Wstydliwa frekwencja na polskiej części otwarcia mistrzostw
Już przed turniejem dziennikarze oraz bliskie środowisko szczypiorniaka w Polsce, grzmiało o fatalnej promocji mundialu, który nasz kraj miał zorganizować wraz ze Szwecją. Obawy, już w drugim dniu turnieju, znalazły swoje uzasadnienie.
Podczas trzech meczów rozgrywanych nad Wisłą, na trybunach Tauron Areny oraz katowickiego Spodka zasiadło łącznie 4186 widzów...
Największym zainteresowaniem, choć brzmi to jak oksymoron, cieszyło się starcie Hiszpanów z Czarnogórcami (30:25), rozegrane w krakowskiej Tauron Arenie (1808 kibiców).
Dla porównania, tego samego dnia, w czterech przeprowadzonych spotkaniach, na terenie Szwecji rywalizacje śledziło w sumie 23 415 fanów. Jest to jednak liczba uwzględniająca mecz gospodarzy z Brazylią, który obejrzała na żywo ponad jedenastotysięczna widownia.
Jeśli natomiast wyciągnąć ten wynik z końcowego rezultatu czwartkowych zmagań, to w Skandynawii, podczas pojedynków Wysp Zielonego Przylądka, Islandii, czy Węgier zasiadło na trybunach 11 788 widzów. To prawie trzykrotność frekwencji wyśrubowanej w Polsce.
Trudno upatrywać przyczyn tych, przykrych dla oka, pustek cenami biletów. Najtańsze zaczynały się bowiem już od 19 złotych - przykład z katowickiego Spodka. Miejmy nadzieję, że gorzej już nie będzie, bo być chyba już nie może.
fot. Mateusz Kaleta