Chcemy gonić czołówkę, a nie być tylko na trzecim miejscu
Korona Kielce przyjechała do Łodzi z jasnym celem, jakim było zwycięstwo. Realizacje planów mocno pokrzyżowała jednak czerwona kartka dla Mario Zebicia z 59. Minuty spotkania. - Punkt trzeba uszanować, bo graliśmy w dziesięciu, ale przyjechaliśmy do Łodzi po trzy. Myślę, że było to widać, bo nawet w przerwie mówiliśmy o naszym spokoju i wyrachowaniu w pierwszej odsłonie. Dwa razy piłka znalazła się w siatce, szkoda tylko, że te bramki nie zostały uznane – mówi Konrad Forenc.
- Wszyscy wierzyliśmy, że strzelimy bramkę w drugiej połowie i myślę, że tak by się stało, gdybyśmy się inaczej zachowali – kontynuuje.
Pomimo wielu dogodnych okazji, zawodnicy ŁKS-u nie sprawdzili refleksu bramkarza Korony. Przez cały mecz gospodarze nie oddali ani jednego celnego strzału. - Bardziej na przedpolu trzeba było wspierać chłopaków, żeby przeciwnicy nie dochodzili do groźnych sytuacji. Przy przejściach jednak dawaliśmy się zaskoczyć. Graliśmy w dziesięciu, nie straciliśmy bramki, ale to my przyjechaliśmy tutaj wygrać – ocenia Forenc.
Gospodarze zwłaszcza po czerwonej kartce dla Zebicia zdominowali środek pola. Były jednak nieliczne okazje, w których próbowała odgryźć się Korona. - Czekaliśmy na taką sytuacje, jaką miał Jakub Górski, czy na jakiś stały fragment. Jak się gra w dziesięciu, to trzeba więcej biegać. My walczyliśmy jeden za drugiego, końcówka była ciężka, ale były też fragmenty, gdzie wychodziliśmy i całkiem dobrze sobie radziliśmy – stwierdza 29-latek.
Bramkarz Korony Kielce oznajmia również, że nie ma satysfakcji z zachowanego czystego konta. - Nie puściłem dzisiaj bramki, ale to mnie nie cieszy, zdecydowanie bardziej wolałbym pokonać ŁKS. Przyjechaliśmy tutaj podrażnieni po meczu ze Stomilem, gdzie zostały podrażnione nasze ambicje. Chcieliśmy tutaj wygrać, aby gonić Widzew i czołówkę, a nie być tylko na trzecim miejscu – kończy Forenc.
Kolejny mecz podopieczni Leszka Ojrzyńskiego rozegrają 13 marca, o godz. 12:40. Rywalem żółto-czerwonych będzie Resovia Rzeszów.
fot: Grzegorz Ksel