Na trybunach rekord, ale na boisku remis. Z rezerwami Legii
Dwa mecze, dwa punkty – tak wygląda bilans Korony na starcie rundy wiosennej T-Mobile Ekstraklasy. W niedzielę „żółto-czerwoni” zdołali urwać punkt mistrzowi Polski. Tyle tylko, że ten w Kielcach wystąpił w rezerwowym składzie. I był jak najbardziej do pokonania
Rekordowa w tym sezonie frekwencja, kilkumiesięczna przerwa, no i mistrz Polski jako rywal. A do tego wielka mobilizacja najwierniejszych kibiców Korony. To wszystko miało być gwarancją dobrego meczu na Kolporter Arenie. Zwłaszcza, że w ostatnich dwóch meczach między tymi drużynami na tym stadionie padło aż 13 bramek.
Pierwsza połowa kibiców na kolana jednak nie rzuciła. Obie drużyny największe niebezpieczeństwo pod bramką przeciwnika stwarzały z reguły po stałych fragmentach gry. W zespole z Kielc – za sprawą dośrodkowań Pawła Golańskiego, w Legii - głównie Dominika Furmana.
„Wojskowi” w Kielcach zagrali rezerwowym składem. Meczu w pierwszej „jedenastce” nie zaczął żaden piłkarz, który w czwartek zagrał w 1/8 Ligi Europejskiej z Ajaxem w Amsterdamie. Trener Henning Berg na Koronę wystawił m.in. legijną młodzież - Mateusza Szwocha, czy też Norberta Misiaka.
W drużynie z Kielc od początku wyszedł za to Luis Carlos, na ławce tym razem usiadł z kolei Aleksandrs Fertovs.
W Koronie do przerwy najwięcej działo się za sprawą Przemysława Trytki. W 37. minucie napastnik „żółto-czerwonych” wychodził na czystą pozycję, ale uprzedził go bramkarz gości, Arkadiusz Malarz, który zdołał wybić piłkę sprzed nóg zawodnika z Kielc. Cztery minuty później Trytko przeprowadził rajd prawą stroną, dośrodkował płasko na 5. metr, gdzie wślizgiem atakował „futbolówkę” Jacek Kiełb. Centymetrów brakło „Rybie”, aby sięgnąć piłkę. Tuż przed przerwą szansy dla Legii nie wykorzystał za to Igor Lewczuk, który po dośrodkowaniu z rzutu rożnego uderzył piłkę zbyt słabo, na dodatek niecelnie.
Drugą połowę oba zespoły też zaczęły ospale. Wystarczy wspomnieć, że najwięcej emocji w pierwszym kwadransie wywołał… sędzia. Bartosz Frankowski potknął się, upadł, czym rozbawił trybuny.
Berg za to postanowił wpuścić na boisko dwie swoje podstawowe armaty – Michała Kucharczyka i Michała Masłowskiego. Oni właśnie mieli rozruszać grę gości ze stolicy. Podziałało o tyle, że „legioniści” faktycznie ruszyli do przodu. W 67. minucie kapitalnej okazji do zdobycia gola nie wykorzystał Helio Pinto. Portugalczyk z najbliższej odległości uderzył w krótki róg, ale świetną interwencją popisał się Vytautas Cerniauskas, litewski golkiper Korony. To była najgroźniejsza akcja Legii w meczu.
W 77. minucie, po dobrej akcji prawą stroną boiska, piłka trafiła przed pole karne – tuż pod nogi Serhiya Pyłypchuka. Tego w ostatniej chwili uprzedził jednak Dominik Furman, uniemożliwiając mu oddanie strzału.
W 83. minucie Vlastimirovi Jovanovicovi już nikt nie przeszkadzał. Bośniak uderzył z kilkunastu metrów, lewą nogą, ale nad bramką. Berg wpuścił na boisko jeszcze Orlando Sa, ale i on nie pomógł Legii. Choć sędzia doliczył do drugiej połowy meczu aż sześć dodatkowych minut. Sa miał zresztą piłkę meczową w ostatnich sekundach, ale jego strzał z najbliższej odległości zablokował Radek Dejmek.
Mecz zakończył się bezbramkowym remisem, a Korona zdobyła swój drugi punkt w rundzie wiosennej.
Korona Kielce – Legia Warszawa 0:0
Żółte kartki: Paweł Golański, Pyłypchuk, Jovanović
Widzów: 11 006
Korona Kielce: Vytautas Cerniauskas – Paweł Golański, Piotr Malarczyk, Radek Dejmek, Kamil Sylwestrzak – Jacek Kiełb (74’ Nabil Aankour), Vlastimir Jovanović, Łukasz Klemenz (81’ Aleksandrs Fertovs), Serhiy Pyłypchuk, Luis Carlos - Przemysław Trytko
Legia Warszawa: Arkadiusz Malarz – Bartosz Bereszyński, Inaki Astiz, Igor Lewczuk, Tomasz Brzyski – Dominik Furman, Helio Pinto, Jakub Kosecki, Norbert Misiak (54’) Michał Kucharczyk, Mateusz Szwoch (54’ Michał Masłowski) - Marek Saganowski (87’ Orlando Sa)
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
Młyn ok - choc spodziewałem się wiekszego p.lnięcia. Szkoda bo zarówno na boisku i jak i na trybunach była szansa na stworzenie czegoś wyjątkowego i historycznego. Wszedzie zwyciezyl minimalizm.