Czas leci, a my ciągle z niczym
Niespełna miesiąc pozostał do inauguracji rozgrywek piłkarskiej Ekstraklasy. Kielecka Korona bowiem już 15 lutego zagra w Szczecinie z Pogonią, lecz ciągle nie jest pewne, jakim składem personalnym będzie dysponować. Mimo szumnych zapowiedzi nadal nie udało się w żaden sposób wzmocnić zespołu, a w międzyczasie doznał on sporych osłabień.
Przed rozpoczęciem nowego roku Arkadiusz Bilski, pełnomocnik zarządu ds. sportowych przekonywał, że do czasu rozpoczęcia obozu w Kleszczowie do kadry pierwszego zespołu dołączą nowi piłkarze. Przez ten czas klub opuściło dwóch stoperów: Maciej WIlusz, który wrócił do Lecha Poznań oraz Krzysztof Kiercz.
Pierwszy obóz przygotowawczy dobiegł już do końca i w czasie jego trwania trener Brosz mógł jedynie próbować wkomponować do zespołu Charliego Trafforda. Nadal jednak nie ma nowych graczy.
Bilski przed paroma dniami mówił o trzech piłkarzach, którzy najprawdopodobniej dołączą do klubu przed końcem tygodnia. Wszyscy dobrze wiemy, jak to się skończyło. Nadal nie poznaliśmy nazwisk dwóch nowych stoperów oraz napastnika.
Nerwy puszczają nie tylko kibicom, ale zapewne także szkoleniowcowi. Brosz wykonuje w Kielcach fantastyczną pracę i z zespołu, który zdaniem wielu nie miał najmniejszych szans na walkę w Ekstraklasie, zbudował drużynę solidnie punktującą. Kielczanie przez całą rundę imponowali grą w defensywie, a fundamentem linii obrony był właśnie Wilusz. W jaki więc sposób trener ma wypracować odpowiednie schematy gry, skoro na niespełna miesiąc przed ligą w drużynie ma tylko jednego stopera?
Przed Koroną niezwykle trudny okres. Zagra ona dziewięć spotkań, który zadecydują o ewentualnej grze w grupie mistrzowskiej. Do wymarzonego celu nie brakuje wiele, ale ciągle należy pamiętać, ile punktów dzieli nas od ostatniej pozycji.
fot. Mateusz Kępiński (korona-kielce.pl)
Wasze komentarze
Kolego!
Wolontariat to jest już zajęty! Na "światowe dni.... "czy jakoś tam!
Może Ci chodzi o FRAJERÓW!? Którzy przyjdą na kontrakt do CZERWCA i za CZAPKĘ GRUSZEK!
Trzeba szukać w 2 lub 3 lidze! ONE z tych lig będą grali w EK by się pokazać! A Bilu...
niech parking odśnieża!
Do kibicca: ..."materiał do przemyśleń"...!
Ten klub tonie.
Dziś portal piłkarski 2x45.info podał informację, że między trenerem Broszem a Bilskim dochodzi do różnicy zdań.
Ameryki chyba nie odkryli ponieważ jeszcze w nie tak dawno w przytaczanej wypowiedzi obu Panów na temat ilości piłkarzy których klub chciałby pozyskać wystąpiła różnica ilościowa, trener chciał 4 graczy Bilski mówił o 2.
Podobna sytuacja miała już w naszym klubie miejsce, gdy trenerem był Leszek Ojrzyński a dyrektorem sportowym Andrzej Kobylański. Wedy też człowiek który miał zajmować się sprowadzaniem ludzi których chciał trener miał swój pomysł. Bawił się w trenera. Jak się to skończyło każdy z Was zapewne pamięta. Robak, Lewczuk którzy mogliby być naszymi graczami z powodu braku konsekwencji ze strony Kobylańskiego nie zostali.
Na żadnym konflikcie jeszcze nikt nie zyskał.
Paprocki i Bilski zapowiadali i zapewniali na sesji rządy Miasta ze stawiają na wychowanków, zawodników z regionu, przede wszystkim na polskich piłkarzy. I co? Przyjeżdżają na testy kolejni obcokrajowcy a Paprocki, przepraszam Dyzma, jest na urlopie?
Co pół roku przed rozpoczęciem przygotowań do sezonu z różnych miejsc Europy wyjeżdża w kierunku Kielc kilku - kilkunastu piłkarzy. Są to ludzie z pewną pozycją w czołowych klubach swoich lig, stale "pod grą", bramkostrzelni napastnicy i solidni obrońcy. Pierwotnie mają dojechać na początek okresu przygotowań, potem na początek pierwszego obozu, następnie w jego trakcie itp. itd. .... Zwykle dociera do nas mniej niż połowa z awizowanych, przejeżdżają w ostatnich dniach okienka transferowego i są to zwykle schorowani rezerwowi z drugich drużyn z kilkumiesięcznymi zaległościami treningowymi. Forma, zdrowie i talent pogubione zostały na drogach i bezdrożach starej i nowej Europy.
Podobne podróżnicze perypetie przeżywają sponsorzy w okolicach sesji budżetowych Rady Miasta.
Niezbicie dowodzi to konieczności budowy lotniska w końcu będą gdzie miały lądować samoloty wylatujące z Radomia.
Niektórzy pewnie będą doszukiwać się tu przypadku, inni będą mówić o pechu, ale – powiedzcie sami – czy brak szczęścia na przestrzeni pięciu sezonów to ciągle pech, czy jednak obiektywne świadectwo prezentowanych umiejętności? Począwszy od sierpnia 2011 roku przeanalizowaliśmy ligowe wyniki osiągane przez Zagłębie Lubin i Cracovię, z prostym podziałem: z Rymaniakiem w wyjściowym składzie oraz bez niego, czyli kiedy pojawiał się na boisku w końcówkach spotkań lub nie pojawiał się wcale. Wnioski okazały się całkiem interesujące…
W trzech ostatnich sezonach w barwach Zagłębia z Rymaniakiem w składzie (65 spotkań) drużyna zdobywała średnio 1,03 punktu na mecz, natomiast bez niego (32 spotkania) sporo korzystniejsze 1,34. Jakkolwiek patrzeć, trzyletnia seria – w trakcie której Zagłębie z Rymaniakiem zdobywało ledwie 1/3 możliwych punktów – musiała się tragicznie skończyć i tak w rzeczywistości było. Kiedy w sezonie 2013/14 z rosłego defensora zrobiono kapitana drużyny i pozwolono częściej pojawiać się na boisku, drużyna z hukiem wyleciała z Ekstraklasy.
Sam Rymaniak zaliczył stosunkowo miękkie lądowanie, bo szybko przeniósł się do Cracovii i pozostał na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Nie zmieniła się więc liga i nie zmieniła się tendencja, bo nowa drużyna też zdecydowanie lepiej radziła sobie bez swojego nowego piłkarza. W pierwszym sezonie „Pasy” z Rymaniakiem w podstawowym składzie (24 mecze) zdobywały średnio 1,21 punktu na mecz, a bez niego (13 meczów) aż 1,92. Chociaż ciężko w to uwierzyć, jeszcze gorzej sytuacja wygląda w obecnych rozgrywkach, w których z Rymaniakiem (4 mecze) Cracovia zdobyła równe 1,00 punktu na mecz, a bez niego (12 meczów) ponownie 1,92. Podsumujmy więc:
Sezony 11/12, 12/13 i 13/14: z nim 1,03, bez niego 1,34
Sezon 14/15: z nim 1,21, bez niego 1,92
Sezon 15/16: z nim 1,00, bez niego 1,92
A jak to wygląda w sumie? Na przestrzeni ostatnich pięciu sezonów Rymaniak w 93 meczach zapracował na 1,08 punktu na mecz, natomiast w 57 spotkaniach bez jego wydatnego udziału jego drużyny zdobywały średnio 1,60 punktu na mecz. Różnica wynosi więc 0,52 punktu, co na przestrzeni jednego sezonu zasadniczego oznacza jakieś szesnaście oczek, czyli mniej więcej tyle, ile dziś dzieli trzecią w tabeli Cracovię i czerwoną latarnię ligi, Górnika Zabrze.
Przerażająca jest też średnia Rymaniaka z ostatnich czterech i pół roku. 1,08 punktu na mecz oznacza mniej więcej tyle, że facet całkowicie musiał przywyknąć do bycia obijanym, a na każde jego zwycięstwo przypadają niemal dwie porażki. Wymowny jest też fakt, że drużyny Rymaniaka w 57 meczach bez niego w wyjściowym składzie wygrały 27 razy, natomiast w 93 grach z nim od początku tych zwycięstw było ledwie 25.
Panie dyrektorze -Transfery na dzika kończą się Boligłowami, Rymaniakami i spadkiem!
Jedyny "kontakt" Bilskie w świecie managerów to Kośmicki, który też bawi się w bycie agentem i podobno(ale nikt jeszcze nie sprawdził) ma dużo kontaktów tzn. kolegów, którzy też mają kontakty.
I tak to się kręci!!!!!
Ale nieudacznicy, niekompetentni i ludzie bez honoru będą na klubowym mostku trwać: do końca ich i KORONY.