W oczekiwaniu na przełamanie. Czy nadejdzie moment Cebuli?
Czasy, kiedy trenerem Korony Kielce był jeszcze Leszek Ojrzyński, wydają się bardzo odległą przeszłością. Od tego czasu w klubie pozmieniało się mnóstwo, byliśmy świadkami wielu wydarzeń, a jednak w kadrze zespołu nieprzerwanie pozostawał jeden piłkarz: Marcin Cebula. Ten zawodnik w szatni stadionu przy ulicy Ściegiennego widział już wiele, ale nigdy jeszcze nie wyraził pełni swojego potencjału. Obecny sezon pokazuje jednak, że kibice po raz kolejny mogą uwierzyć, że moment tego piłkarza właśnie nadchodzi. Czy dojdzie do przełamania w karierze „Cebula”?
Gracz pochodzący ze Staszowa zadebiutował w Ekstraklasie w żółto-czerwonych barwach ponad 5 lat temu: 3 maja 2013 roku. Był wówczas obiecującym zawodnikiem, który może rozwinąć swoje możliwości i zrobić wielką karierę. Mamy listopad 2018 roku i… jest chyba dokładnie tak samo. Z tym, że czas już nie będzie czekał.
REKLAMA
Kwestia uznawania zawodnika za „młodego” i to, jakie kryteria obowiązują pod tym względem na Zachodzie, a jakie w Polsce, w ogólnokrajowych mediach poruszane było tysiące razy. W naszej lidze na ogół mamy zwyczaj kreowania na niedoświadczonych graczy, którzy w gruncie rzeczy powinni stanowić już gotowy „produkt”, gotowy do eksportu.
Jeszcze inaczej jest w przypadku Cebuli. Mówimy o piłkarzu, który rozegrał w Ekstraklasie już ponad 100 meczów! To prawie 3 pełne sezony, zatem wystarczająco, aby pokusić się o jakieś oceny. A jednak cały czas coś nam mówi, że już za chwilkę, już za momencik…
Nie jest najłatwiej zjednać sobie trenera Gino Lettieriego. Kilku zawodników już się o tym przekonało. „Cebulowi” jednak ta sztuka się udaje. Pamiętajmy, że mówimy o piłkarzu, który nieco ponad rok temu – na przełomie sierpnia i września 2017 – był na trochę zesłany do juniorów i potem w pierwszej drużynie musiał o swoje nie tyle mocno walczyć, co wręcz rozbijać się łokciami.
Zimą zaowocowało to przedłużeniem kontraktu o kolejny rok z opcją dalszego pozostania w Kielcach, a latem prezes Krzysztof Zając nie chciał przystać na zaloty Jagiellonii Białystok. A skoro w Cebuli zauważyła coś „Jaga”, znana w Polsce z dobrze poukładanej struktury klubowej, która przynosi profity w postaci drogich transferów za granicę, to znaczy, że zawodnik Korony w końcu zaczął na siebie zwracać uwagę.
Szkoda letniego okresu przygotowawczego. Akurat wtedy niespełna 23-latkowi przytrafił się uraz, przez który na boisko mógł wrócić dopiero w połowie września. Od tej pory nie spędził na murawie nie wiadomo ilu minut, bo raptem 250 - a to przecież nawet nie są 3 pełne mecze) - ale pokazał się w nich z całkiem obiecującej strony.
Pobudzić zawodnika jeszcze bardziej chciał Lettieri, który niespodziewanie przed meczem w Poznaniu przyznał mu opaskę kapitana. I z tym atrybutem pomocnik spisał się udanie, często będąc pod grą i stwarzając zagrożenie pod bramką Lecha. Podobnie było w zeszłą niedzielę w Lubinie – po wejściu „Cebula” gra kielczan zauważalnie się ożywiła, no i przede wszystkim gracz wywalczył rzut wolny, po którym padła bramka na wagę trzech punktów.
Tylko – no właśnie – cały czas jak mantrę trzeba powtarzać jedno słowo: liczby. To kluczowe w przypadku zawodnika ofensywnego. Cebula spędził na boiskach Ekstraklasy ponad 4700 minut i w tym czasie zdobył 2 bramki i zanotował 4 asysty. Nie można lekceważyć faktu, że taki wynik da się osiągnąć nawet i w 3 mecze, o ile wyjdą bardzo dobrze.
Pomocnik wygląda na boisku pewniej niż w przeszłości, a klub w niego wierzy i liczy na jego rozwój. Kiedy, jak nie teraz? Trzeba nadrobić czas, który ciągnie się od lata 2015 roku, kiedy Marcin Brosz jako pierwszy szkoleniowiec w sposób wyraźny i zdecydowany uczynił Cebulę zawodnikiem wyjściowego składu.
Bez pracy nie ma kołaczy, bez liczb nie ma zawodnika ofensywnego. I oby przełamanie było tuż za rogiem, a w ślad za nim podążyły bramki i asysty. A wtedy – kto wie – być może zawodnikowi Korony będzie wreszcie blisko do większej piłki niż ta w lidze polskiej.
fot. Maciej Urban
Wasze komentarze
Nigdy nie spełnione sny
Bramki, których było brak
Dziś do siebie mam żal
Wciąż tłumiony w sobie krzyk
Brak asyst co zadrą we mnie tkwi
Strach przed tym, co piękne jest
Dziś zapomnieć już chcę.
Czas nie będzie na nas czekał
Więc wybaczmy sobie to, co było w nas złe
Nie umiem żyć bez ciebie
Korono, dobrze to wiem.
O stracony przeze mnie czas
W gruzach wymarzony świat
Trenerzy kto z was racje miał
Dzisiaj do siebie mam żal
Z niespełnionych marzeń stos
Żalem przepełniony głos
To, co tak bolało mnie
Dziś zapomnieć już chcę
Co Ty za glupoty opowiadasz? W Jagielloni gra w 1 skladzie regularnie 4 Polakow, czyli tylu, co u nas. A Gornik w tym sezonie bez asyst Kurzawy widac jak swietnie sobie radzi.
Nie rozumiesz, ze jesli komus dajesz miejsce na boisku za darmo, za bycie Polakiem, to spadnie jego jakosc treningu i koncentracja, tym samym forma?
Mlody ma udowodnic, ze sie nadaje do gry ciezka praca na treningu i dobra postawa w meczach, a nie paszportem.
Najpierw kibice chca nianczyc mlode talenty z naszego kraju, a potem narzekamy po 100 meczach, ze Cebula ma 4 asysty. Zdecydujcie sie do cholery.
Dajcie już mu spokój.
Dla mnie to nawet może cały czas leżeć na boisku, byleby tylko Korona wygrywała.
Ten sezon jest pierwszy od bardzo dawna gdzzie od początku nie jesteśmy zagrożeni spadkiem. Wiec jest duży postęp pod tym względem.
Masz talent :)
Nie ma zgody na lenistwo na boisku, jak zapierniczają to wszyscy, a pan Janjić nawet się nie spoci, ani jednego wślizgu przez cały mecz, ani żółtych kartek nie dostaje bo nie wchodzi w kontakt , zawsze na radar, w defensywie odpuszcza.
Albo chce grać albo pozoruje byle zdrowo do emerytury.