Zwycięstwo w Łodzi nie będzie miało żadnego znaczenia, jeśli nie będziemy punktować
W sobotę, podbudowana zwycięstwem w Łodzi, Korona Kielce podejmie na własnym boisku ekipę Górnika Polkowice. Szatnia żółto-czerwonych zapełniła się pozytywnymi myślami i nastawieniem przed finiszem rozgrywek. Zawodnicy ze Ściegiennego 8 nie zamierzają rezygnować z walki o bezpośredni awans. - My ciągle wierzymy. Tu nic się nie zmienia i tak będzie już do końca. Znamy swoją sytuację, wiemy, że będzie ciężko, bo to nie zależy już tylko od nas, ale mamy jeden cel - przekonuje napastnik kielczan, Adam Frączczak.
Spotkanie z Widzewem przyniosło wiele radości kielczanom, jednak wraz z końcowym gwizdkiem arbitra ten triumf przeszedł do historii, a na głównym planie pojawiła się misja - Polkowice. Na chóralne okrzyki nie było, więc dużo miejsca. - Zwycięstwo w Łodzi nie będzie miało żadnego znaczenia, jeśli nie będziemy punktować w kolejnych meczach. Wszyscy wiemy jakie są różnice. Musimy wygrać wszystko do końca i liczyć na potknięcia Arki oraz Widzewa. Powiedziałem chłopakom od razu, że nie możemy się za bardzo cieszyć się z tej wygranej, bo już w sobotę czeka nas zdecydowanie cięższy pojedynek. Mam nadzieję, iż ostatni triumf wlał trochę nadziei w nasze serca i pewności siebie, która będzie rzutowała na lepszą grę. Ciężko teraz powiedzieć, czy tych meczów będzie 4, czy 6, jednak liczę na to, że wygrana w Łodzi podniesie nas na duchu - mówi.
Ostatnie spotkanie mocno podreperowało morale zespołu, jednak przed kolejną potyczka należy zachować wiele pokory, pomimo, a bardziej, ponieważ do Kielc przyjedzie zespół broniący się przed spadkiem. Górnik z 26 punktami zajmuje bowiem przedostatnie miejsce w tabeli. - W tej lidze z nikim nie można dopisywać sobie punktów z góry. Tym bardziej, że my wiele razy traciliśmy "oczka" z takimi zespołami. Musimy być przygotowani na ciężkie zawody - przyznaje były gracz Pogoni Szczecin.
Zdecydowanie łatwiej o korzystany wynik, gdy ma się za sobą liczną grupę sympatyków. Zawodnicy żółto-czerwonych mocno liczą na wsparcie z trybun Suzuki Areny. - To dla nas bardzo ważne, aby kibice byli na stadionie. Wiadomo, nie rozpieszczamy ich swoją grą i zdobyczami punktowymi, ale niezwykle liczmy na tych ludzi, że będą nas wspierać. Widzimy jak publika pcha, choćby zespół Widzewa. Zupełnie inaczej się gra, kiedy dopinguje cię 2 tysiące fanów, a kiedy jest ich 4 lub 5 tysięcy - zdradza.
Rudna wiosenna w wykonaniu doświadczonego snajpera, to zaledwie jedna bramka w 8 występach. Nie zmienia to faktu, iż Frączczak stanowi o sile zespołu zarówno na boisku, jak i poza nim. Choć jego wpływ na drużynę, a dokładniej zależność kielczan od 34-latka zmieniła się po powrocie piłkarza do zdrowia, po blisko półtoramiesięcznej przerwie. Kielczanie w tym czasie - tj. od końca września do początku listopada - zdobyli w 7 kolejka zaledwie 7 "oczek". Ciężko wyglądało życie bez legendy Portowców. Z czasem tę pałeczkę przejęli jednak tacy zawodnicy jak Jakub Łukowski, Dawid Błanik, czy ostatnio Evgeniy Szykawka. - Cieszę się, że ciężar nie spoczywa na jednostkach, a rozkłada się bardziej na cała drużynę - mówi. - Od dawna twierdziłem, że nie jestem zbawcą, ani zawodnikiem, który sam wygrywa mecze. Odpowiedzialność musi spoczywać na wielu zawodnikach. Przychodzą takie momenty w sezonie, że każdy jest potrzebny. Bardzo cieszę się, że dołączyli do nas piłkarze podnoszący jakość tego zespołu - dodaje.
Spotkanie Korony Kielce z Górnikiem Polkowice obędzie się w sobotę o godz. 18.
fot. Grzegorz Ksel