Zaczarowany stadion czeka na Piasta
W ramach 3. kolejki Lotto Ekstraklasy Korona Kielce rozegra pierwszy pojedynek przed własną publicznością. Rywalem podopiecznych Tomasza Wilmana będzie rewelacja poprzedniego sezonu, Piast Gliwice. Gliwiczanie do stolicy województwa świętokrzyskiego przyjadą jednak znacznie odmienieni, bez głównego architekta zeszłorocznych sukcesów, Radoslava Latala. Parę tygodni temu na stanowisku trenera zastąpił go Jiri Necek.
- Nigdy nie grało nam się zbyt dobrze w Kielcach. Nie wiem czym to jest spowodowane, ale tamten stadion jest dla nas zaczarowany - mówi opiekun „Piastunek” i kontynuuje. - Znamy zawodników Korony, a oni znają naszych. Wiemy jak zagrają i w jakim ustawieniu wyjdą. Nie będę się jednak więcej rozwodził na ten temat, bo to są sprawy taktyczne, które powinny być pewną tajemnicą. Pilnie się do tego meczu przygotowujemy i mam nadzieję, że uda nam się potwierdzić wygraną z ostatniej kolejki.
W podobnym tonie wypowiada się również kapitan gliwiczan, Radosław Murawski. - Po bardzo udanym poprzednim sezonie, teraz wszyscy mieli wobec nas duże oczekiwania. Każdy przyzwyczaił się do naszych zwycięstw, więc gdy przestaliśmy wygrywać, presja była niezwykle wysoka. Męczyło nas to psychicznie, lecz po tym jak wreszcie udało nam się zdobyć trzy punkty, nieco odetchnęliśmy - wyznaje wspominając zwycięstwo w poprzednim spotkaniu nad Wisłą Płock. - Uważam jednak, że prawie tydzień między meczem z Wisłą, a starciem z Koroną może zadziałać na naszą korzyść. Możemy skupić się na treningach, by jak najszybciej poprawić nasze mankamenty - przekonuje środkowy pomocnik.
Do meczu z Koroną Piast przystąpi osłabiony brakiem Mateusza Maka. - Jest na zastrzykach i nie będzie mógł z nami trenować przez około dziesięć dni. Pozostali zawodnicy są zdrowi - tłumaczy szkoleniowiec. Podobnych problemów nie mają za to kielczanie. - Sytuacja jest dobra. Wszyscy są zdrowi. Mariusz Rybicki wyleczył kontuzje. Dla mnie to bardzo optymistyczne. Na uraz narzekał Rafał [Grzelak – red.]. Ten zawodnik ma jednak charakter. On nigdy się nie podda, nawet jeżeli będzie bolało. Dbamy o jego ścięgno Achillesa. Staraliśmy w tym tygodniu go podleczyć. Nie było go zbyt wiele, ale udało się na tyle, że jest gotowy do gry w niedziele – przyznał przed meczem Tomasz Wilman.
Kielce to niezbyt szczęśliwe miejsce dla Piasta, bowiem gracze z Gliwic wygrali tutaj tylko raz. Było to 17 maja 2014 roku. Wtedy to zespół prowadzony już przez Angela Pereza, dzięki bramce zdobytej przez Kamila Wilczka wygrał z Koroną 1:0. - To historia, która nie ma znaczenia. My musimy się od tego odciąć. Jeżeli będziemy na to patrzeć, to w niektórych spotkaniach powinniśmy się położyć i najlepiej nie wychodzić na boisko. Teraz na boisko wyjdą zupełnie inne zespoły. Przeszłość nie ma znaczenia, wynik jest sprawą otwartą. Historię zostawiamy historykom, a my przygotowujemy się do najbliższego spotkania - odpowiada w swoim stylu Wilman.
Początek meczu Korony Kielce z Piastem Gliwice zaplanowano na niedzielę, 31 lipca na godzinę 18:00. Arbitrem głównym tego pojedynku będzie Bartosz Frankowski z Torunia.
wypowiedzi: piast.gliwice.pl
fot. Patryk Ptak (korona-kielce.pl)
Wasze komentarze
Jestem tego samego zdania.
Nie będę się zagłębiał w szczegóły, ale są obrońcy o słabszej szybkości którzy nadrabiają to ustawieniem i kryją na tzw. radar przykładem był tu Sylwesrzak ,ale są tacy, którzy kryją agresywnie i nie dają się rozpędzić napastnikowi i takim moim zdaniem jest Grzelak.
Przy takiej jednak grze musi być dobra asekuracja kolegów w defensywie.
Ale to tylko moje spostrzeżenia z wysokości trybun "pikola".
Oby ten debiut Wilmana przed własną publicznością był udany.
Pozdrawiam i jednak pójdę na mecz, choć miałem inne zamiary.
Ze stanowiska kibica brak logiki parzy i kłuje w oczy, a przekleństwa szleją jak liście na huraganowym wietrze!
Zgoła inaczej wygląda to z pozycji etatowców w klubie: wyniki sportowe to nic nie znaczący szczegół, no chyba, żeby zdarzył się sportowy kosmos - to owszem, można się podpiąć pod zacne grono ojców sukcesu, ale najzwyklej w świecie chodzi o to by ta karuzela się kręciła, drużyna wisiała w Ex-klasie, a pensja, regularnie trafiała w cel - na osobiste konto. I zainteresowani modlą się by ten stan trwał wiecznie. Przecież właściciela trudno oskarżać o to, że nie działa impulsywnie, i nie zadowala go pierwszy z brzegu oferent niemiecki, polski, rosyjski, włoski, chiński etc.. Musi działać rozważnie, z namysłem, nawet gdyby przemyślenia nad losem perły Kielc trwały latami... Ot, i jesteśmy w domu...