Oceniamy siatkarzy po meczu z Olsztynem
Po raz kolejny potwierdza się, że drużyna Effectora potrzebuje czasu, żeby w pełni pokazać swoje możliwości. Dwa pierwsze przegrane sety dawały nadzieję, lecz raczej niewiele osób wierzyło, że losy tego spotkania można jeszcze odwrócić. Kto jednak nie lubi niespodzianek?
To zaledwie jedno zwycięstwo po okresie słabej gry, ale cieszy podwójnie. Problemy kadrowe, które dotknęły kielecki zespół mogły tylko spotęgować ich niemoc, a sprawiły że drużyna odbiła się od dna i pokazała charakter. Dodatkowo, po tak słabym okresie, morale ekipy prowadzonej przez trenera Dariusza Daszkiewicza mogły być już nie do odbudowania. Jednak w spotkaniu z Olsztynem wreszcie widać było kolektyw.
Wszyscy zawodnicy, którzy pojawiali się na boisku, dokładali swoją cegiełkę do tej wygranej. Jak zawsze świetny Adrian Buchowski w końcu dostał porządną pomoc od atakującego w kończeniu piłek ze skrzydeł. Sławomir Jungiewicz dał świetną zmianę, zdobył 16 punktów i zagrał swój najlepszy mecz w obecnym sezonie. Podkreślić trzeba jednak fakt, że zagrał u boku rozgrywającego Grzegorza Pająka. Może to właśnie klucz do sukcesu? Podwójne zmiany nigdy przecież nie dawały takiego rezultatu.
Z dobrej strony pokazał się również nasz drugi środkowy, Jędrzej Maćkowiak, który do tej pory nie wyróżniał się na boisku i popełniał sporo juniorskich błędów. Szczególnie dobrze spisał się w polu serwisowym. Na 23 zagrywki, zepsuł zaledwie 5 piłek i posłał 2 asy. Do formy wraca też Mateusz Bieniek, który był trzecim najlepiej punktującym graczem w swojej drużynie. „Bieniu” łącznie zdobył 12 punktów.
Na największe pochwały i wyróżnienia zasługuje jednak nie kto inny, jak Grzegorz Pająk. Popularny „Spajder” od początku sezonu pokazywał się z dobrej strony i nawet był już pretendentem do zgarnięcia statuetki MVP po meczu z częstochowskim AZS-em. W spotkaniu przeciwko Olsztynowi mądrze kierował grą Effectora, a dodatkowo straszył przeciwnika w polu serwisowym. Bezpośrednio z zagrywki zdobył zaledwie dwa punkty, jednak wiele posyłanych przez niego piłek lądowało po przyjęciu przeciwnika w trybunach, lub wracało na stronę kielczan. Ogromnie cieszy, że w końcu został doceniony i utytułowany najbardziej wartościowym zawodnikiem spotkania. Szczególnie, że w poprzednim meczu nie pojawił się na parkiecie nawet na chwilę. Śmiało można powiedzieć, że powrót Pająka do Kielc to najlepszy transfer tego sezonu.
Choć jak mawia polskie przysłowie, jedna jaskółka wiosny nie czyni, tak ponoć zawsze po burzy wychodzi słońce. Może to więc czas, w którym burze w ekipie Effectora się skończyły? Nie pozostaje nic innego jak wierzyć, że nastąpiło przełamanie i czekać na więcej tak pozytywnych niespodzianek.