Industria jedzie do „Gladiatorów” wyrównać rachunki z maja
W 4. kolejce Ligi Mistrzów Industria Kielce zagra na wyjeździe z Magdeburgiem. Będzie to kolejna szansa na punkty w tych prestiżowych rozgrywkach.
Kielczanie w dotychczasowych zmaganiach grupowych zwyciężyli z HC Zagrzeb (30:23), a także przegrali z Nantes (20:23) oraz Barceloną (28:32). Z kolei mistrzowie Niemiec przegrali z OTP Bank Pickiem Szeged (29:31), wygrali z Kolstad (33:25) oraz zremisowali z Aalborgiem (33:33). 20-krotnych mistrzów Polski nie opuszczają jednak kłopoty zdrowotne. Jak wygląda sytuacja kadrowa przed czwartkowym starciem?
– Kounkoud na milion procent nie zagra. Theo Monar zobaczymy. O sytuacji Igora Karacicia nie mam pojęcia. Ja w życiu nie mówię o sytuacji zdrowotnej. Mam to, co mam, będą mogli grać okej, nie będą to jakoś sobie poradzimy. To nic strasznego. Preferuję sytuację, w której graliśmy przeciwko Nantes i mieliśmy tutaj szesnastu czy osiemnastu zawodników, bo dwóch musiałem wysłać na trybuny. Ja preferuje, żeby wszyscy byli do naszej dyspozycji – opisywał na przedmeczowej konferencji Tałant Dujszebajew, szkoleniowiec „żółto-biało-niebieskich”.
Najbliższym rywalem Industrii będzie Magdeburg. Ekipa Benneta Wiegerta w ostatnich latach poczyniła spore postępy wygrywając m.in. dwukrotnie mistrzostwo Niemiec i raz Ligę Mistrzów, w pamiętnym finale z wicemistrzami Polski. W ubiegłym tygodniu zdobyli z kolei klubowe wicemistrzostwo świata (o czym więcej pisaliśmy TUTAJ).
– Nastawienie na mecz z Magdeburgiem jest takie, że jedziemy tam wygrać. Tak samo zresztą jak na każdy inny mecz. Dla nas nie może być wytłumaczenia, że graliśmy co trzy dni. To polska liga i mogliśmy sobie w niej przećwiczyć to co trzeba było. Teraz mamy wystarczająco dużo czasu, aby przygotować się do najbliższej potyczki – analizował Tomasz Gębala.
Kto w takim razie jest faworytem czwartkowej konfrontacji? – Myślę, że Magdeburg, bo są gospodarzem. Także wygrali z nami ostatni dwumecz (w ćwierćfinale zeszłorocznej Ligi Mistrzów - przyp. red.), ale nie będziemy upatrywali szansy wyłącznie w tym, że są zmęczeni po mistrzostwach świata. Naszą szansą ma być nasza gra, a jeżeli oni są zmęczeni, to jest ich sprawa. Gdybyśmy to my byli zmęczeni, nikt by się nami nie przejmował i taka jest prawda – zapewnił 28-latek.
Ostatnia oficjalna rywalizacja kielecko-magdeburska miała miejsce w ćwierćfinale ubiegłorocznej Ligi Mistrzów. W pierwszym meczu w Hali Legionów triumfowali gospodarze 27:26, a w GETEC Arenie po kontrowersjach sędziowskich w dogrywce Magdeburg okazał się lepszy po serii rzutów karnych 27:25. W okresie przygotowawczym triumfowali natomiast podopieczni Tałanta Dujszebajewa 31:28. Co może zadecydować o rezultacie najbliższej potyczki?
– Myślę, że zagraliśmy wtedy dwa bardzo dobre mecze w obronie, ale to były bardzo wymagające pojedynki. W jednym ataku potrafią zagrać 4-5 prób sam na sam, a później rzucić z dziewięciu metrów i później znów to samo. Ważniejsza jest w tym przypadku, Twoja skuteczność sam na sam i czy jest na dobrym poziomie. Zawsze mówi się, że atak wygrywa mecze a obrona tytuły. Ja uważam, że tak właśnie jest. Przez mocną obronę to w ataku będziesz potrzebował trochę więcej czasu, żeby to ułożyć. Gdy do nas wrócą kontuzjowani zawodnicy, to będzie inna historia. Przeciwko Barcelonie wychodzimy bez nominalnego lewego i prawego rozegrania. Oczywiście walczymy, ale oglądasz inne spotkania, gdzie gdy coś jest nie tak, to ktoś rzuca z dziewiątego, czy dziesiątego metra i jest bramka. My natomiast musimy bardziej wchodzić na szósty metr i szukać możliwości. Musimy poczekać do momentu, aż wszyscy będą zdrowi – analizował Artsem Karalek, obrotowy Iskry.
Czwartkowa (10 października) konfrontacja Industrii Kielce z „Gladiatorami” rozpocznie się o godzinie 20.45 w GETEC Arenie.
Fot. Patryk Ptak