Przyszłość klubu jest na parkiecie. Wierzę, że warto będzie czekać
Przed PGE VIVE bardzo ważne dni. Kielczanie potrzebują 2,5 mln złotych, aby utrzymać skład na niezmienionym poziomie i dalej pozostawać w grze o najwyższe cele. - To smutne, że kryzys i epidemia odbiły się tak mocno na nas. Wierzę jednak, że jeśli będziemy walczyć, wszystko przetrwamy. Uwielbiam grać w tej drużynie - nie ukrywa Andreas Wolff, kapitan PGE VIVE Kielce.
Zawodnicy oraz trener kieleckiej drużyny zadeklarowali chęć dalszej gry w Kielcach. Wszyscy zgodzili się też na obniżkę wynagrodzeń. Prezes Servaas podkreślił, że wszyscy do 30 czerwca będą mieli uregulowane zaległości w wypłatach. - My, zawodnicy, uwielbiamy tu być. Jednym z powodów, dla którego zgodziłem się przyjść do Kielc, to wyjątkowa atmosfera. PGE VIVE ma niesamowitych kibiców, jednych z najlepszych na świecie - podkreśla golkiper.
"Andi" wierzy w zakończenie z happyendem. - Jestem pewien, że tak długo jak tu będziemy, każdy z nas będzie dawał z siebie więcej niż wszystko dla tego klubu. Jeśli będziemy walczyć razem, wszystko przetrwamy. Mam nadzieję, że przyszłość klubu dalej będzie na parkiecie, w Hali Legionów – podkreśla Andreas Wolff.
Kapitan PGE VIVE nie ukrwa jednak, że w obliczu tak niepewnej sytuacji, każdy z zawodników musi też patrzeć na swoje wybory. - Dla sportowca zawsze najważniejszy jest sukces sportowy. Jednym z moich celów, gdy postanowiłem dołączyć do tego klubu, było to, by co roku walczyć o wygranie Ligi Mistrzów. Zdaję sobie sprawę z tego, że niektórzy zawodnicy nie czują się teraz pewnie. To chyba prawo każdego z nas, by móc tak się czuć, choć jesteśmy ze sobą szczególnie związani. Z drugiej strony tak jest teraz w każdym klubie - przyznaje.
Teraz wszystko w rękach kibiców i sponsorów. Klub organizuje zbiórkę pieniędzy. Liczy też na sprzedaż karnetów. W tym czasie trwają też rozmowy z dwoma potencjalnymi sponsorami, którzy mogliby wejść w nazwę klubu. - Wierzę, że Bertus i wszystkie osoby z klubu staną na wysokości zadania. Zawodnicy zaczekają i wierzę, że warto będzie czekać - kwituje Wolff.
fot: Anna Beniecwicz-Miazga