Gliński: Sami tego chcieliśmy
- Nasi kibice z pewnością są już bardzo spragnieni dobrego widowiska, więc nie wypada nam zawieść ich oczekiwań. Przestrzegam jednak przed Chrobrym. To nie jest tak słaby rywal, jak wskazuje na to ligowa tabela – mówi zawodnik Vive Targów Kielce, Rafał Gliński.
Pewnie z ciężkim sercem przychodziło ci oglądanie meczów polskiej reprezentacji na zakończonych w niedzielę Mistrzostwach Europy?
- Dokładnie. Serce bolało, bo mogłem ich wspierać tylko mentalnie. Niestety tym razem się nie udało... Porównując ten turniej z ostatnimi mistrzostwami świata można powiedzieć, że wtedy z trudem udało nam się dostać do półfinału, a medal mimo to wywalczyliśmy, natomiast w tym roku było zupełnie odwrotnie. Półfinał mieliśmy zagwarantowany jeszcze przed ostatnim meczem w grupie, ale na podium znaleźć nam się nie udało.
Mariusz Jurasik w jednym z wywiadów stwierdził, że o ile na mistrzostwach świata w Chorwacji reprezentacja Polski na medal nie zasługiwała, a pomimo tego udało się go zdobyć, to w przypadku imprezy organizowanej w Austrii można powiedzieć, że było zupełnie odwrotnie. Zgadasz się z tą opinią?
- Na pewno coś w tym jest. Jednak to, czy zasługiwaliśmy na medal, czy też nie, obecnie jest bez znaczenia. Czwarte miejsce to też dobry wynik i z tego na pewno trzeba się cieszyć. Jest to historyczny rezultat, który na dodatek zapewnił nam udział w przyszłorocznych mistrzostwach świata w Szwecji. Gratuluje chłopakom tego wyniku, ale jednocześnie też współczuje im, bo medal był naprawdę blisko. Trzeba teraz powoli zapomnieć o reprezentacji i skupić się na meczach w klubie.
Jak zatem wy – zawodnicy, którzy zostali w Kielcach - przygotowywaliście się do drugiej części ligowego sezonu? Nad jakimi elementami gry pracowaliście szczególnie?
- Wystąpiliśmy na turnieju w Zawadzkiem, gdzie rozegraliśmy cztery mecze w systemie dwa razy po dwadzieścia minut. Graliśmy tam w dosyć okrojonym składzie, a mimo wszystko udało nam się go wygrać. Nasze założenia nie skupiały się jednak na tym, aby koniecznie zająć pierwsze miejsce, tylko na przeprowadzeniu dobrego meczowego treningu i ćwiczeniu pewnych schematów gry. Celem było także złapanie świeżości przed czekającymi nas rozgrywkami. Wygraliśmy ten turniej i z tego na pewno się cieszymy. Później mieliśmy jeszcze jeden sparing z Zabrzem i ponownie, tak jak w przypadku zawodów o Puchar Marszałka Opolskiego, potraktowaliśmy go jako solidny trening.
Przed wami dwumecz z drużyną Chrobrego Głogów. Wasz najbliższy rywal to ostatnia drużyna ligi, czy zatem można się spodziewać, że zarówno w czwartek, jak i w piątek czekają was mecze z gatunku tych łatwych i przyjemnych?
- Nigdy nie jest łatwo, miło i przyjemnie. Może Chrobry to najsłabszy zespół w lidze, ale jeżeli chodzi o ich obronę, to naprawdę grają twardo i czasami nawet brutalnie. Dlatego od początku do końca musimy wyjść skoncentrowani na ten mecz i pokazać, że to my jesteśmy zespołem lepszym. To oni grają w naszej hali i muszą o tym pamiętać. Nasi kibice na pewno są już bardzo spragnieni dobrego widowiska w hali przy ul. Bocznej, a my, mam nadzieję, pokażemy im w czwartek i piątek dobrą grę. Musimy grać konsekwentnie od pierwszej do ostatniej minuty, a wtedy na pewno wygramy.
Kibice z pewnością się za wami stęsknili, ale w lutym będą mogli was podziwiać nadzwyczaj często.
- Faktycznie. Strasznie skumulowały nam się mecze w tym miesiącu, ale sami tego chcieliśmy. Przecież marzyliśmy o tym, żeby grać w Lidze Mistrzów i właśnie teraz mamy tego skutki, bo występy w tych rozgrywkach wiążą się z tym, że gramy bardzo często. Jest to normalna sprawa. Z tego co wiem w samym lutym gramy aż osiem spotkań, więc można być pewnym, że będziemy musieli włożyć w ten miesiąc dużo wysiłku. Cieszy mnie natomiast to, że wszyscy zawodnicy, którzy grali na mistrzostwach, wrócili do Kielc zdrowi. Nie ma wielu kontuzji, a nasza ławka jest na tyle szeroka, że wierzę w to, iż wyjdziemy z tych rywalizacji obronną ręką.
Myślicie już powoli o tym, co czeka was za kilkanaście dni? "Lwy", Gorenje, Bośnia...
- Mówimy sobie o tym, ale pamiętajmy, że na chwilę obecną najważniejszy mecz czeka nas jutro. W ten właśnie sposób do tego podchodzimy. Pewnie gdybyś się mnie spytał o to za kilka dni, to odpowiedziałbym zupełnie inaczej (śmiech).
Rozmawiał Grzegorz Walczak.
fot. Paula Duda