Nieco słabiej, ale nadal skutecznie. Mały sukces Effectora
Piąte zwycięskie spotkanie z rzędu i dobra postawa graczy Effectora na boisku – to miało miejsce w piątek. Choć mecz z Cuprumem Lubin mógł zakończyć się na korzyść podopiecznych Dariusza Daszkiewicza zdecydowanie szybciej, to charakter, jaki pokazali gospodarze, po raz kolejny godny jest uwagi. Drużyna, którą w ostatnim czasie oglądamy na boisku, jest zupełnie inna niż ta sprzed miesiąca. I całe szczęście!
Po dwóch pewnie wygranych spotkaniach z AZS-em Częstochowa, nadszedł czas na rywala z wyższej półki. Cuprum przed meczem z Effectorem był zdecydowanym faworytem i mało kto wierzył, że nawet tak dobrze dysponowana ekipa z Kielc będzie w stanie przeciwstawić się rywalowi. Jednak podopieczni Daszkiewicza wyspecjalizowali się ostatnio w niespodziankach i tym razem również jej nie zabrakło. W piątym secie pewnie pokonali lubinian i mogli cieszyć się z pierwszego, niezwykle ważnego kroku przed rewanżem.
Najlepszym zawodnikiem spotkania, według komisarza Andrzeja Urbańskiego, został Sławomir Jungiewicz. Choć kapitanowi kieleckiej drużyny nie można odmówić zaangażowania i dobrej gry, to moim zdaniem - myślę, że też wielu innych kibiców, którzy oglądali ten mecz - statuetka należała się Mateuszowi Bieńkowi. Młody środkowy był bezwzględny liderem swojego zespołu. Zanotował 7 asów serwisowych, 5 punktowych bloków i zdobył 5 „oczek” w ataku. „Bieniu” ponownie zachwycał swoją grą w każdym elemencie i powinien zostać za to nagrodzony.
Adrian Staszewski, choć nie wyróżniał się w ataku, to nadrabiał w przyjęciu. Prawdą jest, że lubinianie najrzadziej kierowali zagrywki w jego kierunku, lecz 60. proc. skuteczności to bardzo dobry wynik. „Lasso” przez cały sezon był pewnym graczem w tym elemencie i teraz również trzyma świetny poziom. Przeciwieństwem Adriana na boisku był natomiast Rozalin Penchev. Młody Bułgar był najczęściej ostrzeliwanym z zagrywki przyjmującym i dlatego Grzegorz Pająk musiał rozgrywać piłki ze środka pola. „Roza” nadrabiał jednak swoje braki z przyjęcia w ataku i bloku. Podobnie jak Bieniek, pięciokrotnie zablokował przeciwnika i zanotował 10 „oczek” w ataku. Choć zagrał nieco gorszy mecz niż dwa poprzednie, to nadal prezentował się dobrze.
Słabiej niż w poprzednich meczach zaprezentował się również Jędrzej Maćkowiak. Były zawodnik Skry Bełchatów jak zwykle straszył zagrywką, lecz w ataku skończył zaledwie jedną piłkę i ani razu nie zablokował przeciwnika. Andreas Takvam, zmiennik środkowego, choć wchodził na parkiet tylko na kilka ustawień, to zdobył dwa „oczka” w ataku oraz bloku i wypadł całkiem dobrze.
Za to obecność Pająka na parkiecie to podstawa dobrej postawy Effectora. Kielecki rozgrywający po raz kolejny udowadnia, że potencjał, który w nim drzemie jest ogromny. „Spajder” ponownie uruchamiał wszystkie strefy w ataku i mądrze kierował grą kielczan. Jak zwykle demolował rywala zagrywką i trzy razy zapunktował w bloku.
Kielczanie wygrywając mecz na swoim terenie ułatwili sobie zadanie przed spotkaniem rewanżowym. Jeżeli tylko wytrzymają presję i utrzymają poziom swojej dotychczasowej gry, to wygrana dwumeczu z Lubinem będzie bardzo prawdopodobna i kielczanie sprawią kolejną niespodziankę oraz odniosą duży sukces.
A to spotkanie już w piątek o godz. 18.