Kapitalny początek Korony. Potem katastrofa... Porażka w Szczecinie
Korona Kielce rozpoczęła ten mecz tak, że... Lepiej chyba nie można było. Nie minęło dwadzieścia minut spotkania, a kielczanie prowadzili dwoma golami. Niestety, w drugiej połowie drużyna Marcina Brosza w fatalny sposób zaprzepaściła tę przewagę. I z faktu zdobycia trzech punktów oraz ze zwycięstwa 3:2 mógł cieszyć się zespół Pogoni Szczecin. Kielczanie mogą sobie pluć w brodę, bo sukces był na wyciągnięcie ręki.
Obyło się bez niespodzianek w składzie Korony. Trener Marcin Brosz postawił na jedenastkę, której wszyscy się spodziewali. W tym gronie znalazły się dwie nowe postacie - Dimitrij Wierchowcow (w poniedziałek udało się uzyskać jego pozwolenie na grę w Ekstraklasie) oraz Charlie Trafford.
Mecz rozpoczął się dla żółto-czerwonych najlepiej, jak tylko mógł. W 7. minucie znakomitym, technicznym podaniem nad głowami obrońców popisał się Airam Cabrera, piłkę w polu karnym przejął Bartłomiej Pawłowski i uderzył tuż obok wychodzącego z bramki Jakuba Słowika. Była to piękna akcja kieleckiej drużyny.
Tego ciosu w Szczecinie – tak szybko zadanego – nie spodziewał się nikt. A po chwili gospodarze musieli pogodzić się z utratą drugiego gola. W 17. minucie do siatki trafił ten, który wcześniej asystował – Cabrera. Hiszpan wykorzystał dobre dośrodkowanie Nabila Aankoura i wślizgiem skierował piłkę do bramki. Warto dodać, że snajper znakomicie wybiegł zza obrońców na krótki słupek, czym całkowicie zaskoczył defensywę drużyny Czesława Michniewicza.
W kolejnych minutach Korona spokojnie kontrolowała przebieg wydarzeń na boisku. Przyjezdni zwarli szyki obronne, nastawili się na kontrataki. Pogoń próbowała w jakiś sposób przekuć szczelny mur gości, ale robiła to mało umiejętnie.
Naprawdę groźnie zrobiło się raz – w 41. minucie. Wtedy po błędzie Vladislava Gabovsa, w świetnej sytuacji znalazł się Rafał Murawski, ale jego strzał obronił Zbigniew Małkowski. Kielecki bramkarz natychmiast podniósł się z murawy, przez co zablokował Marcina Listkowskiego. Gospodarze uderzali w tej akcji jeszcze raz, ale tym razem zaporą nie do przejścia okazały się nogi obrońców. Dzięki temu Korona na przerwę schodziła z dwubramkową przewagą.
Po wznowieniu gry, po 35 sekundach przed dobrą okazją (po świetnej akcji indywidualnej) znalazł się Pawłowski, ale tym razem drużynę Pogoni uratował słupek. Po dwóch minutach odpowiedział Vladimir Dwaliszwili, ale na szczęście trafił tylko w boczną siatkę.
Niestety, w 59. minucie szczecinianie mieli więcej szczęścia. Po dośrodkowaniu Adama Frączczaka, kielczanie za słabo wybili futbolówkę. Ta wpadła wprost pod nogi Murawskiego, który z jedenastu metrów uderzył mocno i precyzyjnie. Małkowski był bez szans.
W 70. minucie był już remis. Frączczak zbiegł z prawej flanki do środka boiska, po czym zdecydował się na uderzenie z 20 metrów. Strzelił perfekcyjnie – piłka najpierw odbiła się od wewnętrznej części lewego słupka, a potem wpadła do siatki.
Osiem minut później stadion w Szczecinie wybuchł z radości, bo Pogoń zdobyła trzeciego gola. Murawski przeprowadził znakomity rajd, jak dzieci ograł trzech rywali z Kielc. Były reprezentant Polski zagrał do Adama Gyurcso, a ten zza pola karnego posłał piłkę do bramki między nogami Gabovsa. Trzeba przyznać, że w tej sytuacji lepiej mógł zachować się Małkowski, który ani drgnął, choć piłka wcale nie leciała tuż przy słupku.
Do końca spotkania gospodarze mocno naciskali drużynę Brosza, chcąc strzelić jeszcze czwartą bramkę, ale ta sztuka im się już nie udała.
Kolejny mecz Korony w sobotę. Tego dnia żółto-czerwoni na Kolporter Arenie zmierzą się z Lechią Gdańsk (początek o godz. 15.30).
Pogoń Szczecin – Korona Kielce 3:2 (0:2)
Bramki: Murawski (59'), Frączczak (70'), Gyurcso (78') -Pawłowski (7’), Cabrera (17’)
Pogoń: Słowik - Frączczak, Fojut, Czerwiński, Lewandowski (60’ Nunes) – Listkowski (46’ Zwoliński), Matras, Murawski, Akahoshi (67’ Kort), Gyurcso – Dwaliszwili
Korona: Małkowski – Gabovs, Wierchowcow, Dejmek, Sylwestrzak – Pawłowski, Trafford (61’ Fertovs), Jovanović, Aankour (80’ Sekulski), Sierpina – Cabrera (71’ Trytko)
Żółte kartki: Listkowski - Pawłowski
Wasze komentarze
Parodia jakaś
Bardzo dobre zawody w Twoim wykonaniu. Najlepszy na boisku w Koronie.
Ale samemu meczu nie wygra...
Nie spodziewajcie się tysiecy kibicowu w sobotę w na mecsu z Lechia.
Jak mozna się bronic od 40 minuty?
Który to juz taki mecz w wykonaniu tych amatorów?
Może jakieś kobsekwencje?
Patalachy do pierwszej ligi won razem z bilskim i spolka
Buhaha
Naucz się biegac.
Przeciez Ty gosciu kulejesz na boisku kazdy Ci to mowi a ty dalej bawisz sie w profesjonalny fotbool. Idz zagraj na orlikach lepiej
Tak gra Korona Kielce.
Brawo
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci się ino SZNUR!!!!
Ide na kebaba, , musze cos zjeść z tych nerwów
Naprawdę frajerska porażka, człowiek niby nie nastawiał się na cuda, ale patrząc na przebieg meczu można odczuwać spore rozczarowanie. Zamiast pierwszej ósemki znów jest patrzenie na dół tabeli. I tak będzie pewnie do samego końca ligi.
ale od trenera nie ma co wymagac cudów.
Trener co prawda nie gra ale może czasem pomóc, tym razem tak nie było. Zmiany zupełnie nietrafione. Kanada nie grał źle, przydałby się w destrukcji a dostał zmianę, która nic kompletnie nie dała. Z kolei Aankour poza początkiem meczu bezproduktywny, dodatkowo zawiódł zupełnie przy akcji na 3-2, zamiast zatrzymać Murawskiego na ich połowie nawet kosztem kartki zwyczajnie odbił się od niego jakby to był jakiś tur. Murawski demonem szybkości nie jest a i tak prowadząc piłkę przez 60m nikt z naszych nie potrafił mu przeszkodzić. Drugi zawodnik do zmiany, Sierpina grał cały mecz chocież pożytku z niego nie było wcale, nawet szybkościowo nie błyszczał. Do tego ma wkład w stratę pierwszej bramki, pozwolił na swobodne przyjęcie i opanowanie trudnej piłki Frączczakowi miał on na to mnóstwo czasu, wystarczyło wcześniej do niego dojść i gracz Pogoni nie miałby szans. Podobno nieźle wyglądał w przygotowaniach Zając, może dałby oddech drużynie, odciążył Pawłowskiego. No i wpuszczenie Trytki, gościa, który myślami jest już gdzieś poza Kielcami.
Porażka z Pogonią nic wielkiego nie zmienia, potencjał jakim dysponują oba kluby jest nieporównywalny i niewielu było takich, którzy postawiliby u buka złotówkę na wynik inny niż 1, ale porażka po takim meczu jest boleśniejsza niż gdybyśmy dostali 0-4 i nie istnieli przez całe 90 minut.
Do ckkd - masz 100% racji, Brosz albo spieprzył taktycznie drugą połowę, ewentualnie koroniarze spuchli fizycznie - oddychali rękawami i nawet dziadzio Murawski (grający od pierwszej minuty) był dla nich za szybki po 60 minucie meczu!
A tak w ogóle - taka porażka po 2 : 0 do 60 minuty,
to PIERWSZY krok w kierunku PIERWSZEJ ligi, takich meczy nie wolno nawet remisować!