Żółtak: Karol nas skrzywdził. A Sławek mógł pogrążyć...
- Bielecki umie rzucić z 11-12 metra, a nasza taktyka jest taka, że z obroną wychodzimy maksymalnie do 9-10 metra. Na pewno jednak będziemy rozmawiać z Bogdanem, jak ustawić się w tym meczu. Może zagramy jednak agresywniej i z tą defensywą wyjdziemy wyżej? - mówi Daniel Żółtak.
Pół żartem, pół serio. Gratuluję... mistrzostwa Polski.
- Na razie nie ma czego. Mistrzami Polski wprawdzie jesteśmy, ale z zeszłego sezonu. Teraz jedyne co osiągnęliśmy to pewne pierwsze miejsce przed play-offami. Mamy więc niewiele, bo w play-offach różne rzeczy się dzieją... Trzeba być w naprawdę wysokiej formie, by wygrywać i dostać się do finału. Troszeczkę jesteśmy tym zniesmaczeni... Z taką sporą przewagą byłoby nam łatwiej o wywalczenie mistrzostwa. A tak niby mamy 18 zwycięstw, jesteśmy liderem, a tak naprawdę nic nam to nie daje.
Osiemnaste zwycięstwo osiągnęliście w środę w Piotrkowie. Nie był to jednak wasz wymarzony występ.
- Mamy sporo pretensji do siebie o grę, a przed wszystkim o skuteczność. Przyzwyczailiśmy wszystkich, że rzucamy te 35-40 bramek w meczu, więc wynik 25 trafień nie był najlepszy. W spotkaniu z "Lwami" musimy zdecydować lepiej się zaprezentować. Na nasze drobne usprawiedliwienie powiem, że strasznie dziwna atmosfera panowała w Piotrkowie przed meczem... Dziwny hałas, ludzie chodzili po hali i ciężko było nam się skoncentrować. A mimo to już na początku wyszliśmy szybko na prowadzenie 5:0. Ustawiliśmy wynik spotkania i później spokojnie kontrolowaliśmy go do końca. Fajnie, że Piotrków powalczył. Takie spotkania na pewno dają nam dużo więcej niż pojedynki, w których wygrywamy dwudziestoma bramkami.
Z drugiej strony ciężko było wam zagrać dobry mecz po tak trudnych treningach, jakie zaaplikował wam na początku tygodnia Bogdan Wenta.
- To prawda. Niby w sobotę i niedzielę szkoleniowiec dał nam odpocząć, ale poniedziałek był bardzo ciężki. Mieliśmy dwa treningi, dużo biegaliśmy, do tego ćwiczyliśmy na siłowni. Już we wtorek czułem się mocno "podjechany", a w środę nogi i ręce nie chodziły, tak jak powinny. Ale trener wie co robi i na pewno miał pewność, że odzyskamy świeżość na "Lwy".
Będzie ona bardzo potrzebna, bo "Lwy" są obecnie wyjątkowo mocne.
- Forma Niemców rośnie z każdym dniem. Ale znamy ich dobrze, graliśmy już z nimi w tym sezonie. Oczywiście oglądaliśmy ich na dvd, bo trzeba poszerzać własną wiedzę. "Lwy" mają za sobą bardzo dobre mecze - wygrany z Göppingen i przegrany z THW Kiel. I ja nie mam wątpliwości - Rhein-Neckar zaprezentują się w sobotę dużo lepiej niż jesienią, gdy graliśmy z nimi w Karlsruhe.
O sile Niemców świadczy najlepiej fakt, że Sławomir Szmal - gwiazda reprezentacji Polski - mecze ogląda z ławki rezerwowych.
- Ja nie wiem o czym to do końca świadczy... Czy zespół jest taki świetny, czy trener nie stawia na Sławka? Można na to różnie patrzyć. Uważam, że gdyby Sławek wyszedł w pierwszym meczu z Vive na boisko, to by to się źle dla nas skończyło... Na szczęście wtedy nie pobronił za dużo.
Ale jego konkurent, Hennig Fritz gra bardzo dobrze. W Niemczech nikogo nie dziwi, że to właśnie "Kasa" siedzi na ławie.
- Oczywiście czytałem w internecie, że Henning Fritz miał w środę ponad 70 proc. skuteczność w rzutach karnych i grał wyśmienicie. Można wiec stwierdzić, że w sumie jest to obojętne kto stanie w bramce "Lwów". Na pewno Szmala znamy trochę lepiej, ale... on też zna nas doskonale i wie jak lubimy rzucać. Jak widać, każdy kij ma dwa końce.
Na parkiecie na pewno zobaczymy za to Karola Bieleckiego. Dla niego będzie to mecz szczególny.
- Karol w pierwszym meczu nas trochę skrzywdził... Rzucił 9 bramek, to świetny wynik. Miałem wtedy sporo pretensji do siebie, że go nie upilnowaliśmy. Ale gdy "Kola" jest w gazie, to ciężko go zatrzymać. Karol umie rzucić z 11-12 metra, a nasza taktyka jest taka, że z obroną wychodzimy maksymalnie do 9-10 metra. Na pewno jednak będziemy rozmawiać z Bogdanem, jak ustawić się w tym meczu. Może zagramy jednak agresywniej i z tą defensywą wyjdziemy wyżej? Musimy to jeszcze dopracować.
Rozmawiał Tomasz Porębski.
fot. Paula Duda/Artur Starz
"Yellow" znów będzie musiał walczyć za dwóch
Wasze komentarze