Trojak: Nie zasługujemy na to miejsce, na którym jesteśmy
Koronie nie udało się przełamać trwającej 10 lat passy meczów bez zwycięstwa na stadionie Cracovii. Kielczanie w drugim spotkaniu z rzędu zachowali jednak czyste konto, w czym pomógł wracający do zdrowia kapitan – Miłosz Trojak.
W sobotnie popołudnie Korona Kielce zremisowała bezbramkowo z Cracovią. Pojedynek w Krakowie nie był jednak pozbawiony emocji. Oba zespoły wykreowały dogodne okazje do zaktualizowania wyniku na tablicy świetlnej. – To sprawiedliwy remis. My przeważaliśmy w pierwszej połowie, a Cracovia była groźniejsza w drugiej. My mieliśmy kilka sytuacji, tak samo rywale, dlatego ten wynik jest sprawiedliwy – powtórzył Miłosz Trojak.
Jedna z najlepszych okazji dla gości była udziałem Evgeniyego Szykawki, który wszedł w nowy sezon z narastającym problem nieskuteczności na swoich barkach. – Była to dobra sytuacja, ale na obronę Szykiegio było boisko, bardzo grząskie boisko. Ujechała mu prawdopodobnie noga przy strzale. My w niego wierzymy, wiemy, że to bardzo dobry zawodnik, co pokazał w tamtej rundzie. Wierzymy, że się odblokuje i będzie pomagał tak, jak Dalmau – zauważył.
Kapitan kielczan przy Kałuży wrócił do gry po dwóch tygodniach nieobecności na boisku. – Mogłem zagrać już z Zagłębiem, ale wtedy po konsultacjach z Kamilem Kuzerą zdecydowaliśmy, aby nie ryzykować. Ten uraz nie był duży, to tylko naciągnięcie, ale nie chcieliśmy go pogłębić. Cieszę się, że wróciłem i mogłem pomóc w zdobyczy punktowej – powiedział.
Stoper mógł liczyć w czasie niedyspozycyjności na godne zastępstwo. – Dlatego musiałem wrócić jak najszybciej, bo dłuższa absencja mogłaby oznaczać jeszcze dłuższą. Cieszę się, że są zawodnicy, którzy godnie zastępują mnie czy Piotra (Malarczyka – przyp. red.). Sezon ma 34. kolejki, więc każdy piłkarz będzie ważny – przyznał.
Teraz żółto-czerwonych, tak jak całą ligę, czeka tygodniowa przerwa w rozgrywkach z uwagi na zbliżające się mecze reprezentacji narodowych. Jak Korona powinna spożytkować ten okres? – Kontuzje nam nie odpuszczają. Mam nadzieję, że to będzie czas, aby wygoić te urazy i jeszcze mocniej się zgrać, bo z każdym meczem rośniemy. Punktowo nie zasługujemy na to miejsce, na którym jesteśmy. Gramy fajną dla oka piłkę, chcę grać, a nie bronić. Na początku brakowało trochę szczęścia, ale ono przyjdzie – zakończył.
fot. Mateusz Kaleta