Kolejne zwycięstwo i kolejne trzy punkty Effectora Kielce!
Idą za ciosem siatkarze Effectora Kielce! W sobotę drużyna Dariusza Daszkiewicza wygrała w Hali Legionów pierwszy mecz w tym sezonie, a dziś mogła świętować pierwsze wyjazdowe zwycięstwo. Kielczanie w 9. kolejce zmagań PlusLigi pokonali MKS Będzin 3:1, choć spotkanie wcale nie rozpoczęło się dobrze dla przyjezdnych.
Od trzech punktów przewagi spotkanie rozpoczęli gospodarze, którzy dzięki atakom Michała Kamińskiego starali się już w pierwszych piłkach pojedynku wywrzeć presję na przeciwnikach (4:1). Challenge i próby wybicia z rytmu miejscowych nie przynosiły wymiernych skutków, co zaowocowało tym, że Krzysztof Wierzbowski opuścił boisko. Mimo tego, że siatkarze Effectora starali się zbliżyć do pewnie prezentujących się rywali, to kiwki Mariusza Gacy, mocne zbicia Macieja Pawlińskiego i Tijmena Laane nie pozwalały im na rozwinięcie skrzydeł (5:10). Kolejne błędy podopiecznych Dariusza Daszkiewicza pogrążały rozchwianą grę zespołu, a dyskusje z sędziami potęgowały ich sportową irytację (8:14). Co ciekawe, dodatkowo niewidoczny na boisku był Mateusz Bieniek, którego skutecznie kontrowała ofensywa MKS-u (9:16). Nawet as serwisowy Michała Kędzierskiego nie zrobił wrażenia na zawodnikach Tomasza Wasilkowskiego i chwilę później na tablicy wyników pojawił się rezultat 19:11 dla będzinian. Sytuacja ich przeciwników poprawiła się nieco, kiedy swój właściwy rytm złapał wspomniany wcześniej środkowy reprezentacji Polski, jednak jego pewność siebie nie wystarczyła do wyrównania stanu seta (16:22). Po pomyłce Igora Vitiuka w ataku oraz świetnych próbach Laane wszyscy zgromadzeni w hali usłyszeli gwizdek zamykający partię (25:17).
Przerwa niekorzystnie zadziałała na zespół z Będzina, bowiem zawodnicy grali mniej dokładnie w defensywie i gorzej w bloku, co wystarczyło głodnym rewanżu kielczanom do nawiązania walki i wyjścia na prowadzenie kilka chwil później (4:8). Mimo iż udało im się odrobić kilka oczek straty do rywali, to bardzo precyzyjne zagrania Andreasa Takvama zza dziewiątego metra szybko wybiły im z głów powrót do wyrównanej rywalizacji (8:12). Chwilę później Sławomir Jungiewicz wzbogacił konto Effectora o kolejne punkty, które powiększyły dysonans pomiędzy oponentami (16:10). Dopiero dwa potrójne blok będzinian zdołały wlać nieco otuchy w serca gospodarzy, którzy zaczęli lepiej radzić sobie w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła (16:18). W ostatniej fazie seta o finalnym powrocie MKS-u do rywalizacji zadecydował as Michała Kamińskiego, po którym walka rozgorzała na nowo. Miejscowym brakło jednak stabilności i precyzji, co poskutkowało remisem w setach (22:25).
Trzecie rozdanie rozpoczęło się udanymi akcjami na siatce obu zespołów i popisem skrzydłowych, którzy wymieniali cios za cios (6:6). Swoją przewagę zespół trenera Wasilkowskiego zaczął budować jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną, a zwiastunem powracającej dobrej dyspozycji gospodarzy był ich potrójny blok na Wierzbowskim (10:7). Odrzucając rywali od siatki zespół Dariusza Daszkiewicza zyskał dwa oczka, które w tym momencie gry były bardzo cenne, bowiem znów wyrównały stan rywalizacji (12:13). Od tego momentu trwała zacięta walka punkt za punkt, w której mimo wszystko lekką przewagę utrzymywali miejscowi (16:14). Ten stan rzeczy zmienił jednak grający świetne zawody Vitiuk, którego zbicia wyniosły gości na fotel lidera (19:16). Finalnie szalę zwycięstwa na korzyść gości przechyliły bloki Takvama oraz błąd zagrywki Kamińskiego (25:20).
4:1, a następnie 7:3 i 8:4 – tak rosła przewaga kielczan w ostatniej odsłonie batalii. Kolejne błędy Viacheslava Batchkali, taktyczne zagrania Takvama oraz ataki Jungiewicza powiększyły przewagę Effectora, którego gra widocznie zmierzała ku szczęśliwemu dla niego finałowi (13:7). Seria bloków kielczan dodatkowo pogrążyły gospodarzy, którym nie potrafił pomóc nawet zastępujący Gacę Sebastian Warda (16:11). Jak okazało się chwilę później, as serwisowy Adriana Buchowskiego był gwoździem do siatkarskiej trumny MKS-u, bowiem zawodnicy z Będzina nie potrafili po nim wrócić do normalnego tempa gry i powoli poddawali się pressingowi rywali. Ostatnie punkty wzmocniły konto przyjezdnych po pomyłce przyjmujących gospodarzy oraz po ataku ze środka Bieńka (25:17).
MVP: Sławomir Jungiewicz
Następny mecz kieleccy siatkarze rozegrają u siebie z BBTS-em Bielsko-Biała - w piątek, 18 grudnia o godz. 18.
MKS Będzin - Effector Kielce 1:3 (25:17, 22:25, 20:25, 17:25)
MKS: Laane (14), Pawliński (10), Batchkala (5), Gaca (9), Peacock, Kamiński (22), Kaczmarek (libero) oraz Stysiał (libero), Schamlewski, Oczko (2), Warda (2), Piotrowski, Żuk i Peszko
Effector: Jungiewicz (24), Wierzbowski (7), Kędzierski (2), Takvam (7), Buchowski (14), Bieniek (13), Sobczak (libero) oraz Biniek (libero), Komenda, Vitiuk (4) i Maćkowiak
Autorka: Sara Kalisz, źródło: siatka.org
Wasze komentarze
"Jeżdżą" po Effectorze jak nie wiem po czym. Po prostu panowie albo chcą się przed kimś wykazać albo sami się nakręcali w tej rozmowie.