakieś podstawy do optymizmu – mówi.
Czy tym razem wychowankowi bytomskich Szombierek uda się wreszcie przekonać do swoich umiejętności kieleckich kibiców? Czasu na to ma niewiele, bowiem wraz z końcem grudnia wygasa jego kontrakt z drużyną Korony, a szanse na przedłużenie umowy na chwilę obecną są raczej niewielkie. 29-letni napastnik nie poddaje się jednak i wierzy w to, że uda mu się wykorzystać otrzymaną szansę. - Jestem pewien, że swoją grą uda mi się przekonać trenera, a także kibiców. Będę robił wszystko ze swojej strony po to, żeby tak się właśnie stało. Czas jednak pokaże, jak to wszystko się potoczy – zaznacza.
Gajtkowski zdaje sobie sprawę z tego, że rywalizacja o miejsce w linii ataku kieleckiego klubu będzie bardzo zacięta. Według niego transfery Macieja Tataja oraz Michała Zielińskiego znacznie wzmacniają potencjał ofensywny Korony, ale o tym, czy okażą się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę zadecyduje dopiero boisko. - Ciężko powiedzieć, czy nasza formacja ofensywna jest teraz mocniejsza. Personalnie oczywiście wygląda bardzo dobrze, ale tak naprawdę wszystko zweryfikuje boisko. Mam nadzieje, że będziemy tych bramek strzelać dużo, a jednocześnie uda nam się ich mało tracić – ocenia.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że szczególnie dużo pretensji po pierwszej rundzie kierowano w stronę napastników, bo tych bramek razem z kolegami z linii ataku nie udało nam się strzelić zbyt dużo. Z drugiej jednak strony trzeba pamiętać o tym, że napastnik żyje z podań pomocników, a dobrych, kończących piłek też nie otrzymywaliśmy zbyt wiele. Wierzę jednak w to, że teraz jesteśmy silniejsi i strzelimy więcej bramek niż w poprzedniej rundzie – twierdzi.
Z jakim nastawieniem do nowej rundy podchodzi kielecki snajper? - Cel, jaki sobie postawiliśmy jest prosty. Musimy zapewnić sobie utrzymanie w lidze, a najlepiej byłoby gdyby udało nam się to zadanie zrealizować już na początku rundy. Kluczowe będą dla nas na pewno pierwsze cztery mecze, kiedy to zagramy trzy spotkania na własnym stadionie i jedno na wyjeździe. Nie ma w lidze słabych rywali, ale z każdym można powalczyć i o tym musimy pamiętać – podkreśla.
Wasze komentarze