Przyglądają mu się skauci, miał szansę na debiut w Ekstraklasie. Przeszkodziła kontuzja
Mateusz Sowiński jest jednym z największych wygranych mijającego roku spośród wielu młodych zawodników Korony Kielce. 18-latek latem został włączony do kadry pierwszego zespołu żółto-czerwonych, a niewiele zabrakło, aby pod koniec roku zadebiutował w końcu w PKO Ekstraklasie. Młodemu napastnikowi przeszkodziła w tym kontuzja.
W 2019 roku piłkarskie życie Sowińskiego toczyło się bardzo szybko. Najpierw z zespołem Centralnej Ligi Juniorów sięgnął po tytuł mistrza kraju, a niedługo potem świętował swoje osiemnaste urodziny, na które prezentem było podpisanie pierwszego, profesjonalnego, trzyletniego kontraktu z Koroną. Do pełni szczęścia zabrakło niewiele, bo końcówkę roku stracił z powodu urazu.
Kontuzja przytrafiła się pod sam koniec listopada podczas wyjazdowego meczu rezerw Korony z Podlasiem Biała Podlaska. Po uderzeniu przez przeciwnika 18-letni napastnik nie mógł kontynuować gry i został zmieniony już w 38. minucie. Jego kontuzja nie jest groźna, ale uciążliwa i długo się ją leczy. Z tego powodu szansa na debiut w ekstraklasie uciekła mu przed samym nosem. Furtkę do gry w elicie otwierały mu nie tylko dobre występy w III lidze, ale także nieskuteczność podstawowych napastników w ekipie Mirosława Smyły.
- Pech chciał, że akurat w takim momencie, w którym młodzi zawodnicy mieli szansę na debiut, to wszystko się skumulowało. Mamy na swojej liście kilka nazwisk. Niestety, albo były jakieś urazy, albo innego zawodnika wyłączyła z gry czterdziestostopniowa gorączka. Ale podobno kiedy wszystko kumuluje się w jednym momencie, to potem jest cisza i spokój. Twardo się tego trzymamy - zauważa trener Korony.
Pochodzący z Sandomierza Sowiński ma powrócić do treningów w styczniu, gdy zakończy rehabilitację. 18-latek w tym sezonie wystąpił w siedemnastu meczach drugiej drużyny Korony i zdobył w nich sześć bramek. Zagrał też w dwumeczu Młodzieżowej Ligi Mistrzów z Realem Saragossa, podczas którego obserwowany był przez zagranicznych skautów.
fot: Mateusz Kaleta
Wasze komentarze
bez spiny