"Wykonaliśmy kawał pracy i to jest najważniejsze"
Korona Kielce z dwiema porażkami na koncie kończy zimowy obóz przygotowawczy w Turcji. Starcie z SK Dynamo Ceske Budejovice zakończyło się wynikiem 0:1, natomiast FK Krumovgrad pokonało kielczan 2:1. Do tego bilansu zawodnicy Kamila Kuzery doliczają remis ze Sturmem Graz oraz wygraną nad CSKA Sofia. – Zrealizowaliśmy nasze założenia na ten obóz – podsumowuje Jewgienij Szykawka.
Żółto-czerwonym nie pozostało zbyt wiele czasu do drugiej części sezonu. Już 12 lutego dojdzie do meczu PKO BP Ekstraklasy z ŁKS-em Łódź. Jednak zanim do potyczki na Suzuki Arenie dojdzie, zawodników Kuzery czeka jeszcze mecz kontrolny z Piastem Gliwice, do którego ma dojść 3 lutego w stolicy województwa świętokrzyskiego.
Zatem przygotowania do powrotu wciąż trwają, niemniej turecka odsłona zimowych zajęć właśnie się zakończyła i Koroniarze w sobotę wrócą do kraju. Jak ten prawie dwutygodniowy okres ocenia napastnik Korony Jewgienij Szykawka? Zdaniem Białorusina założenia przed obozem zostały zrealizowane.
– Zwycięstwa oczywiście budują zespół, ale też nie powinniśmy przykuwać szczególnej wagi to odniesionych porażek. W drugim dzisiejszym meczu po prostu przegraliśmy pierwszą odsłonę, musimy ją przeanalizować, niemniej jednak w drugiej połowie nasz zespół był mocny i zasługiwaliśmy na zwycięstwo. Tak to już w piłce nożnej bywa, że jedna sytuacja potrafi przesądzić o wyniku – zauważa.
Podczas pomeczowych rozmów trener Kuzera wskazuje, że wyniki tych spotkań nie mają większego znaczenia. Szkoleniowiec zwraca uwagę, że mecze kontrolne służą testowaniu wielu różnych rozwiązań, a czasami nawet na eksperymentowaniu, na co w lidze po prostu nie można sobie pozwolić. Z tym stwierdzeniem zgadza się Szykawka.
– Oczywiście, że tak jest. Podczas zgrupowania wykonaliśmy kawał pracy i to jest najważniejsze. Osobiście staram się dawać zespołowy maksimum, co miało miejsce także na tym obozie. Miałem kilka swoich okazji, czasami nie udało się strzelić, dlatego dalej trzeba pracować i będzie dobrze – podsumowuje "Szyki".
Fot. Grzegorz Ksel