Grajewski czeka na wyniki audytu. I chce współpracować z kieleckimi przedsiębiorcami
Andrzej Grajewski czeka na wyniki audytu przeprowadzanego w Koronie Kielce i dopiero po zakończeniu tego działania podejmie decyzję odnośnie swojego możliwego wejścia do klubu. Tymczasem nie zamyka się on na ewentualną współpracę z innym oferentem – Grupą Kieleckich Inwestorów Sportowych. - Ja nigdy nie powiedziałem, że nie będę współpracował z tymi czy z innymi – kwituje Grajewski w rozmowie z naszym portalem.
W przeszłości ostro o biznesmenie tym wypowiadał się jeden z inicjatorów GKIS, radny Krzysztof Adamczyk. - Mieliśmy z panem Adamczykiem bardzo długą rozmowę. Przeprosił mnie i przysięgał się, że niektóre słowa włożono mu w usta – kwituje nasz rozmówca. - Mówił, że mnie bardzo przeprasza i chce mnie spotkać. Inny człowiek mógłby już słowa nie zamienić. A ja jestem otwarty. Pan Adamczyk był zdziwiony moją postawą w stosunku do niego i kieleckich biznesmenów. Pozytywnym nakręceniem – dodaje.
Po swojej niedawnej wizycie w Kielcach, Grajewski czeka na rozwój wydarzeń związanych z audytem. - Ja, będąc tutaj, miałem udostępnione do wglądu pewne rzeczy, ale tylko pewne. Z różnych przyczyn, o których ja wiem, ale nie będę tego komentował. W tym momencie z panem Sygutem zdecydowaliśmy się zrobić audyt – przedstawia. - Jak on się skończy, wezmę go pod pachę, przyjadę do Kielc i spotkam się z panem prezydentem i jego prawnikami. Pomyślimy, co z tym fantem zrobić. A będzie dużo do myślenia, proszę mi wierzyć – uzupełnia zainteresowany kupnem Korony.
- Jeżeli okaże się, że da się z tym audytem żyć, to podciągniemy go pod umowę kupna-sprzedaży – kwituje Grajewski.
Kiedy więc można się spodziewać pójścia sprawy do przodu? - 19 października jest ostatni przyjazd audytorki biegłej sądowej. Ona poprosiła o przygotowanie dokumentów. Potem musi zebrać sobie wszystko do kupy i napisać komentarz, pod którym się podpisze – wyjaśnia były właściciel łódzkiego Widzewa. - Postaramy się wspólnie, aby zakończyć tę sprawę jeszcze przed wyborami – zapewnia.
Do pełnego porozumienia jest jednak jeszcze daleka droga. - To nie jest tak, że ja jestem teraz skazany na Kielce. Złożyłem ofertę, która jest ważna pod pewnymi warunkami. Jeżeli one zostaną spełnione ze strony miasta, to ja swoje na pewno też spełnię – komentuje Grajewski.
Rozmówca naszego portalu uważa, że we współpracy z Grupą Kieleckich Inwestorów Sportowych jest w stanie osiągnąć dobre wyniki w zarządzaniu Koroną. - Nie powiem panu, że za trzy lata obiecuję mistrzostwo Polski. Mogę jednak panu zaręczyć, że jeżeli ten mandat zostanie mi dany, to uważam, że wspólnie z kieleckim biznesem i ludźmi, którzy chcą w Kielcach oglądać dobrą piłkę, na pewno coś fajnego się uda – przedstawia.
- Mamy dobrego, młodego trenera. To już duża, duża zaliczka – sądzi Grajewski w temacie sportowej postawy zespołu. Dodaje jednak: - Ta drużyna potrzebuje wzmocnień. Panie redaktorze, pan wie to tak samo, jak i ja. Ogląda pan mecze? To pewnie czasami miewa pan bezsenne noce, bo się pan boi, żeby się to panu nie przyśniło jeszcze raz – barwnie kwituje zainteresowany nabyciem akcji Korony.
Były właściciel Widzewa raz jeszcze zapewnia, że jest otwarty na współpracę z kieleckimi przedsiębiorcami. - Myślę, że każdy powinien dostać swoją szansę. Jeżeli ktoś będzie chciał ze mną współpracować, to uważam, że do tej współpracy na pewno dojdzie. Jeżeli jednak kielecki biznes sądzi, że on i tak wszystko wie lepiej, no to ja nie będę kopał się z koniem – jasno kwituje Grajewski, uzupełniając: - Pieniądze mogą pomóc w sukcesie, natomiast go nie gwarantują. Sukces musi sobie wypracować sam klub, korektą w składzie czy w kadrze. A ja jestem ostatnim, który doprowadził polską drużynę do Champions League.
- Jeżeli ta grupa kieleckich inwestorów naprawdę powie: „Grajewski, precz”, albo „Grajewski, wyp…”, no to ja się przecież nie będę kopał z koniem – jasno kwituje biznesmen.
Grajewski docenia wkład w postawę kieleckiej drużyny trenera Marcina Brosza. - Kielce nie są w dobrej sytuacji. Broszowi należy się praca doktorska, że uciułał tyle punktów. Szkoda tylko, że Korona nie wygrywa w domu, bo tego bym sobie najbardziej życzył. Ale może to przyjdzie… - zastanawia się rozmówca naszego portalu.
- To może być pierwsze zadanie Brosza, żeby od strony sportowej powiedział, na kogo chce postawić, a komu podziękujemy – dodaje przedsiębiorca.
Grajewski odnosi się także do tematu kibiców i ich oświadczenia sprzed kilkunastu dni, w którym fani wyrazili swe negatywne nastawienie do przejęcie przez niego klubu: - Kibic to człowiek, który płaci za wstęp. Nie raz ciężko zarobione i uciułane pieniądze. I, według mnie, on ma prawo okazywać swoje zadowolenie bądź niezadowolenie z dobrej, albo złej gry drużyny.
- Jeśli jednak przyjdzie Grajewski, to kibice nie będą wpływać na decyzje sportowe i strategiczne klubu. I to od razu mówię. Tak było na Widzewie, na Lechu Poznań i tak zostanie – zaznacza biznesmen. - Kibic to sponsor klubu na dobre i na złe. Ale to nie jest ten człowiek, który będzie miał szansę wpływać w ten czy inny sposób na decyzje klubu – dodaje.
- Ja zawsze każdego wysłucham, ale na argumenty. Nienawidzę chamstwa i nienawidzę przede wszystkim kłamstwa. A te kłamstwa wokół mnie zaczęto propagować – mówi Grajewski dodając, że został przeproszony za artykuł o jego rzekomych przekrętach finansowych w Widzewie, który kilkanaście dni temu ukazał się na portalu SportoweFakty.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze