Klątwa rzutów karnych trwa! Francuska porażka Industrii Kielce
Po pierwszym w tym sezonie zwycięstwie w Lidze Mistrzów przyszedł czas na premierowa porażkę. Nantes na własnym terenie ograło Industrię Kielce 23:20.
Środowego wieczoru szczypiorniści ze stolicy naszego regionu przystąpili do drugiego meczu Ligi Mistrzów w tym sezonie, który jednocześnie był pierwszym wyjazdowym. Gospodarzem spotkania był francuski Nantes, który w pierwszej kolejce przegrał w Aalborgu 31:38.
Kielczanie pojechali do Zachodniej Europy w ograniczonym składzie, a więc bez kontuzjowanych Alexa Dujszebajewa, Szymona Sićki, Jorge Maquedy, a także Hassana Kaddaha. Na mecz pojechał Miłosz Wałach, a Bekir Cordalija został w domu.
Tablicę wyników trafieniem do bramki uruchomił Igor Karacić, a chwilę później z rzutu karnego wyrównał Rivera Folch. W 7. minucie ten sam szczypiornista odnotował kolejne trafienie z linii wyznaczającej "siódemkę" tym samym dając Francuzom pierwsze w tej potyczce dwubramkowe prowadzenie (4:2). I w zasadzie od tego momentu Nantes poczęło Kielcom odjeżdżać.
Gra wicemistrzów kraju załamała się. Co więcej, problemy Industrii z wykorzystywaniem karnych znów dały o sobie znać. W 11. minucie pomylił się Łukasz Rogulski, a dwie minuty później zastopowany przez golkipera miejscowych został Arkadiusz Moryto. Niedługo potem do wyniku 7:3 doprowadził Ayoub Abdi.
W 20. minucie Nantes prowadziło już 10:5. Przez kolejne 10 minut kielczanie nieco podgonili, dzięki czemu udało się zredukować straty do trzech bramek. Oba zespoły zeszły na przerwę przy wyniku 13:10. Można pokusić się w tym miejscu o stwierdzenie, że rezultat po 30 minutach jest dużo lepszy niż gra żółto-biało-niebieskich. Gracze Gregorego Cojeana wykorzystali 5/5 rzutów karnych, a kielczanie tylko 1/3 (skuteczny Cezary Surgiel). Goście odnotowali do przerwy dwie kary przy jednej gospodarzy. Skuteczność rzutowa "Iskry" wyniosła 59 procent na 72 procent przeciwnika.
Kolejne 30 minut...
Na starcie drugiej połowy Industria Kielce, rękami Tomasza Gębali i Theo Monara, w ciągu dwóch minut złapała kontakt. Mogło być lepiej, ale po kolejnej 2-minutowej karze dla Gębali, przyjezdni stracili na impecie. W międzyczasie Folch ponownie dał "Iskrze" lekcję, jak powinno się egzekwować rzuty karne. Po kolejnym skutecznym rzucie z jego strony zrobiło się 14:12. Ten rezultat utrzymywał się przez kilka kolejnych minut. Dwukrotnie mógł go zmienić Moryto, ale za pierwszym razem obił golkipera, a kilka sekund później, przy akcji sam na sam, nie trafił w bramkę.
W 37. minucie kolejną "siódemkę" wykorzystał Surgiel (14:13), a trzy minuty później do wyrównania doprowadził Moryto. Kielczanie radzili sobie w tym fragmencie meczu dobrze, mimo kary dla Dylana Nahi. Mogło być korzystniej, jednak w ciągu 4 minut żółto-biało-niebiescy zmarnowali aż trzy rzuty karne (Surgiel i dwa Dani Dujszebajew) Trzeci kwadrans zamknął się wynikiem 17:15 dla Nantes.
Gdy zegar wskazał 48. minutę, Lucas De la Breteche trafił na 20:15. Kielczanie wyraźnie przespali moment, w którym mogli wyjść na prowadzenie i po kilku chwilach znaleźli się w punkcie wyjścia. Przyjezdnym nie pomagał rewelacyjny tego dnia bramkarz Nantes, Ignacio Biosca, którego skuteczność obron oscylowała wokół 50 procent. Ponadto zupełnie od podań odcięte zostało koło wicemistrzów Polski w postaci Artsema Karaleka.
Podopieczni Tałanta Dujszebajewa z każdą kolejną minutą byli coraz bardziej bezradni. Nie mieli pomysłu na sforsowanie szczelnej defensywy gospodarzy, a nawet jeśli to się udawało, to na końcu zaporą nie do przejścia i tak okazywał się golkiper Nantes. Ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 23:20 na korzyść miejscowych. Do zwycięstwa Industrii zabrakło skuteczności w rzutach karnych. Warto przypomnieć, że zawodnicy z Kielc zmarnowali w środę aż 5 na 7 "siódemek".
Nantes-Industria Kielce 23:20 (13:10)
Fot. Patryk Ptak