Ależ mecz przy Ściegiennego! Pięć bramek i zwycięstwo Korony nad Lechią!
To był taki mecz, że gdyby sezon T-Mobile Ekstraklasy kończył się właśnie dzisiaj, czulibyśmy ogromne rozczarowanie. Bo środowe spotkanie rozbudziło apetyty wszystkich kibiców żółto-czerwonej drużyny. W 30. kolejce, czyli w ostatniej fazy zasadniczej, Korona Kielce pokonała u siebie Lechię Gdańsk 3:2 i nikt z sześciu tysięcy widzów na trybunach nie mógł narzekać na brak emocji.
Z kim teraz zagra Korona - sprawdź
Absolutnie nikt nie spodziewał się takiego początku spotkania. To co działo się przez pierwsze 20 minut na Kolporter Arenie, było bez wątpienia niesamowite. Mnóstwo emocji i aż cztery bramki. Lepiej zaczęła Lechia, która przeprowadziła kilka dobrych akcji, ale... dwa pierwsze gole zdobyli kielczanie. Oba po znakomitych akcjach!
Najpierw w 7. minucie Vlastimir Jovanović podał do Luisa Carlosa, ten zagrał do wbiegającego w pole karne Oliviera Kapo, który uderzył znakomicie – mocno i celnie, nie dając żadnych szans bramkarzowi Lechii. W 13. minucie role się odwróciły. Tym razem to Kapo znakomicie asystował, a Carlos umieścił piłkę w siatce tuż obok wychodzącego z bramki Mateusza Bąka.
Niestety, ta podwójna radość nie trwała długo. Już minutę później piękną, dwójkową akcję przeprowadzili Bruno Nazario i Kevin Friesenbichler, którą świetnym uderzeniem z woleja zakończył ten drugi. W 18. minucie Lechia doprowadziła do wyrównania. Po ciekawej akcji, Gerson uderzył z dystansu w słupek, ale dobitka Macieja Makuszewskiego była już skuteczna.
Indolencja gry w defensywie – to cechowało oba zespoły w tym fragmencie gry. Potem zarówno Korona, jak i Lechia zwarły szyki w obronie, przez co nie dochodziło już tak często do dogodnych okazji strzeleckich. Nie oznacza to jednak, że emocji było mało – szkoda tylko, że te niezdrowe dodatkowo potęgował sędzia Marcin Borski.
Do przerwy spotkanie było wyrównane, aczkolwiek trzeba przyznać, że więcej dobrych strzałów oddali goście. Na bramkę złocisto-krwistych uderzali Nazario, Friesenbichler i Sebastian Mila, ale bardzo pewny między słupkami był Cerniauskas.
Na początku drugiej połowy poziom meczu nie zachwycał – gra była mało dokładna, szarpana. W pierwszym kwadransie żadna drużyna nie potrafiła stworzyć dogodnej okazji bramkowej. Dopiero w 61. minucie na strzał z dystansu zdecydował się Paweł Golański, ale piłkę bez żadnych problemów złapał Bąk.
W 64. minucie trener Ryszard Tarasiewicz zdecydował się na pierwszą zmianę. Bezproduktywnego Przemysława Trytkę zastąpił Rafael Porcellis, i to właśnie ten zawodnik zdobył gola na 3:2. Siedem minut po wejściu na boisko, z lewej strony znakomicie dośrodkował Leandro, jego rodak znakomicie opanował piłkę w polu karnym i uderzył tuż obok prawego słupka. Brazylijczyk zachował się w tej sytuacji dużą przytomnością umysłu i spokojem. Jak się okazało, to trafienie zapewniło kielczanom zwycięstwo i trzy punkty, choć gdańszczanie jeszcze kilka razy niebezpiecznie zagrażali bramce gospodarzy. Szczęście tego dnia było jednak przy złocisto-krwistych!
Przed nami jeszcze siedem dodatkowych kolejek. Niestety, niedzielna porażka z Wisłą Kraków sprawiła, że Korona zagra teraz w dolnej części tabeli, czyli w tzw. grupie spadkowej i będzie musiała walczyć o utrzymanie w lidze.
Z kim teraz zagra Korona - sprawdź
Korona Kielce – Lechia Gdańsk 3:2 (2:2)
Bramki: Kapo (7’), Carlos (13’), Porcellis (71’) – Friesenbichler (14’), Makuszewski (18’)
Korona: Cerniauskas – Golański, Malarczyk, Sylwestrzak, Leandro – Kiełb (87’ Pilipczuk), Jovanović, Kapo, Fertovs, Carlos – Trytko (64’ Porcellis)
Lechia: Bąk – Wojtkowiak, Janicki, Gerson, Wawrzyniak – Makuszewski (81’ Buksa), Borysiuk, Mila, Vranjes(81’ Wiśniewski), Nazario – Friesenbichler (61’ Grzelczak)
Żółte kartki: Kiełb, Cerniauskas, Porcellis - Wojtkowiak, Bąk, Gerson, Friesenbichler
Wasze komentarze
Co za emocje!
Ciężko mi było zasnąć; ale nic to.
Najważniejsze jest zwycięstwo i wspaniała postawa naszych piłkarzy.
W 9-ciu ostatnich meczach zdobyliśmy 18 pkt.
Czyli średnio 2 pkt. na mecz.
Gdybyśmy mieli cały sezon taką średnią, to nasza zdobycz wynosiła by 60 pkt.
Wielkie brawa dla Trenera Tarasiewicza i Jego sztabu.
Brawa dla Prezesa Paprockiego.
Twórcy naszej potęgi ;)