Odejście z Kielc to nie była do końca moja decyzja. Chciałem zostać
Azoty Puławy postawiły Łomży Vive Kielce twarde warunki i po zaciętym meczu przegrały w Hali Legionów tylko jedną bramką. To był wyjątkowy mecz dla Michała Jureckiego, który po raz pierwszy wrócił do Kielc po swoim odejściu z kieleckiego zespołu w 2019 roku. - Czułem się trochę jak na treningu z Kielcami. Nie było kibiców, ludzi, z którymi przez wiele lat tworzyliśmy historię - przyznał po meczu.
- Mecz bardzo zacięty, czujemy złość, czujemy niedosyt. Jesteśmy niezadowoleni, bo można szukać pozytywów, że zagraliśmy dobry mecz. Ale zero punktów, to zero punktów. Czy byśmy przegrali dziesięcioma, dwudziestoma, czy jedną to nic nam to nie daje. Porażka to porażka - nie krył rozgrywający.
W samej końcówce puławianie mieli szansę, aby dogonić Vive, ale popełniali błędy. - One zdarzają się każdemu, niestety w takim meczu nie możemy sobie pozwolić tyle błędów ile ich zrobiliśmy. Drużyna z Kielc ma poziom jaki ma, my znamy swoje miejsce w szeregu - jeśli chcemy walczyć o korzystny wynik, to musimy robić tych błędów jak najmniej - powiedział Jurecki.
"Dzidziuś" był po meczu pytany przez dziennikarzy o swoją formę oraz o to, że w takiej dyspozycji nadal powinien grać dla kieleckiego zespołu. - Od kiedy wyszła informacja, że odchodzę z Kielc ciągle powtarzam, że to tak naprawdę nie była do końca moja decyzja. Chciałem tu zostać, chciałem dwuletni kontrakt. Oferowano mi roczny ze względu na to, że bedzie trwała przebudowa i odmłodzenie zespołu. Ok, tyle. To pytanie nie do mnie - odpowiedział.
W sobotę Azoty wysoko przegrały z Orlen Wisłą Płock, ale już w czwartek po dobrym meczu nieznacznie uległy Łomży Vive Kielce. Która twarz puławian jest prawdziwsza? - Przekonamy się za dwa tygodnie - odpowiedział Jurecki. Wtedy też Azoty zagrają ostatni mecz sezonu z Górnikiem Zabrze. Z kolei kielczan czeka najpierw mecz finałowy Pucharu Polski z Grupą Azoty Tarnów, a potem ligowe starcia ze Stalą Mielec i Orlen Wisłą Płock.
fot: Mateusz Kaleta
źródło: handballnews.pl