Dostanie mi się po łbie. Ale teraz człowiek jest mądry...
Od razu po zakończonym meczu z Piastem Gliwice piłkarze Korony Kielce rozpoczęli urlopy. Po piątkowym spotkaniu nie było nawet czasu na analizę, czy dłuższe rozmowy. Wszyscy zawodnicy w mgnieniu oka opuścili Kolporter Arenę, udając się na zasłużony odpoczynek.
I tak - Mateusz Możdżeń spieszył się na wyjazd do Warszawy, ponieważ następnego dnia wylatywał do Niemiec na mecz Bundesligi VfB Stuttgart - Bayern Monachium. Ken Kallaste, Nabil Aankour oraz Nika Kaczarawa z walizkami opuścili siedzibę kieleckiego klubu, gdyż urlopy spędzą w rodzinnych stronach. Do Niemiec wraca także szkoleniowiec kieleckiej ekipy, Gino Lettieri, który na pożegnanie życzył wszystkim wesołych świąt oraz dobrego wejścia w nowy rok.
REKLAMA
A Jacek Kiełb? On także się spieszył. Z klubu wyszedł z wielkimi siatkami pełnymi świątecznych zapasów. Ulubieniec kieleckiej publiczności znalazł jednak chwilkę na rozmowę, w której pokusił się o ocenę piątkowego spotkania oraz całej rundy w wykonaniu Korony Kielce.
Patrząc na końcowy wynik starcia z Piastem: to tylko punkt, czy aż punkt?
- Ciężko ocenić to z przebiegu spotkania. Skończyło się 1:1, ale tak naprawdę my też mieliśmy swoje sytuacje, aby odwrócić przebieg tego meczu. W szczególności to ja miałem taką naprawdę wyborną okazję, w której powinienem się zachować zupełnie inaczej. Ale teraz po meczu człowiek jest mądry, może sobie gadać... Nic z tym nie zrobimy. Mecz ułożył się jak ułożył. Piast od samego początku był bardzo wycofany, a po naszej stracie poszła kontra zakończona bramką. Ale my jeszcze się zebraliśmy w samej końcówce. Całe szczęście, że "Kaczka" tam "depnął" i powalczył o tę piłkę. To był ewidentny błąd bramkarza. Nie ma co ukrywać - ucieszyliśmy się z tego remisu. Na pewno byliśmy inaczej nastawieni do tego spotkania, ale z przebiegu meczu trzeba szanować to jedno "oczko".
Od samego początku dominowaliście na boisku, ale byliście zbyt mało konkretni. Czego zabrakło, aby to Korona jako pierwsza zdobyła bramkę w tym spotkaniu?
- Ciężko powiedzieć. Mieliśmy dogodne sytuacje, niestety przez nas zmarnowane. Może do tego zabrakło trochę szczęścia, dodatkowych sił, które mieliśmy w poprzednich meczach... Na pewno zmęczenie dało troszeczkę znać o sobie i odbiło się na naszej dyspozycji. Teraz czeka nas przerwa, więc to idealny czas na to, aby odpocząć, złapać trochę świeżości, aby w nowym roku z powrotem dawać radość tym ludziom, którzy przychodzą na stadion i nas dopingują. Obiecuję, że w następnej rundzie będziemy jeszcze bardziej zaskakiwać.
Trener Lettieri miał na konferencji prasowej duże pretensje do drużyny za zmarnowane sytuacje. Zdążyło ci się oberwać za tę, jakiej nie wykorzystałeś w 53. minucie meczu?
- Na szczęście nie. Ale na pewno jeszcze się zobaczymy, więc jeszcze mi się po łbie dostanie. Mam do siebie ogromne pretensje za tę sytuację, bo powinienem ją wykorzystać. Teraz już nic z tym nie zrobię, muszę z tym żyć.
Od pierwszych minut spotkania szkoleniowiec ustawił cię na nieco innej pozycji, "dziesiątce", głębiej, w środku pola. Jak się tam odnalazłeś?
- Nie ma dla mnie znaczenia, czy występuję na skrzydle, czy na środku. Trener zawsze nakreśla mi zadania na każdy mecz, mówi co mam robić, a ja staram się z tym uporać. Nawet gdyby ustawiłby mnie na obronie, robiłbym wszystko, żeby wykonać jego zadania jak najlepiej. Skoro jestem potrzebny w danym momencie na danej pozycji, to staram się tam wyjść, dawać z siebie wszystko i grać jak najlepiej. Całe szczęście, że wcześniej grywałem na wszystkich z tych ofensywnych pozycji, to teraz jest mi łatwiej.
Jak oceniasz te pierwsze sześć miesięcy pod wodzą trenera Lettieriego?
- Patrząc z perspektywy całej rundy, trzeba powiedzieć, że była ona udana w naszym wykonaniu. Wiadomo - były mecz gorsze, słabsze, ale mimo wszystko więcej było tych dobrych, zaskakujących momentów, nie tylko dla kibiców, ale i dla nas. Mam nadzieję, że w nowym roku z powrotem wrócimy na te właściwe tory, do tych chwil, które mieliśmy najlepsze.
Patrząc przekrojowo na ostatnie sześć miesięcy na pewno nie możesz być jednak w stu procentach zadowolony ze swojej dyspozycji. Jesteś jednym z najskuteczniejszych zawodników zespołu, ale często w tej rundzie nękały cię kontuzje.
-Nie brałem udziału w pełnych przygotowaniach do sezonu z drużyną i to na samym początku odbiło się tą dosyć poważną kontuzją. To było praktycznie osiem tygodni przerwy związanych z kolanem, to był taki typowy mechaniczny uraz. Później powoli zacząłem wchodzić w pełne obroty, ale byłem praktycznie osiem tygodni za moimi kolegami z drużyny. To później zaczęło odbijać się na moim zdrowiu, pojawiały się takie mikro urazy, które wykluczały mnie z trzech-czterech meczów. Przez to nie mogłem zagrać tej rundy w pełni. Wszedłem do gry od razu z pierwszej linii, ale nie mogłem nadrobić tego, co straciłem przez kontuzję. To zaczęło się odbijać - pojawiły się problemy nie z mięśniem dwugłowym, ale tym razem z plecami - taka typowa mięśniowa sprawa. Nie mogłem biegać, czułem dosyć mocny ból. Najważniejsze jest, aby w pełni przepracować cały okres przygotowawczy. Wtedy możemy się rozliczać z meczów rozegranych i tych, w których mnie nie było.
Przed meczem trener Gino Lettieri nie ukrywał, że twój występ, a także Marcina Cebuli, Kena Kallaste oraz Ivana Jukicia stoi pod dużym znakiem zapytania. Cała wasza czwórka zagrała już od pierwszej minuty spotkania. To była tylko taka zasłona dymna na przeciwnika?
- Do meczu przystępowałem już w pełni zdrów, wszystko było już OK. Ale rzeczywiście, trener miał rację, walczyliśmy z czasem. Cały czas chodziłem, pracowałem nad tymi plecami, aby być dziś gotowym do gry. To nie jest tak, że uraz przeszedł mi od razu w stu procentach, ponieważ do tego potrzeba trochę czasu. Z tego względu trener zastanawiał się, czy mnie wypuścić na boisko, czy nie.
Kontuzje i problemy kadrowe to wyjątkowo częste kłopoty towarzyszące w tym sezonie Koronie Kielce. Tak było już na samym początku sezonu, kiedy podczas okresu przygotowawczego nie brała w nim udziału spora liczba zawodników. Teraz, kiedy ta przerwa zimowa jest dłuższa, wreszcie będziecie mogli spokojnie przygotowywać się całym zespołem. Czy zatem na wiosnę możemy spodziewać się jeszcze lepszej Korony niż dotychczas?
- Na pewno tak. Żegnając się z kolegami na te paręnaście dni, podczas których troszeczkę od siebie odpoczniemy, będę życzył każdemu przede wszystkim zdrowia na nową rundę. Ten okres na pewno nie będzie łatwy, zdajemy sobie z tego sprawę. Ale jest bardzo istotny, z tego względu, że jeśli wszyscy go sumiennie przepracujemy, nie będziemy łapać takich mikro urazów, które wykluczają nas później z gry.
Rozmawiał Mateusz Kaleta
fot. Łukasz Laskowski / PressFocus
Wasze komentarze
Czyli co? Będziecie częściej pokazywać tak gwałtowne wahania formy?
Bo faktycznie, aż taki gwałtowny spadek formy po meczu z Legią, był za gwałtowny. Jakby ktoś was obuchem zdzielił w najmniej oczekiwanym momencie.
Szkoda, że podczas tej rundy honorowej nikt z klubu, rezerwowi, kierownik drużyny, sztab szkoleniowy, czy nawet dumnie paradujący w klubowych kurtkach zimowych juniorzy Korony, nie pomyśleli, aby przynieść Ci kurtkę. A potem są narzekania, że piłkarze chorują, itp…