Na własne życzenie...
Mecz, na który czekały całe Kielce, nie zakończył się niestety po myśli graczy Vive Targów Kielce. Mimo, iż gospodarze prowadzili do przerwy czterema bramkami, musieli uznać wyższość Niemców, przegrywając ostatecznie 32:35.
Arena dzisiejszej potyczki, kielecka Hala Legionów wypełniła się dziś do ostatniego miejsca. Ba! Chętnych do zobaczenia historycznej rywalizacji było co najmniej kilka razy więcej, ale okazję do uczestnictwa na żywo w tym spektaklu uzyskało "tylko" 4200 szczęścliwców. I chyba nikt z przybyłych na ul. Boczną nie żałował swojej decyzji - ujrzeć w jednym miejscu i czasie tak wiele gwiazd piłki ręcznej nie zdarza się przecież codziennie.
Punktualnie o godzinie 16.00 znani z prowadzenia meczów na największych światowych imprezach sędziowie Martin Gjeding i Mads Hansen z Danii zagwizdali po raz pierwszy. Pierwsi akcję przeprowadzili gospodarze i już po 15 sekundach mogliśmy cieszyć się z prowadzenia graczy Vive Targów! Problemów z umieszczeniem piłki w bramce strzeżonej przez Sławomira Szmala nie miał nie kto inny, jak lider kieleckiej ekipy - Mariusz Jurasik. Kolejne akcje to wzajemna wymiana ciosów przez obie drużyny. Co prawda w szeregi gospodarzy wdarło się nieco niedokładności, czego efektem były dwie straty, jednak błędy kolegów we wspaniałym stylu naprawiał świetnie dysponowany Marcus Cleverly. Jak można było się spodziewać, w Hali Legionów mieliśmy do czynienia z niezwykle zaciętymi i wyrównanymi zawodami, czego efektem był wynik 6:6 po 10 minutach meczu.
Chwilę później szansę na dwubramkowe prowadzenie mieli gospodarze, jednak w pojedynkach Nat - Szmal oraz Żółtak - Szmal ku rozpaczy kibiców lepszy okazywał się ten drugi. Na to, co nie udało się w 13 minucie, musieliśmy jednak czekać zaledwie 180 sekund. Wówczas, po kapitalnej bramce Jurasika kielczanie wyszli na prowadzenie 10:8! Na dodatek presji nie wytrzymał znany ze swej porywczości Oliver Roggisch, który powędrował na ławkę kar. Niestety, w sukurs poszedł mu Piotr Grabarczyk powodując, że siły na parkiecie Hali Legionów znów zostały wyrównane. Dążący do szybkiego odrobienia strat Niemcy co rusz starali się zmniejszyć straty, jednak plany skutecznie krzyżował im rozgrywający wspaniałe zawody Marcus Cleverly. Głównie dzięki jego wspaniałym interwencjom na pięć minut przed zakończeniem pierwszej połowy kielczanie wyszli na czterobramkowe prowadzenie (15:11). W końcówce gospodarze kontrolowali wydarzenia na parkiecie i na przerwę zawodnicy obu drużyn schodzili przy prowadzeniu Vive Targów Kielce -
Po pierwszych trzydziestu minutach najskuteczniejszymi piłkarzami na parkiecie byli: w drużynie gospodarzy rzucający celnie z każdej pozycji Mariusz Jurasik (5 bramek) oraz w ekipie gości - jak można się było spodziewać - niezawodny w meczach z Vive Targi Karol Bielecki, zdobywca czterech bramek.
Drugą odsłonę meczu lepiej rozpoczęli gracze Rhein-Neckar, którzy w 35 minucie zniwelowali straty do zaledwie dwóch trafień (22:20). Na szczęście podopieczni Bogdana Wenty w porę przebudzili się się z letargu i już dwie minuty później na tablicy zabłysnął wynik 24:20 dla gospodarzy. Jak się wkrótce okazało, był to tylko chwilowy zryw kielczan, bowiem trzy kolejne bramki padły łupem przyjezdnych zmniejszając przewagę kielczan do jednej bramki. W międzyczasie, na parkiecie pojawił się owacyjnie przywitany Dragon Turbic, dla którego były to pierwsze minuty spędzone w barwach Vive Targi Kielce w rozgrywkach Ligi Mistrzów.
Ku rozpaczy kibiców gospodarzy, w 44 minucie po strzale Michaela Mullera goście wyszli na pierwsze prowadzenie w meczu (26:27). Główną przyczyną takiego stanu rzeczy była wzmocniona defensywa graczy Rhein-Neckar oraz straty gospodarzy, które z powodzeniem zamieniał na bramki Uwe Gensheimer. Na szczególną uwagę zasługuje fakt, że młody Niemiec przez pierwsze dwadzieścia drugiej odsłony meczu pokonał bramkarzy gospodarzy aż dziewięć (!) razy...
Na siedem minut przed końcem przy stanie 30:31 na ławkę kar powędrował Sierhei Harbok. Jednocześnie na pokerową zagrywkę zdecydował się Bogdan Wenta "przyczepiając plaster" rozgrywającemu gości, Olafurowi Stefanssonowi. Niestety - mimo okazji do wyjścia do prowadzenia gospodarze napotkali na opór w postaci poprzeczki i słupka... Mimo, że czasu ubywało w zastraszająco szybkim tempie, na tablicy niezmiennie widniała dwubramkowa przewaga Niemców. Emocje udzieliły się nie tylko kibibom, ale i głównym aktorom dzisiejszego widowiska. W wyniku spięcia na ławkę kar powędrowali Rastko Stojkovic oraz Oliver Roggisch. A że dla Niemca była to trzecia kara, zmuszony był już po raz drugi w spotkaniach między Vive a Rhein-Neckar ujrzeć czerwony kartonik. Kiedy na minutę przed końcem goście strzelili bramkę na 32:35 było wiadomym, że tym razem w Hali Legionów cudu nie będzie. Do ostatniej syreny wynik nie uległ już zmianie i zamiast gospodarzy, z końcowego zwycięstwa mogli cieszyć się Bielecki i spółka.
vs.
Vive Targi Kielce - Rhein-Neckar Löwen 32:35 (19:15)
Vive: Cleverly, Kotliński - Grabarczyk 1, Tubić 1, Krieger, Podsiadło 5, Kuchczyński 1, Jurasik 7, Jachlewski 1, Stojković 7, Gliński, Żółtak, Knudsen 6, Rosiński 3, Konitz, Nat.
Rhein-Neckar: Szmal, Fritz - Gensheimer 10, Roggisch 2, Prieoto 1, Harbok 2, Bielecki 6, Manojlović 1, Gudjonsson, Stefansson, Muller 4, Klimovets 6, Bruhn, Groetzki 3.
Dobra postawa Tomka Rosińskiego nie pomogła zawodnikom Vive Targów
odnieść upragnionego zwycięstwa nad Niemcami
(Fot. Tomasz Kubicki)
Wasze komentarze