Industria jedzie do Danii udowodnić, że nie można jej nigdy skreślać
W 9. kolejce Ligi Mistrzów Industria Kielce zmierzy się na wyjeździe z duńskim Aalborg Handbold. „Żółto-biało-niebiescy” będą chcieli zmazać złe wrażenie po ostatnich meczach.
Wszystko za sprawą trzeciej z rzędu domowej porażki w elitarnej Champions League przeciwko Pickowi Szeged (31:35), oraz ważących się do ostatnich minut losów potyczki z PGE Wybrzeżem Gdańsk (29:27). Wicemistrzowie Polski nadszarpnięty niepowodzeniami obraz będą chcieli załatać dobrą potyczką z mistrzem Danii.
– Optymista powie, że to dobrze, iż w Gdańsku było nerwowo. W tych ciężkich momentach w niedzielnym meczu zagraliśmy bardzo mądrze, zespołowo i ten wynik odwróciliśmy na naszą stronę. Z kolei pesymista stwierdzi, że jak słabo grasz w polskiej lidze i tracisz siły z drużyną, która ma młodych zawodników z zupełnie innymi aspiracjami od nas, to jak może być dobrze w Lidze Mistrzów? Ja jestem z natury optymistą, więc biorę tylko ten pierwszy wariant pod uwagę – powiedział przed spotkaniem Krzysztof Lijewski, drugi trener „żółto-biało-niebieskich”.
Kilka tygodni temu Aalborg okazał się lepszy od 20-krotnych mistrzów Polski, wygrywając w Hali Legionów 28:35. To właśnie w drużynie gospodarzy najbliższego starcia eksperci upatrują faworyta najbliższej potyczki. W okresie pomiędzy oboma spotkaniami doszło do zaskakującej zmiany szkoleniowca rywali, Maika Machullę zastąpił bowiem Simon Dahl.
– Myślę, że w trakcie sezonu nie działa efekt nowej miotły. Nie można za wiele zmienić, bo grozi to zburzeniem szkieletu drużyny. Może są jakieś małe poprawki czy zmiany, ale to nie rzutuje na pełny obraz ich gry. Jest to z pewnością ekipa bardzo mocna z reprezentantami krajów, szczególnie skandynawskich. Niklas Landin powoli wraca do ich bramki, a to jest facet, którego przedstawiać nie trzeba. To ekipa mocna, grająca bardzo dobrze w sytuacjach jeden na jeden, posiadająca dobrą technikę użytkową z niespodziewanymi rzutami bieżnymi czy z drugiej linii. Ma także bardzo dobrych skrzydłowych, a także silnych obrotowych. To tak naprawdę drużyna kompletna. Grając przed własną publicznością, na pewno będzie bardzo trudna do pokonania – opisywał były reprezentant Polski.
Duńczycy zajmują obecnie czwartą pozycję w tabeli, lokatę niżej znajdują się zaś kielczanie, którzy do najbliższych rywali tracą trzy punkty. Na co należy zatem szczególnie uważać?
– Aalborg to bardzo dobra drużyna. Musimy ciężko trenować przed tym meczem dzisiaj i jutro (w poniedziałek i wtorek - przyp.red.), aby przygotować się do tego starcia. Nasi rywale są bardzo dobrzy w obronie, dlatego też grali w tamtym roku o zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Dobrze także radzą sobie z grą jeden na jeden. Cały czas grają środkiem, mają dobrą obronę i taki sam atak. To naprawdę bardzo dobra ekipa. Musimy dać z siebie 100 procent, żeby stamtąd przywieźć punkty – zapewniał Theo Monar.
Nadziei w dobrej postawie każdego z kolegów upatruje natomiast Artsem Karalek. – Alex dopiero co wrócił i w starciu z Szegedem mieliśmy problem kiedy doszliśmy do remisu. Wszyscy wówczas pomyśleli, że kapitan wrócił i po raz kolejny wygra dla nas mecz. Jednak nie grał przed dwa i pół miesiąca, nie jest tak łatwo wrócić. Ta druga połowa, w której nałożyło się na siebie zmęczenie, forma i wszystko dookoła... każdy musi skupić się sam na sobie, a później dołożyć do tego cały zespół – analizował białoruski obrotowy.
Tabela grupy B jest bardzo spłaszczona i każdy mecz może zadecydować, kto zagra w ćwierćfinale, play-offach 1/4 finału lub odpadnie z rozgrywek. Jeśli podopieczni Tałanta Dujszebajewa przegrają najbliższą konfrontację, znacznie oddalą się od marzeń o drugim miejscu w grupie i wolnej fazie 1/8. Natomiast jeśli zwyciężą, a inne wyniki ułożą się po ich myśli, to mogą zniwelować stratę do dwóch „oczek”.
Środowy (27 listopada) pojedynek Aalborg Handbold – Industria Kielce rozpocznie się o godzinie 18.45.
Fot. Patryk Ptak