Effector niepewny, ale efektywny. Oceniamy siatkarzy po meczu z Będzinem
Kieleccy zawodnicy, którzy zazwyczaj potrzebują czasu aby w pełni rozegrać się w trakcje spotkania, tym razem weszli w nie zadziwiająco spokojnie. Wszystko, co dobre jednak szybko się kończy i po dwóch dobrych setach, kolejne padły łupem będzinian. Tie-break odzwierciedlił prawdziwy potencjał obu ekip i w jego efekcie to drużyna Effectora mogła cieszyć się ze zwycięstwa.
Po ostatniej wygranej z AZS-em Olsztyn, kieleccy gracze rozbudzili w kibicach nadzieję na lepszą grę i pierwsze dwa sety meczu z Będzinem wyglądały bardzo przyzwoicie. Nikt nie spodziewał się przestoju i piątego seta, szczególnie przy stanie 6:0 dla gospodarzy w trzeciej partii.
Choć wynik meczu tego nie oddaje, to wszyscy zawodnicy, którzy pojawili się na parkiecie w trakcie meczu, zagrali na przyzwoitym poziomie. Po raz kolejny dobre zawody rozegrał Sławomir Jungiewicz. Kapitan Effectora punktował 18 razy, z czego 4 „oczka” zdobył blokiem. Pod nieobecność Bartosza Krzyśka, drugim atakującym został Rozalin Penchev, jednak na boisku zagościł tylko na chwilę i nie ani razu nie zapunktował.
Po raz kolejny potwierdziło się, że to przyjmujący są najsilniejszą bronią Effectora. Adrian Staszewski był najlepiej punktującym zawodnikiem swojej ekipy i według mnie to właśnie on powinien zostać uznany najbardziej wartościowym graczem. Zapisał na swoim koncie 3 asy serwisowe i jeden blok. Łącznie punktował 20 razy. Adrian Buchowski, który przyzwyczaił wszystkich kibiców do równego poziomu swojej gry, zdobył 18 punktów i standardowo na boisku był motywatorem i nakręcał swoich kolegów do walki.
Młoda obsada kieleckiego środka również była pewnym punktem w ataku. Jędrzej Maćkowiak i Mateusz Bieniek co rusz wbijali w parkiet przeciwnika siatkarskie gwoździe. Dodatkowym atutem Jędrka była zagrywka. Na 27 serwisów popełnił zaledwie jeden błąd i posłał dwa asy serwisowe. Także Andreas Takvam, który pojawił się w końcowej części spotkania, pokazał się z dobrej strony. Zagrał ze stuprocentową skutecznością w ataku i zapisał na swoim koncie jeden blok.
W pierwszej szóstce mecz standardowo rozpoczynał Grzegorz Pająk. „Spajder” po raz kolejny pokazał klasę na parkiecie. Pięciokrotnie zablokował przeciwnika i trzykrotnie punktował w ataku. Osiem punktów zdobytych przez rozgrywającego nie zdarza się często, dlatego moim zdaniem Grzesiek po raz kolejny zasługuje na wyróżnienie. Marcin Janusz, drugi „sypacz” Effectora dał całkiem dobrą, aczkolwiek nie w pełni zadawalającą zmianę.
Największy progres było widać jednak w grze naszego libero, Bartosza Kaczmarka. Już dawno kibice nie byli świadkami tylu obron i zaangażowania po stronie kielczan. Popularny „Kaczy”, podobnie jak Adrian Buchowski, starał się motywować kolegów do lepszej gry i walczył do końca o każdą piłkę. W nowej dla siebie roli wystąpił Bartosz Sufa, który na boisku pełnił zawsze rolę przyjmującego lub libero. W meczu z Będzinem dwukrotnie pojawił się na zagrywce z czego jedna wylądowała w siatce.
Fot. Mateusz Kępiński