Przełamanie nie nadeszło. Effector znowu gorszy o dwa sety
To miał być mecz na przełamanie dla podopiecznych Dariusza Daszkiewicza. Miał, ponieważ w praktyce wyszło jak w pierwszych dwóch kolejkach – Effector przegrał 1:3. Tym razem górą we własnej hali okazała się Łuczniczka Bydgoszcz. Kieleccy siatkarze muszą przełknąć gorzką pigułkę i skupić się na kolejnym spotkaniu. Już w sobotę bowiem do Hali Legionów przyjedzie ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.
Spotkanie to rozpoczęło się kompletnie nie po myśli kielczan. Już w chwilę po rozpoczęciu gry przegrywali oni 1:5. Goście obudzili się jednak z marazmu, ale tylko na chwilę. Po błędzie Bartosz Krzyśka, byłego zawodnika kieleckiej drużyny, wynik wynosił 6:4 dla miejscowych. Przy stanie 10:5 dla Łuczniczki o czas poprosił trener Dariusz Daszkiewicz. To nie pomogło jego drużynie, choć kilka minut później starty zostały zmniejszone do trzech punktów za sprawą skutecznego bloku Mateusz Bieńka. Przy wyniku 16:14, do którego skutecznym atakiem doprowadził Sławomir Jungiewicz, czas wziął sztab szkoleniowy bydgoszczan. Nie poskutkował on jednak należycie, ponieważ blisko kluczowego momentu seta Effector przegrywał już tylko 17:18. Wówczas jednak cztery punkty z rzędu zdobyli miejscowi. Przyjezdnym nie pomógł dobry atak ze środka autorstwa Andreasa Takvama i pierwszą partię zwyciężyła Łuczniczka w stosunku 25:18.
Drugą partię kielczanie rozpoczęli z jasnym zamiarem powetowania strat. Po ataku Jungiewicza było już 0:4. Po niecelnej zagrywce Michała Ruciaka oba zespoły zeszły na pierwszą przerwę techniczną przy stanie 5:8. Drugi już czas w tym secie dla Łuczniczki został wzięty gdy zablokowano atak Grzegorza Kosoka. Kielczanie prowadzili wówczas 12:7. Druga przerwa techniczna również miała miejsce przy lepszym wyniku dla gości – 13:16. W końcówce tej odsłony Effector prowadził już czterema punktami, ale nie uniknął nerwówki. Przy wyniku 21:23 o czas poprosił trener Daszkiewicz, a jego podopieczni ostatecznie dowieźli korzystny wynik zwyciężając 25:22.
Początek trzeciej odsłony potoczył się po myśli gości, ale im dalej partia ta trwała, tym bardziej do głosu zaczęli dochodzić bydgoszczanie. Z tego powodu na pierwsze prowadzenie w trzecim secie wyszli przy stanie 8:7. Zablokowany został Krzysztof Wierzbowski. Później bardzo długo gra toczyła się w myśl zasady „punkt za punkt”. Żadna z ekip nie potrafiła zaznaczyć swojej przewagi. Na nieszczęście kielczan, udało się to dopiero bydgoszczanom. Punkt na 19:15 zdobył zawodnik z Brazylii, Murilo Radke. Tę odsłonę zakończył skuteczny atak Pawła Murka. Gospodarze wygrali 25:20.
Będący już pod presją Effector nie odpuszczał w czwartej odsłonie. Pierwsza przerwa techniczna miała miejsce przy stanie 8:7. Łucznika najwyżej prowadziła 13:10, ale kielczanie szybko doprowadzili do remisu 14:14. Po niecelnej zagrywce Krzyśka goście zwyciężali nawet 18:17, ale potem trzy punkty z rzędu zdobyli miejscowi, na co zareagował Daszkiewicz biorąc czas. Wojnę nerwów lepiej wytrzymali jednak siatkarze z Bydgoszczy. Przy ich prowadzeniu 24:22 sytuacja kielczan była już naprawdę ciężka. Pierwszą piłkę setową goście wybronili, ale drugiej już nie podołali i przegrali trzeci mecz z rzędu w stosunku 1:3.
Po trzech kolejkach zespół z Kielc jako jedyna drużyna w PlusLidze pozostaje bez ani jednego punktu.
Kolejny mecz Effectora już w najbliższą sobotę, 14 listopada. O godzinie 17 w Hali Legionów kieleccy zawodnicy zmierzą się z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle.
Łuczniczka Bydgoszcz – Effector Kielce 3:1 (25:18, 22:25, 25:20, 25:23)
Łuczniczka: Jurkiewicz, Radke, Murek, Ruciak, Kosok, Krzysiek, Żurek (libero) oraz Wiese, Wolański, Nowakowski,
Effector: Jungiewicz, Wierzbowski, Kędzierski, Takvam, Buchowski, Bieniek, Sobczak (libero) oraz Maćkowiak.
MVP: Murilo Radke (Łuczniczka)
fot. Anna Benicewicz-Miazga