Defensywa mi bardzo pomagała. Teraz kładziemy wszystko na jedną szalę
PGE VIVE Kielce wygrało w Zaporożu z Motorem 33:26, a świetne spotkanie między słupkami rozegrał Mateusz Kornecki, który miał 43% skutecznych obron. - To częściowo zasługa moich umiejętności, a częściowo dobrej obrony, która bardzo pomagała mi przy rzutach z drugiej linii. Było też sporo czystych, stuprocentowych sytuacji, które udało mi się obronić i to mnie cieszy - mówi bohater spotkania.
Kornecki do tej pory nie dostawał w Lidze Mistrzów tak wielu szans, bo pozostawał w cieniu Andreasa Wolffa, który w ostatnich meczach błyszczał formą. W Zaporożu kielczanie pokazali, że mają dwóch równorzędnych bramkarzy.
- Wiedzieliśmy, że Zaporoże nie ma nic do stracenia, bo praktycznie nie mają już na nic szans, dlatego trzeba było mocniej skupić się na ich najgroźniejszych zawodnikach i to się udało - mówi Kornecki.
Kielczanom przytrafił się jednak dziesięciominutowy przestój, podczas którego drugi oddech złapali rywale. - W końcówce pierwszej i w końcówce drugiej połowy były takie newralgiczne momenty, w których z wysokiego prowadzenia robiło się mniejsze. Wynikało to chyba z braku koncentracji. Nie powinniśmy dopuszczać do takich sytuacji, bo w końcówce prowadziliśmy już tylko trzema bramkami i różnie mogło się to skończyć. Dopóki mamy matematyczne szanse, walczymy - zaznacza golkiper.
Dzięki tej wygranej kielczanie wciąż pozostają w grze o trzecie miejsce w grupie. Aby się na nim utrzymać, muszą jednak liczyć na porażkę Montpellier z Telekomem Veszprem lub Vardarem Skopje. - Teraz mamy przed sobą ostatni mecz z Kiel, więc wszystko kładziemy na szalę. Wygrywamy i zobaczymy, jaki będzie układ tabeli na koniec - kwituje zawodnik.
fot: Mateusz Kaleta