Co za horror!
Po raz kolejny niesamowitą dawkę emocji zafundowali kibicom znad Wisły szczypiorniści reprezentacji Polski. Podopieczni Bogdana Wenty w swoim ostatnim meczu w pierwszej fazie Mistrzostw Europy zremisowali ze Słowenią 30:30 i to pomimo tego, że pięć minut przed końcem przegrywali już czterema bramkami!
Stawką czwartkowego spotkania pomiędzy reprezentacjami Polski i Słowenii było zwycięstwo w grupie C pierwszej rundy rozgrywek Mistrzostw Europy. Co więcej, oba zespoły miały świadomość tego, że wywalczone w tym meczu punkty będą się liczyć w następnej fazie rozgrywek i mogą znacząco wpłynąć na dalsze szanse w walce o awans do półfinału. Dlatego też podopiecznym Bogadana Wenty i Zvonimira Serdarusica nie zabrakło motywacji do gry o czym świadczą zarówno litry potu, jaki krew pojawiająca się przy okazji licznych urazów.
Od samego początku spotkania to Słoweńcy starali się narzucać Polakom swój styl gry. Taktyka szczypiornistów z Bałkanów sprowadzała się do bardzo agresywnej i wysokiej obrony oraz szybkich wznowień gry i licznych kontrataków. Od pierwszych minut meczu taki sposób gry przysporzył Polakom wiele problemów. We znaki dawał się nam zwłaszcza lewoskrzydłowy Lukas Zvizej, a także niesamowity tego dnia bramkarz, Gorazd Skof.
Na pierwsze prowadzenie biało-czerwoni wyszli dopiero w 9. minucie po golu ze skrzydła Mariusza Jurasika. Gracz Vive Targów Kielce wcześniej zmienił innego szczypiornistę występującego na co dzień w zespole mistrza Polski – Patryka Kuchczyńskiego, który w pierwszych minutach meczu nie wykorzystał dwóch sytuacji sam na sam.
O ile do 17. minuty Polacy dosyć skutecznie atakowali bramkę swoich rywali, to później zaporą nie do przejścia okazał się Skof. Wystarczy wspomnieć, że przez ponad 10 minut biało-czerwoni nie zdobyli ani jednej bramki, aby uświadomić sobie jak wielkim problemem dla podopiecznych Wenty był 33-letni golkiper. Całe szczęście kroku dotrzymywał mu także Szmal, dzięki czemu na drugą połowę Polacy wychodzili z zaledwie jednobramkową stratą, przegrywając 12:13.
Druga część spotkania toczyła się w równie szybkim tempie, jak i pierwsza. W 34. minucie swoją pierwszą bramkę na austriackich mistrzostwach zdobył kołowy Vive Targów Kielce, Daniel Żółtak. Po stronie słoweńskiej bardzo dobre zawody rozgrywał Renato Vugrinec, który w krótkim czasie zdobył trzy gole z drugiej linii. Do 44. minuty Polacy prowadzili ze Słoweńcami równorzędną grę, jednak od tego momentu do akcji ponownie wkroczył Skof. Trudno opisać słowami to co na boisku wyprawiał bramkarz RK Zagrzeb. Bogdan Wenta co rusz łapał się za głowę widząc nieporadność swoich zawodników, którzy nawet z czystych pozycji nie byli w stanie pokonać golkipera reprezentacji Słowenii. Skof w trakcie całego meczu obronił między innymi trzy rzuty karne oraz niezliczoną ilość sytuacji sam na sam.
Z każdą minutą przewaga szczypiornistów z Bałkanów rosła i w 52. minucie po golu Sebastiana Skube wynosiła już cztery bramki. Gdy w 55. minucie grający w przewadze Polacy zgubili piłkę i pozwolili wbić sobie kolejnego gola wiele osób nie wierzyło, że ten mecz można jeszcze wygrać, albo choćby zremisować. Słoweńcy prowadzili 30:26, a do końca spotkania pozostawały zaledwie cztery minuty. Polacy nie poddali się jednak i zafundowali sobie i swoim kibicom, po raz kolejny zresztą, niesamowitą dawkę emocji. W końcówce pojedynku dwuminutową karę otrzymał Miha Zvizej, a biało-czerwoni przystąpili do odrabiania strat. Najpierw trafił Mariusz Jurkiewicz, potem Tomasz Tłuczyński, a półtorej minuty przed końcem Żółtak. Świetnie w tym czasie spisywał się także Sławomir Szmal, którego kapitalne interwencje pozwalały Polakom na przeprowadzanie skutecznych akcji ofensywnych. Na trzydzieści sekund przed końcem trafił Bartosz Jurecki. Ostatnia akcja Słoweńców nie przyniosła bramkowego efektu i mecz zakończył się wynikiem 30:30.
Warto zaznaczyć, że w spotkaniu z drużyną Serdarusica swój udział mieli także piłkarze ręczni z Kielc. Najlepiej z nich zaprezentowali się Jurasik oraz Żółtak. Pierwszy zdobył cztery bramki, drugi dwie – w tym bardzo ważne trafienie w samej końcówce meczu. Gola zdobył także Mateusz Jachlewski. Nieco mniej okazji rzutowych miał w tym spotkaniu Tomasz Rosiński, który w krótkim czasie pobytu na boisku miewał problemy z dosyć agresywną grą rywali. Gorzej zaprezentował się Kuchczyński, który po nieudanym początku spotkania został zmieniony przez Jurasika.
Rezultat czwartkowego pojedynku zagwarantował Polakom pierwsze miejsce w grupie i awans do następnej fazy rozgrywek z trzema punktami na koncie. Sprawia to, że już na wstępie rywalizacji w następnej rundzie Polacy zajmują drugie miejsce – tuż za Hiszpanami.
Polska-Słowenia 30:30 (12:13)
Bramki: Szmal - Jurasik 4, Bielecki 3, Żółtak 2, Jurkiewicz 2, B. Jurecki 4, Siódmiak 2, Jaszka 3, Tłuczyński 3, K. Lijewski 6, Jachlewski 1, Kuchczyński, Rosiński, M. Lijewski.
Wasze komentarze