Jurkiewicz już po zabiegu. Nie zerwał więzadła, ale będzie pauzował kilka miesięcy
Szczęście w nieszczęściu ma Mariusz Jurkiewicz, rozgrywający PGE VIVE Kielce. 38-latek przeszedł już zabieg po kontuzji i może odetchnąć z ulgą - nie zerwał więzadła krzyżowego. Zawodnikowi PGE VIVE usunięto natomiast łąkotkę i teraz czeka go rehabilitacja. Na szczęście nie tak poważna, jak w przypadku najgorszego scenariusza.
Doświadczony rozgrywający kontuzji nabawił się w szóstej minucie meczu Ligi Mistrzów z Montpellier. 38-latek upadł podczas akcji ofensywnej i po tym zdarzeniu nie mógł kontynuować gry. Boisko opuścił zalany łzami w asekuracji kolegów. Pierwsze diagnozy były fatalne - zerwanie więzadła krzyżowego przedniego, co mogło być równoznaczne nawet z koniecznością zakończenia sportowej kariery.
Na szczęście badania wykazały, że uraz jest mniej poważny. Więzadło zostało jedynie rozciągnięte, ale rozgrywający ma poważne uszkodzenie łąkotki. "Kaczka" jest już po zabiegu i obecnie przechodzi w Gdańsku rehabilitację.
- To dla nas bardzo optymistyczne informacje – komentuje na łamach klubowej strony fizjoterapeuta drużyny PGE VIVE Kielce, Tomasz Mgłosiek – Więzadło krzyżowe przednie jest rozciągnięte, ale nie jest zerwane. Łąkotka natomiast była w bardzo złym stanie i nie udało się jej uratować. Doktor Owczarski musiał usunąć uszkodzony fragment i teraz Mariusz będzie musiał funkcjonować bez niego - informuje.
Według Tomasza Mgłośka standardowy czas powrotu do treningów w przypadku takiego urazu to półtora miesiąca. W przypadku Mariusza Jurkiewicza z pewnością potrwa to dłużej - nawet trzy miesiące.
- Kolano jest po przejściach, miało już rekonstrukcję więzadła, więc musimy uważać. Nie możemy zbyt wcześnie wprowadzić zawodnika do gry – tłumaczy fizjoterapeuta – Mogłoby się to wiązać z poważnymi powikłaniami. Brak części łąkotki będzie miał wpływ na mechanikę stawu w perspektywie lat, generując większe zmiany zwyrodnieniowe. Nie chcemy komplikacji, które mogłyby zaważyć na jego przyszłym zdrowiu, więc będziemy dmuchać na zimne - podkreśla.
fot: Anna Benicewicz-Miazga