Efektowny powrót z niemocy, czyli Effector wraca do gry
Po fatalnej pierwszej rundzie fazy zasadniczej siatkarze Effectora Kielce w końcu wzięli się w garść i pokazują, na co ich naprawdę stać. Choć mecz z częstochowskim AZS-em nie był idealny, to udowodnił, że podopieczni Dariusza Daszkiewicza są w coraz lepszej formie i nadal mogą powalczyć o wyższe miejsce w ligowej tabeli.
Nikt do końca nie zna przyczyny tak słabego początku sezonu kieleckiej ekipy. Może drużyna zbudowana z młodych zawodników i niekoniecznie doświadczonych potrzebowała czasu żeby się zgrać? Może to przez kontuzje, które co rusz eliminują z gry kolejnych zawodników? Choć niektóre mecze wyglądały rzeczywiście dobrze, drużyna Effectora nie potrafiła punktować. Na szczęście wszystko zaczyna wracać do normy i gracze trenera Daszkiewicza powracają na właściwe tory.
Dowodem na to jest chociażby ostatni, zwycięski mecz z AZS-em Częstochowa. Mimo że nie obyło się bez wpadki w pierwszym secie, który powinien paść łupem kielczan, to spotkanie wyglądało dobrze patrząc z perspektywy Effectora.
Świadczyć może o tym chociażby fakt, że po tym pojedynku trudno jest wybrać lidera, który najbardziej przyczynił się do zwycięstwa. Podopieczni trenera Daszkiewicza w końcu zagrali dobry mecz jako kolektyw, każdy z graczy dołożył swoją cegiełkę do ostatecznego sukcesu.
Bez wątpienia cieszy, że w końcu doceniony został Adrian Staszewski. Popularny „Lasso” od kilku kolejek prezentuje wysoką formę i jak najbardziej zasłużył na wyróżnienie, czyli statuetkę MVP. Na pochwały zasługuje także Grzegorz Pająk. Rozgrywający, który od niedawna gości w wyjściowej szóstce pokazuje, że warto na niego stawiać. Poza dobrym rozegraniem, „Spajder” ma też świetną zagrywkę, która sprawia przeciwnikowi sporo kłopotów i moim zdaniem to właśnie on był drugim pretendentem do zgarnięcia statuetki po tym meczu.
Coraz lepiej prezentuje się też sprawa komunikacji na boisku. Praca na linii blok – obrona w meczu z „Akademikami” w końcu wyglądała dobrze i przyniosła wiele ciekawych, a co najważniejsze skutecznych kontrataków.
Najistotniejszym aspektem są jednak wygrane końcówki. Każdy kibic doskonale pamięta, jak ogromnym mankamentem były one w poprzedniej rundzie… Tym razem również nie obyło się bez nerwów i tracenia przewagi w decydującym momencie seta, lecz mimo wszystko podopieczni trenera Daszkiewicza potrafili zebrać się w sobie i zakończyć partię z tarczą, a nie, jak to zazwyczaj bywało, na tarczy.
To co się dzieje ostatnimi czasy w drużynie Effectora może więc tylko napawać optymizmem, szczególnie, że do gry po kontuzji wracają Jungiewicz i Krzysiek, którzy, jeżeli złapią formę, niewątpliwie będą dużym wzmocnieniem tej ekipy. Nie można zapominać także o Humberto Machaconie. Kolumbijczyk po uporaniu się z urazem barku może stać się wiodącą postacią kieleckiego ataku. Póki co na usta ciśnie się tylko jedno: oby tak dalej!
fot. Mateusz Kępiński
Wasze komentarze