Jeżeli od początku nie będziemy gotowi, to Hiszpanie nas rozjadą
Reprezentacja Polski awansowała do drugiej fazy mistrzostw świata w piłce ręcznej, choć nie bez problemu. Biało-czerwoni utrzymali pozycję w turnieju, dzięki zwycięstwu nad słabą Arabią Saudyjską, a już dziś (tj. środa) czeka ich stracie z kandydatami do złota.
Polacy przystąpili do meczu o wszystko po ogromnym rozczarowaniu, jakie zafundowali sobie i kibicom podczas potyczki z reprezentacją Słowenii. Konsekwencje tej porażki dało się odczuć po zawodnikach jeszcze w starciu z Arabią Saudyjską. Podopieczni Patryka Rombla w bardzo słabym stylu przebrnęli przez tę rywalizację z outsiderem grupy, ale wypełnili swój cel i awansowali do kolejnej fazy imprezy.
– Nie rozmawiajmy o stylu, jest dużo do poprawy. Jednak teraz liczy się tylko awans i walczymy o to, aby wygrać każde kolejne spotkanie. To był ciężki mecz gatunkowy. Oni i my bardzo chcieliśmy - powiedział po zakończonych zawodach Arkadiusz Moryto.
Teraz przed Polakami drugi akt imprezy. Trójka najlepszych zespołów z polskiej grupy B trafia na szczęśliwców z grupy A, tworząc nową tabelę, z której do ćwierćfinałów wyjdą zaledwie dwie ekipy. Biało-czerwoni w pierwszej kolejności powalczą z faworyzowanymi Hiszpanami.
– To jedna z lepszych drużyn na świecie. Nie będzie to łatwy mecz, ale nie pozostało nam nic innego, jak w każdym kolejnym spotkaniu chcieć wygrać - dodał najlepszych strzelec polskiego zespołu.
– Teraz czekają nas ciężkie spotkania. Nie będzie czasu na rozkręcanie się. Jeżeli od początku nie będziemy gotowi, to Hiszpanie nas zwyczajnie rozjadą - zauważa obrotowy kieleckiej drużyny, przebywający obecnie w zespole Górnika Zabrze, Bartłomiej Bis.
Współgospodarze mistrzostw wchodzą do nowej fazy zawodów bez punktów. Dlatego o zajęcie miejsc premiowanych awansem będzie niezwykle ciężko. Nie jest to natomiast misja nie do wykonania, podopieczni Robla muszą jednak w tym celu wygrać komplet spotkań, zaczynając od Hiszpanii, poprzez Czarnogórę oraz Iran. Pierwsze z nich już w środę o godz. 20:30.
fot. Rafał Oleksiewicz