Dużo walki i słabe sędziowanie. Martwią kontuzje
- Dużo biegania, dużo walki, od groma krzyków i ultrasłabe sędziowanie. Z gry możemy być zadowoleni, ale martwią kontuzje - mówi po sparingu z Sepsi SF Mirosław Smyła, trener Korony Kielce. Żółto-czerwoni przegrali ten mecz 0:1. Aż trzech piłkarzy skończyło spotkanie z urazami - to Marcin Cebula, Michal Papadopulos i Erik Pacinda.
O porażce Korony zdecydowała bramka z 62. minuty spotkania oraz kilka niewykorzystanych sytuacji. Zimnej krwi zabrakło szczególnie Matejowi Pucce oraz Urosowi Djuranoviciowi.
- W pierwszej połowie graliśmy takim składem, który reprezentował nas w wielu meczach ligowych. Wyglądało to fajnie, stworzyliśmy sporo sytuacji. Matej Pucko miał jedną okazję sam na sam i szkoda, że jej nie wykorzystał. Mogliśmy być zadowoleni z naszej gry, był zalążek akcji ofensywnych i odpowiedzialna gra w defensywie. Skończyło się 0:0, choć parę razy i pod naszą bramką było gorąco. W drugiej połowie zagrało sporo młodzieży i kilku zawodników wracających po kontuzjach. Oceniając indywidualnie, kilku z nich wypadło na plus, ale niektórzy na minus - relacjonuje opiekun Korony.
Największą bolączką zespołu nie jest wynik przegranego meczu, ale urazy. Po tym spotkaniu z kłopotami zdrowotnymi boryka się aż trzech piłkarzy. - Michal Papadopulos podkręcił kostkę, Marcin Cebula naciągnął mięsień przywodziciela, podobnie Pacinda. Musimy te urazy szybko podleczyć, żeby zawodnicy dalej mogli przygotowywać się z nami do sezonu - tłumaczy trener Smyła.
Kielczanie będą mieli więcej czasu na regenerację w niedzielę, kiedy dostaną od sztabu dzień wolnego. Wtedy też przeniosą się do innego hotelu, a w kolejnym tygodniu zagrają następne sparingi. Najbliższy - w środę przeciwko ukraińskiemu Olimpikowi Donieck.
fot: Grzegorz Ksel
Wasze komentarze
wolę jak już mówią …dużo pracy przed nami,trzeba wyciągnąć wnioski,przeciwnik był lepszy,.
jak się piłkarsko jest lepszym to nic nie przeszkadza.