Czuję wstręt do osób, które na siłę chciały mnie zniszczyć
Na boisku, w grze jeden na jednego, jeszcze mam sporo do poprawienia. Ale w życiu wygrałem każdy pojedynek – zapewnia na łamach "Przeglądu Sportowego" obrońca Korony Kielce, Bartosz Rymaniak.
Rozmowa autorstwa Izy Koprowiak jest - przyznajemy to bez cienia wahania - znakomita. Przede wszystkim w wywiadzie czytamy o przeszłości 28-letniego piłkarza, ale jednak bardzo mocno rzutującej na obecną sytuację.
REKLAMA
Choć i wątków dotyczących Korony rzecz jasna nie brakuje. - Wydaje mi się, że obejmując Koronę trener Gino Lettieri myślał, że wszystko będzie szło po jego myśli. Stawialiśmy opór, na który nie był przygotowany. Coś nam tłumaczył, analizował sparingi, a ja się z jego wnioskami nie zgadzałem. Mówiłem o tym głośno. Rozmawialiśmy tak długo, aż spotykaliśmy się w połowie drogi. Już się przyzwyczaił - mówi "Ryman".
Przykład? - Dzień po wygranej 3:2 z Legią trener kazał nam wyjść na 45-minutowe rozbieganie, mimo że w środę czekał nas mecz PP z Zagłębiem. Powiedziałem, że nogi tak mnie bolą, że nie jestem w stanie. I, jeśli to zrobię, za trzy dni nie będę miał siły grać. „Sądzisz, że tobie ten trening nie jest potrzebny, ale ja pracuję w piłce tyle lat, że wiem, że dziś musisz wyjść na boisko, by w środę być w dobrej formie” – odparł. Wysłuchałem i odpowiedziałem, że nie ma takiej opcji. Zadeklarowałem, że jeśli zagram słabo, to obiecuję, że nigdy więcej nie zakwestionuję rozbiegania. Zgodził się. Wygraliśmy, zdobyłem bramkę. Wyszło na moje - podkreśla zawodnik.
Wicekapitan Korony wspomina o wielu sympatycznych momentach, gdy różnego rodzaju prezenty wręczali mu kibice kieleckiej drużyny - czapkę z napisem „SupeRyman” albo wiersz pod jego adresem. - Trwa mój naprawdę dobry moment. Wszystkim mogę powiedzieć: „A widzicie, cuda się zdarzają”. Czuję wstręt do osób, które na siłę chciały mnie zniszczyć. Mimo że mnie nie znały, robiły wszystko, by pokazać, że do niczego się nie nadaję. Na razie we wszystkich takich starciach zwyciężyłem - zaznacza.
Cały wywiad do przeczytania na stronach "Przeglądu Sportowego" - kliknij. Warto!
fot. Norbert Barczyk / PressFocus
Wasze komentarze