Korona poza burtą! Górnik wyprowadził coś tuż przed końcem
Korona Kielce przegrała 0:1 z Górnikiem Łęczna. Żółto-czerwoni odpali tym samym z rozgrywek Pucharu Polski już w 1/16 finału. Decydujący gol dla gospodarzy padł w 88. minucie zawodów.
Wtorkowe zawody od pierwszej minuty rozpoczął Piotr Malarczyk. Doświadczony stoper uporał się z uciążliwą kontuzją, która wykluczyła go z początku bieżącej kampanii. Do wyjściowej jedenastki kielczan wrócił także Marcin Szpakowski, Jacek Kiełb, czy Adam Frączczak. Swoją szansę otrzymali również Janusz Nojszewski i Marceli Zapytowski.
Już na samym starcie spotkania drugi golkiper żółto-czerwonych mógł wyciągnąć piłkę z siatki. Górnicy dość łatwo przedarli się pod pole karne gości, gdzie oko w oko z napastnikiem Górnika musiał stanąć 20-letni bramkarz. Cała akcja miała miejsce poza światłem bramki, dlatego piłkarz miejscowych szukał jeszcze podania do nadbiegających partnerów. To okazało się zgubne. Defensywa przyjezdnych przerwała zakusy oponentów.
Łęczanie poczuli krew i słabą dyspozycję żółto-czerwonych, wymierzając kolejne ataki w stronę przeciwległej połowy. "Zielono-czarni" zagrażali zarówno po drużynowych kombinacjach, jak i fragmentach ze stojącej piłki, przed którymi tak mocno uczulał Leszek Ojrzyński.
Dużo dobrego można było powiedzieć o postawie zawodników Prasoła, co innego tyczyło się Koroniarzy. Ci grali ze znajomą apatycznością, przełożoną z boisk ekstraklasy. Złocisto-krwiści męczyli się z piłką przy nodze, czy progresywnymi zagraniami, które ułatwiłyby otwieranie przestrzeni i konstruowanie obiecujących okazji. Na placu gry całkowicie zatarła się różnica poziomów rozgrywkowych, a to nie zwiastowało niczego korzystnego.
Do przerwy obyło się bez trafień. Oba zespoły zeszły do szatni przy bezbramkowym wyniku.
Aby poprawić wynik w ofensywie i ogólną postawę zespołu, trener Leszek Ojrzyński przeprowadził przed drugą częścią gry dwie zmiany. Na placu zameldowali się Dawid Błanik oraz Evegniy Szykawka, a w szatni został Jacek Kiełb i Janusz Nojszewski.
Między innymi ten ruch szkoleniowca kielczan wpłynął na drobną metamorfozę jego drużyny. Żółto-czerwoni częściej zaznaczali swoją obecność na połowie Górnika. Intensyfikacja akcji brała się również z częstszego posiadania piłki. Koroniarze łapali swój lepszy czas, ale to łęcznianie ponownie stworzyli świetną szansę.
Tuż przed końcem czwartego kwadransa futbolówkę na prawej stronie podprowadził Patryk Pietrzyk, po czym zdecydował się na dośrodkowanie z głębi pola. Młodzieżowiec wykonał bardzo dobre podanie, które trafiło na głowę penetrującego "szesnastkę" Lykhovydki. Ukrainiec świetnie wyczuł moment, trafił soczyście, ale uderzenie zatrzymało się na poprzeczce.
Ta sytuacja była pewnym punktem granicznym tego pojedynku. Faza obiecującej gry przyjezdnych minęła bardzo szybko, wracając do wyglądu z pierwszych 45 minut. Goście nie radzili sobie z twardym blokiem obronnym rywala, rozbijającym raz po raz atakujących ekipy Ojrzyńskiego.
Mająca kłopoty, z przeciwnikiem i swoją postawą, Korona musiała przełknąć jeszcze gorycz problemów kadrowych. Pucharowe spotkanie kosztowało gości bowiem zdrowia defensywnych dwóch zawodników. Boisko przed czasem zmuszeni byli opuścić Kyryło Petrow oraz Piotr Malarczyk. W przypadku tego drugiego wyglądało na odnowienie starego urazu.
Choć ogólny obraz zawodów zwiastował dogrywkę, to Koroniarze do samego końca musieli drżeć o możliwość jej rozegrania. Najbliżej wypadnięcia za burtę byli w 85. minucie, kiedy sam na sam z Zapytowskim znalazł się Damian Gąska. Bramkarz kielczan niezwykle czujny i odważnym wyjściem poza pole karne uprzedził rozpędzonego zmiennika gospodarzy.
Gol wisiał ciągle w powietrzu. Blisko jego zdobycia było pod obiema bramkami. Mecz na korzyść Korony mógł zamknąć Szykawka, ale w dogodniej sytuacji pomylił się kilka centymetrów obok słupka.
Niewykorzystana sytuacja, zrobiła to co lubi robić w futbolu najczęściej... zemściła się już po chwili. Górnik zawiązał akcję lewą stroną, tam piłkę w pole karne podawał Krykun, odnajdując w nim osamotnionego Huberta Sobola. 22-latek z zmianą krwią wyprowadził zespół na prowadzenie.
Korona już się nie podniosła, odpadła z Pucharu Polski, a co więcej, narażała się na kolejne straty. Uniknęła ich dzięki dobrej postawie swojego golkipera.
Górnik Łęczna - Korona Kielce 1:0 (0:0)
Bramki: Sobol 88'
Górnik: Gostomski - Dziwniel (72' Sobol), Lykhovydko (60' Kryeziu), Pierzak (60' Tkacz), Kyrkun, Biernat, Lewkot, Podliński, Zbozień, Grzeszczyk (60' Gąska), Cisse
Korona: Zapytowski - Podgórski, Malarczyk (73' Danek), Petrow (40' Balić), Trojak, Sierpina - Nojszewski (46' Błanik), Takac, Szpakowski, Kiełb (46' Szykawka) - Frączczak (64' Łukowski)
Kartki: Pierzak, Biernat - Malarczyk, Petrow
fot. Maciej Urban